Samostój policyjny
Wczoraj białostocka prokuratura przesłuchiwała trzech byłych pracowników logistyki Komendy Głównej Policji, oskarżanych o nadużycia przy zakupie samochodów terenowych Aro. Auta zaczęły się rozpadać, gdy tylko trafiły do komend. Także na Lubelszczyźnie.
- 23.08.2006 20:18
Już od roku 8 takich pojazdów służy policji w woj. lubelskim. Po jednej sztuce dostały komendy w Janowie Lubelskim, Hrubieszowie, Tomaszowie Lubelskim, Łęcznej, Biłgoraju, Zamościu, Bełżycach i Krasnymstawie.
Komenda z Łęcznej przekazała rumuńskie auto na posterunek w Ludwinie. - Od razy cztery razy się zepsuło - mówi st. aspirant Marian Krupa, szef posterunku. - A to olej wyciekał z mostów, a to nie było świateł, a to drzwi się nie domykały. Jednym słowem, samochód jest niechlujnie zmontowany.
Policjanci z Ludwina mają miesięczny ryczałt na Aro w wysokości 600 kilometrów. - Przez rok użytkowania rzadko udało się wykorzystać ten limit kilometrów. Bo auto przeważnie stoi w serwisie - dodaje st. aspirant Krupa.
Aro, to nie tylko problemy techniczne. - Ten samochód nie jest przystosowany do służby policyjnej - zwraca uwagę podinspektor Mariusz Gap, zastępca szefa KP w Krasnymstawie. - Przedział dla aresztanta jest tak mały, że pies tam nie wejdzie.
Policjanci jednak dostrzegają plusy tego auta. Aro mają dobre, oszczędne silniki. Są to polskie diesle z Andrychowa. - Auto ma napęd na cztery koła. Tyle, że skorzystać z tego podczas pościgu jest bardzo trudno. Dlatego, że przedni most trzeb załączyć ręcznie, przekręcając koronki w przednich piastach. Za to w terenie radzi sobie lepiej od Uaza. Późną jesienią od razu włączamy napęd 4x4 i tak jeździmy całą zimę - dodaje aspirant Krupa.
-
Policja kupiła 105 Aro. Każdy kosztował 40 tysięcy złotych - mówi Paweł Biedziak z Komendy Głównej Policji w Warszawie. - 90 proc. tych samochodów już przeszło przez naprawy gwarancyjne, realizowane przez dostawcę tych pojazdów, czyli firmę Damis. Nikt nie ukrywa, że samochody są beznadziejne.
Policja nawet nie myśli o zwrocie tych aut do Damisu. - Jest już za późno i nie ma takiej możliwości prawnej - dodaje Biedziak. Teraz sprawą zakupu rumuńskich aut zajmuje się warszawska prokuratura, która bada, czy przetarg na aro był \"ustawiony”.
Reklama













Komentarze