Zwalczą głupotę na dwóch kołach
Pojawiają się około godziny dwudziestej. Robią kilka rundek na pełnym gazie po al. Spółdzielczości Pracy i znikają. Za godzinę \"powtórka z rozrywki”. Policja zapowiada walkę z szalonymi motocyklistami.
- 25.09.2006 20:28
Problem dokładnie znają mieszkańcy dużych osiedli, szczególnie przy nowych, równych drogach, ulubionych przez nocnych jeźdźców. Pani Ela mieszka przy ulicy Sekutowicza. Okna jej mieszkania wychodzą na dwupasmówkę al. Spółdzielczości Pracy - czyli na jedno z ulubionych miejsc motocyklistów. - Najgorzej jest w piątkowe i sobotnie wieczory - mów pani Ela. - Przyjeżdża kilka motocykli i zaczynają się wyścigi. Silniki wyją, szyby drżą w oknach. Nie można wytrzymać.
Motocykliści szczególnie pokochali wyścigi na krótkich dystansach: od świateł do świateł. Punktem honoru jest przejechanie między sygnalizatorami na jednym kole. - To bardzo niebezpieczne zabawy - mówi podinspektor Artur Ertman, szef sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Problem dokładnie znamy. Jak tylko otrzymujemy sygnał o szaleńczych popisach, zaraz wysyłamy radiowóz. Niestety, na ogół nie ma po nich śladu.
Motocykliści bawią się z policją w kotka i myszkę. Stosują sztuczki, aby ich nie rozpoznały nawet policyjne kamery. - Podginają tablice rejestracyjne, tak byśmy na zdjęciu z fotoradaru nie zidentyfikowali właściciela. Jazda na jednym kole, to także sposób na ukrycie danych - tłumaczy podinspektor Ertman.
Jednak policja nie składa broni. Właśnie szykuje szeroko zakrojoną akcję. - W najbliższym czasie zarzucimy sieć, aby wyłapać tych najbardziej niebezpiecznych - dodaje Ertman. Nowym orężem będzie urządzenie do mierzenia natężenia poziomu hałasu, które policja otrzymała wczoraj od Urzędu Miasta Lublin. - Jeżeli motocykl będzie za głośny, wówczas kierowca na miejscu straci dowód rejestracyjny. Do domu wróci na piechotę - mówi krótko szef miejskiej drogówki.
Reklama













Komentarze