Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ulepiona z dobroci

Na wigilię zrobiła jeszcze z Jaśkiem zupę grzybową. Noc była trudna, święta bolały. Potem było coraz gorzej. I bezsilność wspaniałych lekarzy... Adam Natanek pogodził się ze śmiercią żony. Tylko psy wciąż czekają na swoją panią.
„Kochanej mojej uczennicy z życzeniami osiągnięcia celu swoich marzeń. Ada Sari” – to jedna z dwóch dedykacji od legendarnej artystki. – Po skończeniu szkoły średniej we Lwowie żona rozpoczęła studia wokalne u Ady Sari. Ta, po przesłuchaniu stwierdziła, że Danusia ma niezwykły głos – wspomina dziś Adam Natanek, znakomity dyrygent i wieloletni dyrektor Filharmonii Lubelskiej. Siedzimy w pokoju, dwa dni po śmierci Danusi. Do audycji Bogusława Kaczyńskiego została jeszcze godzina. Adam Natanek chce podać kawę, ale nie wie, gdzie są odpowiednie łyżeczki. – Danusia by mi powiedziała – mówi z lekkim uśmiechem. – A ciasto to ze sklepu będzie. Sekretarzyk ze Lwowa. Lustro, fortepian i ciągle goście. Kogo tu nie było? Wanda Wiłkomirska, Krzysztof Penderecki, Mikołaj Górecki, Kazimierz Kord, Bogusław Kaczyński... Przychodzili dla Danusi. Dla jej ciepła i serdeczności. W salonie bywał też Józef Kański, krytyk muzyczny, uważany za wyrocznię. – Danusia była bardzo dobrą śpiewaczką. Świetnie wyszkolony głos. Piękny w barwie i krystalicznie czysta technika. Żal tej pustki – mówi cicho Kański. 1 marca 2006 zmarła Danuta Natanek. Jedna z najzdolniejszych uczennic Ady Sari. Gdy śpiewała w mediolańskiej operze, Włosi oszaleli. Tak już nikt nie śpiewał. Była dla nich ucieleśnieniem wspaniałej epoki belcanta. Danuta Natanek, przez jednego z krytyków nazwana Pavarottim w spódnicy, przez rok pracowała w lubelskiej operetce. Tu poznała Adama Natanka. Cztery lata temu poczuła się źle. Ale jak tu wytwornej damie mówić o kobiecych sprawach. Nigdy się przecież nie skarżyła. Trzy lata temu lekarze zrobili badania. Rak nie wyrok – pomyślała. Dwa lata temu powiedziała do męża: Wiesz, jęczeć jest tak nieelegancko. Nie robiła z raka tragedii. – Adam Natanek przeżył szok. Ale wziął się w garść. Ile on ciepła i dobroci dla niej miał – mówi Jolanta Polberg, przyjaciółka Danusi. Operacje, naświetlenia, kobalt. Najpierw w Lublinie, potem w Warszawie. – Ostatni raz widziałem się z Danusią po zakończeniu leczenia w Warszawie. Mimo że ciężko chora, uśmiechała się promiennie. Była ulepiona z dobroci. Miała serce jak Brama Floriańska w Krakowie – śmieje się Jerzy Korolus, przyjaciel Natanków. Najgorsza była noc po wigilii. – Wtedy Natanek pokazał, co potrafi. Nie było zaraz, za chwilę. Nie było mowy o pielęgniarce. Nie dał nikomu dotknąć Danusi. A ona leżała. Zawsze w czyściutkiej koszulce. Jak zawsze elegancka. Pachnąca – mówi Jolanta Polberg. Jolanta Polberg przeprowadziła się bliżej mieszkania Natanków; żeby być bliżej Danusi. A Danusia miała zaprogramowany telefon. Wystarczyło raz nacisnąć, by zadzwonić do Joli. W dzień lub w nocy. – Widziałam, jak Natanek łagodniał w trakcie jej choroby – mówi Polberg. On? Nie znoszący sprzeciwu sceniczny dyktator? – Tak się dobrali. Umiała wszystko z nim załatwić. Miała swoje sposoby. Pan wie, że przez czterdzieści lat małżeństwa nigdy się nie pokłócili? Wielbicielem Danusi jest również znany z telewizji Bogusław Kaczyński. Dla niego Pani Natanek to drugie wcielenie św. Franciszka. – W jej sercu było dużo miejsca. Po równo dla zwierząt i dla ludzi. Pamiętam taką scenę: Danusia spaceruje. Podchodzi pan w rozchełstanej koszuli. Marynarka w nieładzie. – Potrzebuje pan pieniędzy – pyta Danusia. – Nie, mam kłopot. Suka wpadła pod samochód. Co robi Natankowa? Wysyła Natanka pod wskazany adres. Wiezie psa do weterynarza. Płaci za operację. Na trzy dni przed śmiercią w szpitalu wypytywała doktora jak urządzi swoje mieszkanie. Doradzała, co i gdzie ma postawić. Nazajutrz straciła przytomność i już jej nie odzyskała. Wcześniej tylko zdążyła powiedzieć Joli, żeby zajęła się psami. – I spojrzyj przychylnym okiem na Natanka, czy mu czegoś nie trzeba. – Ból nie był najgorszy. Robiłem zastrzyki. Pielęgnowałem... – wspomina teraz Natanek. Najgorsze, to patrzeć na bezsilność wspaniałych lekarzy. Wie pan, przyszedł taki moment, że po operacjach i bombach kobaltowych niewiele z niej zostało... – W miłości najważniejsza jest pielęgnacja uczucia. W chorobie też. Choroba jest największą próbą miłości. Adam Natanek wyszedł z tej próby zwycięsko. – I co z tego? – pyta smutno. O 21.30 w I programie Polskiego Radia Bogusław Kaczyński zaczyna swoją stałą audycję. Adam Natanek włącza dwa radia i jeszcze dwa magnetofony. Na wszelki wypadek. – Za chwilę usłyszycie pieśń na głos i fortepian Mieczysława Karłowicza „Zasmuconej” w wykonaniu wspaniałej śpiewaczki, Danuty Damięckiej-Natanek – słychać Kaczyńskiego. Adam Natanek podkręca sprzęt. Po chwili z głośników płynie mocny, wyrazisty głos. W radość przejdzie żal Ze snu ziemia się ocuci Ciepły spadnie deszcz Wróci wiosna, kwiaty wrócą Wróci chwila róż...
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama