Wielka dziura czyha pod jednym z wiaduktów na objeździe w Elizówce. Prawie codziennie dochodzi tu do stłuczki. Ale drogowcom, mimo licznych prób, nie udaje się wyrwy załatać
Na czas budowy drogi ekspresowej S17, w obrębie węzła Lublin Rudnik (dawniej Lubartów), poprowadzono objazd. Pod jednym w z nowych wiaduktów na kierowców czeka "niespodzianka” - olbrzymia dziura.
- Jadąc od strony Lubartowa dziura jest tuż za zakrętem, więc jest niewidoczna. Kierowca, który nie zna drogi, nie ma szans. Widzi wyrwę w ostatniej chwili. Albo w nią wpada, albo mocno hamuje. A wtedy o stłuczkę nietrudno. Nie ma dnia, aby tam nie doszło do jakiegoś zdarzenia - mówi pan Andrzej, który jeździ tędy codziennie.
Ustawione tu ograniczenie do 40 km/godz. nie rozwiązuje problemu. - Wjechanie w tę dziurę nawet z taką prędkości jest równoznaczne z uszkodzeniem samochodu. Bezpiecznie można ją pokonać tylko jadąc bardzo powoli, na pierwszym biegu- dodaje kierowca.
Najgorzej jest nocą, bo objazd nieoświetlony. - W egipskich ciemnościach tej wyrwy kompletnie nie widać. Już nie raz widziałem tam stojące samochody z włączonymi światłami awaryjnymi - dodaje nasz Czytelnik.
Jak się okazuje, dziura jest "uparta”. Wykonawca tego odcinka trasy, hiszpańska firma Dragdos, wielokrotnie starał się uzupełnić ten ubytek. Warunki atmosferyczne uniemożliwiały uzupełnienie nawierzchni "na gorąco”.
- Dlatego wykorzystywano specjalne mieszanki do rozkładania na zimno. Niestety, nie zdały one egzaminy - mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Kolejnej próby łatania nie będzie. - Wykonawca już przygotowuje plany puszczenia ruchu po nowym odcinku drogi. Czekamy na dokumentację, chcemy zrobić to jak najszybciej - dodaje Krzysztof Nalewajko.
Zmiana organizacji ruchu może nastąpić jeszcze w tym lub w przyszłym tygodniu.
Komentarze