Gospodarze byli zdecydowanym faworytem piątkowego spotkania i z tej roli wywiązali się znakomicie. Wystarczyło tak naprawdę około 18 minut i było po zawodach. Od pierwszego gwizdka świetnie spisywał się Mateusz Gawryś.
Bramkarz bez zarzutu wywiązywał się ze swojej roboty, czyli sporo bronił. Dorzucił jednak także coś ekstra. Popisywał się podaniami przez niemal całe boisko, z których korzystali koledzy. Np. Łukasz Szymański, który rzucił na 7:3. Niedługo później Kacper Adamczuk wykończył kolejną kontrę i podwyższył na 11:4.
Młodzież z Kielc popełniała sporo prostych błędów, zwłaszcza w ofensywie. Dzięki temu Padwa często grała z kontry. I skrzętnie z tego korzystała, bo przewaga rosła i rosła. Po rzucie Miłosza Bączka, Filip Łapot miał piłkę na ręce raz, drugi, ale ostatecznie wpadł z nią do bramki. Efekt? Zrobiło się nawet 15:5 po ledwie 18 minutach gry. Po kolejnym, świetnym podani do koła, Dawid Skiba podwyższył na 21:10. Pierwsza połowa skończyła się za to wynikiem 22:12.
W drugiej odsłonie miejscowi rozpoczęli od serii 8:3. dzięki temu po 16 minutach po przerwie, na tablicy wyników pojawił się rezultat aż 30:15. Grania było jeszcze sporo, ale drużyna z Zamościa zlitowała się nad rywalami. Do końca meczu zdobyła ledwie trzy bramki, a przeciwnicy aż dziewięć. Dzięki temu przyjezdni mogli wracać do domu z twarzą i porażką „tylko” różnicą dziewięciu goli.
Trzeba jednak dodać, że trener Dzmitry Tsikhan zafundował debiuty trzem klubowym wychowankom. Na parkiecie pierwszy raz pojawili się: Adam Krysiak, Ignacy Pieczykolan oraz Alan Kania.
KPR Padwa Zamość – SMS PZPS I Kielce 33:24 (22:12)
Padwa: Gawryś, Krysiak – Golański 7, Adamczuk 4, Szymański 4, Bielko 4, Skiba 3, Bączek 3, Morawski 3, Wleklak 2, Pieczykolan 1, Fugiel 1, Szeląg 1, Kania.














Komentarze