Jezus przyszedł do niej w tańcu
Była radosna i promieniowała pięknem. Widziała Jezusa. Pragnęła, żeby przeniknął ją całą. Inne zakonnice tego nie rozumiały. Mówiły jej, by \"wybiła sobie z głowy, żeby Pan Jezus miał poufale przestawać z taką nędzną, że tylko ze świętymi w ten sposób obcuje”.
- 21.11.2007 13:37
- Było to na początku mojego nowicjatu. Uczyłyśmy się szyć stroje zakonne, kiedy do szwalni weszły dwie starsze siostry. Nowicjuszka, która nas uczyła, powiedziała, że przygotowują się one do ślubów wieczystych. Byłam ciekawa, jak wyglądają siostry, które od 7 lat są w zgromadzeniu. Myślałam, że są już zapewne święte, mają aureolę, tylko ja, niegodna, nie mogę jej zobaczyć. Jedna z nich była bardzo rozradowana i emanowało z niej jakieś piękno. To była siostra Faustyna. Potem uczestniczyłam w jej ślubach wieczystych - wspomina siostra Beata Piekut z Kongregacji Sióstr Matki Bożej M Urodziła się 25 sierpnia 1905 roku w Głogowcu. Przez kilka lat uczyła się w wiejskiej szkole. Z braku pieniędzy wylądowała w piekarni w Aleksandrowie, zostając na dwa lata pomocą domową. Potem była służącą w Łodzi. I wpadła na pomysł, że jej miejsce jest w zakonie
I w wieku 18 lat poprosiła o pozwolenie na wstąpienie do zakonu. Ale rodzice stanowczo odmówili, bo nie było ich też stać, żeby została zakonnicą.
Kiedy rodzice powiedzieli \"stop” Helena oddała się \"próżności życia”.
- Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami. Unikałam wewnętrznie Boga, a całą duszę skłaniałam się do stworzeń. Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy - pisała w pamiętniku.
Podczas zabawy tanecznej miała niezwykle widzenie. Zobaczyła umęczonego Jezusa, odartego z szat i okrytego ranami.
Jezus miał jej powiedzieć: \"Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz?”.
Wtedy podjęła decyzję, że wstąpi do klasztoru.
30 kwietnia 1926 roku przeżyła w Krakowie obłóczyny. Została Marią Faustyną. Pracowała w domach zakonnych w Wilnie, Warszawie, Płocku, coraz bardziej podupadając na zdrowiu. Zmarła 5 października 1937 roku. Z powodu temperamentu nie miała w zakonach lekko.
Siostry widziały w niej fantastyczkę i histeryczkę, która zasłaniała się nadprzyrodzonymi wizjami po to, żeby wymigać się od ciężkiej pracy. Jak bardzo się myliły.
Tak wspomina to zdarzenie: Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką.
I usłyszała: Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić jej będę jako Swej chwały.
Dotychczas nikt nie zdawał sobie sprawy kim tak naprawdę była Faustyna i jakich doznawała wizji.
Mówiono jej, by \"wybiła sobie z głowy, żeby Pan Jezus miał poufale przestawać z taką nędzną,
że tylko ze świętymi w ten sposób obcuje”.
Ksiądz Michał kazał Faustynie pisać Dzienniczek.
Zaczęła spisywać swoje wizje.
Pisała o wielkiej tęsknocie i wielkiej miłości.
Choć żyła tylko 33 lata, to jej życie obfitowało w nadzwyczajne objawienia i wizje.
W Dzienniczku napisała, że doznała kilkunastu objawień Matki Bożej. Miała oglądać św. Józefa, św. Barbarę, polecającą, aby ofiarowała dziesięć dni komunii św. za kraj. A nawet kilkakrotnie Anioła Stróża. Ale to jeszcze nie wszystko.
Ponoć miała przenoszenia się z miejsca na miejsce. I była stygmatyczką.
Jej Dzienniczek został przetłumaczony na wiele języków.
Codziennie o godz. 15, w godzinie śmierci Jezusa - wierni powtarzają słowa zapisane w \"Dzienniczku”: \"Dla Jego bolesnej Męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata”.
Reklama













Komentarze