Do zdarzenia doszło w sobotę, 27 grudnia w Biłgoraju. Było już po zmroku, gdu 29-latek, prowadząc opla corsę, z niewiadomych przyczyn zjechał z wiaduktu. Auto wpadło do rzeki Biała Łada. Mężczyźnie nic się nie stało. Jechał sam, zdołał samodzielnie opuścić pojazd. Zanim na miejsce przyjechały służby, kierowcy już tam nie było. Wrócił do domu. Liczył na to, że sprawa nie wyjdzie na jaw, bo jak się później okazało, nie był trzeźwy.
Na miejsce kolizji, niedaleko ośrodka sportu, przyjechali strażacy oraz policjanci. Ci pierwsi zajęli się wyciąganiem opla z rzeki, drudzy - poszukiwaniem kierowcy. W pojeździe ani wokół niego, podobnie jak w korycie rzeki, nikogo nie było. Dane policyjnego rejestru pozwoliły dotrzeć do właścicieli auta. W miejscu ich zamieszkania spotkali 29-latka, męża współwłaścicielki opla, który z całą stanowczością zaprzeczył, jakoby miał nim tego wieczoru kierować. Udawał zaskoczonego, gdy mundurowi informowali o tym, że auto znaleziono w rzece. Gdy jednak funkcjonariusze zapytali o to, skąd w takim razie w jego domu przemoczone, męskie ubrania, riposty już nie było.

29-latek został zatrzymany i przebadany na zawartość alkoholu. Okazało się, że ma ponad promil. W celu badań retrospekcyjnych pobrano od niego krew. Dalsze czynności w tej sprawie będą prowadzili mundurowi z biłgorajskiej komendy. Za jazdę i doprowadzenie do kolizji pod wpływem alkoholu grozi odpowiedzialność karna, utrata prawa jazdy oraz wysoka grzywna.

















Komentarze