Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Miasto pachnie chryzantemami

Ulicę Lwowską przykrył już kolorowy dywan wieńców i wiązanek. Jak co roku przed Świętem Zmarłych kupcy liczą na krociowe zyski. Trochę asekuracyjnie twierdzą, że interes jeszcze na dobre się nie rozkręcił.
- Klienci zatrzymują się, pochylają nad wieńcem, czy wiązankami i dalej idą swoją drogą - mówi jedna ze sprzedawczyń. - Wydaje mi się, że dopiero badają ceny i wypatrują, gdzie jest najtaniej. Nie tylko na ul. Lwowskiej, ale i wzdłuż murów obu chełmskich nekropolii pojawiły się nowe twarze. Kupców i towaru jest tam wielokrotnie więcej niż przed tygodniem. Można by pomyśleć, że armia ludzi na ten przedświąteczny czas zarejestrowała działalność gospodarczą, by zarobić duże pieniądze. - Do tej pory nikt taki jeszcze się do nas nie zgłosił - mówi Radzisława Kaznowska, która w Urzędzie Miasta Chełm zajmuje się ewidencją działalności gospodarczej. - A zatem te nowe twarze, to ludzie wynajęci przez kupców, którzy na co dzień handlują w swoich sklepach, ale też mają pozwolenie na tak zwaną sprzedaż detaliczną towarów poza siecią sklepową. Dla nich dwa tygodnie przed 1 listopada to czas pospolitego ruszenia. Do pomocy angażują całe rodziny i zaufanych znajomych. Obstawiają nimi po kilka stanowisk ze wszystkim, co klienci chcą zanieść na groby bliskich. Polem ich działania są nie tylko miejskie nekropolie, ale i cmentarze w terenie. Docierają wszędzie tam, gdzie spodziewają się sprzedać swój towar. Nasza rozmówczyni, która twierdziła, że klienci dopiero szykują się do świątecznych zakupów przyznała, że wieńcami i wiązankami przyszło jej w tym roku handlować przez przypadek. Po prostu jej ciotka się rozchorowała i musiała ją zastąpić. Zapytana, czy ciotka powierzając jej interes wcześniej powiadomiła o tym Powiatowy Urząd Pracy i Inspekcję Pracy, tylko się roześmiała. Tak samo zareagowała na pytanie, czy jej pracodawczyni ubezpieczyła ją w ZUS i czy odprowadziła do Urzędu Skarbowego podatek od jej wynagrodzenia. - Przecież ja u ciotki nie pracuję, ja jej tylko pomagam - mówi. Problem w tym, że taka odpowiedź może nie zadowolić na przykład inspektora pracy. Ten po prostu spojrzy na tę relację pomiędzy krewnymi przez pryzmat szarej strefy. - Czy spojrzy? - To byłaby walka z wiatrakami - nieoficjalnie usłyszeliśmy w chełmskim oddziale Państwowej Inspekcji Pracy. - Nie sposób nad każdym sprzedającym postawić naszego człowieka. •

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama