Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Płacę uczciwe podatki

Rozmowa z prof. Leszkiem Balcerowiczem, prezesem Narodowego Banku Polskiego
• Jak pan zarobił pierwsze pieniądze? – To było w dzieciństwie. Wychowałem się w Toruniu. Na przedmieściu zwanym „Mokre” moi rodzice prowadzili gospodarstwo. Były tam wszystkie możliwe zwierzęta: krowy, świnie, kury, kaczki. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że na rolnictwie znam się lepiej niż niektórzy działacze PSL (śmiech). Do moich obowiązków należało poranne odwożenie rowerem mleka do mleczarni. Musiałem także sprowadzać krowy z pastwiska. Ich widok na przedmieściach wzbudzał sensacje, bo nie zawsze elegancko zachowywały się na ulicy. Nie powiem, że było mi to obojętne, bo przecież po drodze spotykałem koleżanki i kolegów ze szkoły. Ale za pracę dostawałem kieszonkowe. • Na co pan je wydawał? – Na to co wszyscy mali chłopcy. Gdy jeździłem na wycieczki czy obozy, to pieniądze trzymałem do końca i dopiero w ostatnim dniu za wszystkie oszczędności kupowałem lody. • A jak było później z pieniędzmi? – Większe pieniądze zarobiłem na pierwszym roku studiów. Pojechałem do NRD, żeby podszkolić niemiecki. Pracowałem przez dwa tygodnie w drukarni w Lipsku. • Obóz OHP? – Nie, wybrałem się tam indywidualnie. W Lipsku kleiłem kartony. Za zarobione wtedy marki, oczywiście jeszcze wschodnioniemieckie, zrobiłem sobie objazdową wycieczkę po NRD. Zwiedziłem Jenę, Weimar i Poczdam. • Czy zaznał pan kiedyś niedostatku? – Moi rodzice ciężko pracowali. Nie byli milionerami. Ale starali się, żebyśmy mieli przyzwoity poziom życia. • Czy jest pan człowiekiem oszczędnym, czy raczej rozrzutnym? – Trzeba by o to zapytać moje otoczenie. Ale z tego, co się orientuję, nigdy nie miałem opinii ani rozrzutnika, ani skąpca. • Gdyby miał Pan 10 tys. zł, na co by pan je wydał? – Wszystkie sprawy finansowe prowadzi moja żona. Taki podział pracy. • Rozliczył się Pan już z fiskusem za zeszły rok? – Nie, ale rozliczę się na czas. • Wspólnie z żoną, czy samodzielnie? – Rozliczamy się wspólnie. • A kto wypełnia PIT? - Mój syn. Trzeba korzystać z jego pomocy w ramach podziału pracy. • Będzie Pan miał nadpłatę, czy niedopłatę? – Nie będę uprzedzał zdarzeń. Musimy to obliczyć. • A jak było w poprzednich latach? – Płaciłem przyzwoite podatki. • Jak wygląda pana dzień? O której pan wstaje? – Wstaję między godz. 6 a 6.30, potem przez około pół godziny biegam. Wyjeżdżam do pracy ok. godz. 7.30. Po drodze robię przegląd prasy w samochodzie. Ale nie narażam ludzi na niebezpieczeństwo, bo to nie ja prowadzę, tylko kierowca (śmiech). • Ile godzin dziennie pan pracuje? – Przeciętnie do godz. 19, ale czasami się zdarza, że kończę później. Człowiek, który stara się przyzwoicie wykonywać swoje obowiązki na stanowisku decyzyjnym, nie może pracować 8 godzin. Jeśli tyle pracuje, to znaczy, że źle wykonuje swoje obowiązki. Z drugiej strony nie należy też przesadzać, bo to niezdrowo. Jeśli ktoś pracuje przez 3 dni po 15 godzin, to następnego dnia nie już jest wydajny. • A co z weekendami. Ma pan je wolne, czy zajęte? – Zajęte w tym sensie, że pracuję w domu. Od 10 lat raz na dwa tygodnie piszę artykuły do „Wprost”. Jest to dla mnie istotne, bo to moja prywatna forma porozumiewania się z dużą grupą czytelników. Poza tym to zajęcie uczy, w jaki sposób sprawy zawiłe najjaśniej powiedzieć. A w wypadku większości zagadnień ekonomicznych, niekiedy przy sporym wysiłku, daje się to zrobić. • Jak najchętniej pan się relaksuje? – Kiedyś uprawiałem wyczynowo lekką atletykę i biegałem na 800 m i 1500 m. Teraz też biegam. Lubię też pływać, nie w basenie, najchętniej w morzu lub jeziorze. Ale musi być wtedy ciepło. • A co oprócz sportów? – Czytam książki sensacyjne. Żeby uśmierzyć wyrzuty sumienia, że zajmuję się tak błahą lekturą, czytam po angielsku, po niemiecku lub francusku, żeby utrzymać kontakt z językiem. Bardzo lubię też kino. Trylogia „Władca Pierścieni” była świetna. Obejrzałem wszystkie części i sprawiło mi to wielką przyjemność. • A „Pasję” już Pan widział? – Nie, ale zamierzam obejrzeć. • Gdzie najchętniej spędza Pan wakacje? – Lato nad polskim morzem. Od pewnego czasu mam też działkę nad jeziorem, niedaleko Olsztyna. Dłuższy urlop staram się brać w miesiącach, w których w Polsce jest zimno, nieprzyjemnie, jak np. w listopadzie. Wyjeżdżam wtedy – jeśli tylko mogę – do ciepłych krajów. W zeszłym roku wybrałem się do Tajlandii. Duże wrażenie zrobiła na mnie świetna kuchnia i wspaniała przyroda. • Jak reagują ludzie, kiedy widzą pana na ulicy? Pamiętają panu plan Balcerowicza? – Czasami są zaskoczeni, bo mało kto pewnie przypuszcza, że mogę sobie ot tak zwyczajnie chodzić, pokazywać się w miejscach publicznych. Ale nigdy nie spotkałem się z agresją. W każdym kraju jednak osoba publiczna jest narażona na nieprzyjazne podejście, a czasami nawet drastyczne. Ja się z tym jednak nie spotykam. I oby tak było. Bo to jest przejaw dojrzałości społeczeństwa. Rozmawiali: Krzysztof Wiejak., Aleksandra Typiak

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama