Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Świeta w kilogramach

W koszykach więcej mleka, mięsa, cukru, twarogu i obowiązkowo szampan. Dłuższe kolejki i dużo dłuższe rachunki. W marketach święta widać i czuć już kilkanaście dni przed Wigilią. Nasze portfele będą je czuć wiele dni po
Supermarket na lubelskim osiedlu. 18 grudnia, godzina 7 rano. Pierwsi klienci ustawiają się do kasy. W koszyku świeże bułki, drożdżówki, jogurty, mleko i gazeta. Rachunki nie przekraczają 20 zł. Nie ma kolejek, choć ruch jest większy niż zwykle. Ale to dopiero rozbieg. Przygrywka. Prawdziwe szaleństwo zacznie się tu po godzinie 16, kiedy ludzie wyjdą z pracy i rzucą się na przedświąteczne polowanie. Pani Monika ma 36 lat, pracuje na uczelni. Zamiast talonów dostała w tym roku pieniądze - 400 zł. Postanowiła, że w sklepie idzie na całość. W koszyku pani Moniki jest już duża butla oliwy z oliwek, brązowy ryż, czerwone wytrawne wino za 18 zł, szampan, suszone grzyby, karton pomarańczowego soku, 4 czekolady, kilogram kabanosów, kiełbasa salami, sery pleśniowe, pomarańcze, limonki, ananas. I dużo, dużo więcej. - Tylko przed świętami pozwalam sobie na takie, co tu dużo mówić, ekskluzywne produkty. W piątek dokupię jeszcze świeże wędliny i mięso. Na pewno będzie indyk, a do tego sos żurawinowy. Uwielbiam ładować to wszystko do koszyka... Jak byłam mała, to o takich pysznościach można było wyłącznie pomarzyć. Pani Monika zostawia w kasie ponad 200 zł. Dużo? - Dużo, ale są też tacy, którzy płacą jeszcze więcej. Średni przedświąteczny rachunek waha się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych - mówi Justyna Wlazły, kierowniczka marketu. Rachunek jest prosty: codzienne zakupy mnożymy razy trzy, cztery lub pięć. Szampana, wódkę i chleb razy dziesięć. W przedświątecznym tygodniu w \"Stokrotce” sprzedaje się 1300 litrów mleka dziennie (normalnie 400). Twarogu idzie 50 kg, a cukru nawet pół tony. Pomarańczy i bananów po 100 kg. Wódki: 50 litrów. - Rekord należy do szampana, którego sprzedajemy 120 litrów w ciągu dnia - wylicza Wlazły. To nie wszystko. Okazuje się, że przed świętami znakomicie sprzedaje się... papier toaletowy. I to ten najlepszy; mięciutki, pachnący i we wzorki. - Cały czas uzupełniam półki - mówi Michał Rzepecki, magazynier. - Podobnie z proszkiem do prania, płynami do szyb, pastą do podłóg. Zakręcony ogonek niezmiennie ustawia się też do stoiska mięsnego. Po najlepsze kąski. Polędwica, kabanosy, szynka do pieczenia, pasztet i schab bez kości idą jak świeże bułeczki. - I przy okazji można wymienić się przepisami - mówi Joanna Wysocka-Szeliga, która na mięsie i wędlinach zna się jak nikt inny. Cztery dziewczyny uwijają się za ladą między krajalnicami a wagą. Tną, porcjują, ważą i pakują. - Wesołych świąt! - kłania się starszy pan, wkładając do koszyka pokrojony w plasterki baleron. - Tacy właśnie są ludzie przed Bożym Narodzeniem: mili, wyrozumiali, uprzejmi - uśmiecha się pani Joanna z mięsnego. Ale nie wszystkim udziela się przedświąteczna euforia dobroci i życzliwości. Tu zależność też jest prosta: więcej klientów, więcej złodziei. Albo inaczej: w klientach budzi się niczym nieokiełznana żądza posiadania; posiadania gratis. - Niestety, przed świętami na kradzieżach łapiemy więcej tzw. normalnych, porządnych ludzi - mówi Justyna Wlazły. Klasyka tego gatunku to koszyk z zakupami, za które klient płaci, a w kieszeni wynosi dziesięć plasterków szynki albo pod szerokim płaszczem upchane 2 kg schabu. Dezodorant, albo... sznurówki. - 2 komplety sznurówek za 12 zł próbował wynieść z naszego sklepu wysokiej rangi urzędnik miejski - ujawnia pani Justyna. - Kiedy został złapany, przepraszał i natychmiast chciał zapłacić. Prosił o dyskrecję, żeby tylko ta sprawa się nie wydała. Po 18 temperatura w sklepie rośnie. Wydłużają się kolejki, koszyki wypełniają się po brzegi. Coraz ciaśniej przy półkach. Czynne są już wszystkie kasy. - Przed świętami sprzedaje się po prostu wszystko - rozkłada ręce Agnieszka Szumska, kasjerka. Podobno największe koszyki to te, za które klienci płacą talonami otrzymanymi w ramach świątecznych prezentów od pracodawców. - Dostałem talony za 200 zł - chwali się pan Marek. W koszyku pana Marka jest kawa, herbata, cukier, mąka, margaryna, woda mineralna, słodycze, wódka. - Ojej! - łapie się za głowę mężczyzna, gdy widzi rachunek. - Przekroczyłem o prawie 50 zł! Z czego by tu zrezygnować? Nie ma z czego. Święta to święta. Dochodzi 21.30. Do sklepu wpadają ostatni klienci. Zdyszani, rozpędzeni. Ale gdy popychają przed sobą koszyk, nagle przestaje im się spieszyć. Wybierają coś z półki, z powrotem odkładają, w koszyku niewiele przybywa. - Maruderzy - kwituje kierowniczka sklepu. - Widać, że nie przyszli na świąteczne zakupy. \"Świątecznych” rozpoznaję na kilometr. To najlepsi klienci pod słońcem.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama