Reklama
Pacjenci lepsi i gorsi
Starostwo będzie musiało rozstrzygnąć, kto ostatecznie powinien zajmować budynek przy al. Piłsudskiego 64 a. Czy pacjenci oddziału rehabilitacji, czy też niepełnosprawni intelektualnie podopieczni ośrodka wsparcia.
- 05.06.2006 19:49
Na razie władze udają, że problemu nie ma. Obie strony konfliktu zgadzają się tylko w jednym, że dla jednych i drugich budynek jest za mały. Szczególnie w sytuacji, kiedy tak ośrodek, jak i oddział szpitalny chcą się rozwijać. Kogo więc czeka wyprowadzka? – Nie chcemy pozwolić na to, żeby osiem miesięcy po powstaniu ośrodka, ktoś decydował, że trzeba nas przenieść w inne miejsce. Tak można postąpić z meblami, ale nie z ludźmi – mówi Dorota Ostrowska, kierownik Powiatowego Ośrodka Wsparcia „Przystań”. – Stoimy też na stanowisku, że nie oddamy więcej szpitalowi ani metra kwadratowego. Już teraz trudno nam się pomieścić.
Budynkiem przy Piłsudskiego, zarządza Dom Pomocy Społecznej w Różance. W październiku ubiegłego roku powstał tam ośrodek wsparcia „Przystań”, podlegający DPS. Ośrodek dzięki finansowej pomocy m.in. samorządu i PFRON wyremontował, wyposażył i przystosował budynek do potrzeb niepełnosprawnych. Potem wydzierżawił całe piętro szpitalowi, a sam ograniczył działalność do parteru i od niedawna, strychu. Z pomieszczeń korzysta codziennie blisko 40 podopiecznych, którzy w ciągu dnia mają tutaj możliwość korzystania z terapii zajęciowej i pomocy psychologiczno-pedagogicznej. – Teraz szpital chce od nas kolejnych pomieszczeń, a dyrektor nie ukrywa, że interesuje go zajęcie całego budynku – skarży się Ostrowska.
Andrzej Wiśniewski, dyrektor włodawskiego szpitala, rzeczywiście przyznaje, że gdyby mógł, bez problemu zagospodarowałby cały budynek. Pacjenci czekają na łóżko na tym oddziale po kilka miesięcy. – Potrzeby są ogromne – mówi Wiśniewski. – Mam 18 łóżek, a nawet dwa razy więcej byłoby za mało. I właśnie o to chodzi w całej sprawie. Żeby utrzymać i rozwijać oddział.
Żadna ze stron nie myśli o przeprowadzce do innych pustych budynków. Ośrodek: bo zainwestował w ten, który zajmuje, szpital: bo w żadnym innym nie można prowadzić hospitalizacji. – Mamy ten sam cel – mówi Wiśniewski. – Chcemy pomóc ludziom. Ale skoro nie możemy się porozumieć, to decyzję w tej sprawie powinno podjąć starostwo.
Ale czy podejmie? Starosta Edward Łągwa zapytany o sprawę konfliktowego budynku należącego do starostwa odpowiada: „Nie ma żadnej sprawy”. Przyznaje jednak, że w sprawie, której nie ma, odbyło się spotkanie zainteresowanych stron.
– Nie zapadły jednak żadne konkretne decyzje i nie wyznaczono terminu następnego spotkania – mówi Łągwa. Dodaje też, że choć, jako starosta, ma wyrobione zdanie na temat całej sytuacji, to nie zamierza go upubliczniać. •
Reklama













Komentarze