Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

PRL wiecznie żywy (wideo)

Dnia 18 lutego na placu 25-lecia PRL-u w Świdniku odbyła się nielegalna demonstracja z udziałem wrogich sił antykomunistycznych.
Grupka prowokatorów siała ferment wśród robotniczej braci rozpowszechniając nieprawdziwe informacje godzące w ludową ojczyznę i Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Wbrew kłamliwym opiniom, rozsiewanym przez imperialistyczną propagandę, jakoby na placu polała się krew, rozmowy funkcjonariuszy MO z wrogim elementem przebiegały w pokojowej i przyjaznej atmosferze. - Obywatele, proszę się rozejść! Ta demonstracja jest nielegalna! W przeciwnym razie użyjemy siły! - nawołuje przez megafon komendant MO Piotr Śliwiński. Wyją syreny. Uzbrojeni milicjanci ustawiają się w kordonie. - Rozejść się, rozejść! - wtórują komendantowi. Za chwilę milkną. Uderzając pałkami w tarcze ruszają na falujący tłum. Ludzie w tym starciu nie mają szans. Cofają się, przewracają, rozpierzchają na boki. Słychać krzyki: - So-li-dar-ność, So-li-dar-ność! Lecą gałki ze śniegu. Kilku młodych mężczyzn rzuca się na milicjantów. Na twarzach funkcjonariuszy widać wściekłość, zawziętość. Na oślep walą pałami. Potem wloką chłopaków do milicyjnego UAZ-a. Wrzucają do środka jak worek kartofli. Starsza kobieta rzuca się na ratunek: Bandziory jedne, puścić chłopaka! Bo jak wam dołożę!... - krzyczy do milicjantów i okłada ich torebką po głowach. UAZ odjeżdża z aresztowanymi, a milicjanci wyciągają z tłumu kolejne osoby. Miejsce akcji: plac Konstytucji w Świdniku (dawniej plac 25-lecia PRL). Czas akcji: 19 lutego 2008. Bohaterowie: aktorzy z teatru Puk-Puk, uczniowie z II LO w Świdniku. I mieszkańcy Świdnika. Niektórzy z tych ostatnich wiedzieli, że uczestniczą w zainscenizowanych scenach rodem z PRL-u i stanu wojennego. Zostali uprzedzeni, że happening ma przypomnieć świdniczanom słynne spacery z lutego ‘82 r. Pani Zofia nałożyła niemodną od lat jesionkę, do tego czapkę i kołnierz z lisa. Prawdziwego; z pyszczkiem i łapkami. W ręku torebka ze świńskiej skóry, która ściemniała po latach. - Tak byłam ubrana w lutym \'82, kiedy w porze Dziennika Telewizyjnego wychodziłam na ulice Świdnika. Na nasze świdnickie spacery - wspomina Zofia Górska, nauczycielka. - Tego się nie zapomina. To zostaje w człowieku na zawsze Pani Zofia pierwsza ustawiła się w kolejce do sklepu, który obsługują dwie siedemnastoletnie uczennice z II LO. - Czekoladę dla dziecka poproszę - grzecznie podała kartki żywnościowe. - Nie ma! Wyszła! - odpysknęła znakomita w roli sklepowej Katarzyna Gromada. - Jak nie ma?! - zdenerwował się mężczyzna w średnim wieku. - Cało noc stałem, to jak nie ma?! - Troche kultury, bo przerwe zrobimy - zagroziły obrażone sklepowe. - Zamiast czekolady ocet może być. Bierze, czy nie? - Dzisiaj, jak patrzymy na te kartki, to jest trochę sentyment, czasem pojawi się uśmiech na twarzy, ale wtedy to była najcenniejsza rzecz pod słońcem - wspomina Zofia Górska. - Pamiętam, jak kiedyś zginęły mi wszystkie kartki... Dramat, po prostu dramat. Jakbym straciła dorobek całego życia. Bo przecież coś trzeba było jeść. Kolejka do sklepu faluje nerwowo. Nie dość, że sklep został zamknięty nie wiadomo dlaczego, to po jego otwarciu przed ludzi wepchał się milicjant. - Gdzie? Gdzie bez kolejki?! - naskoczyła na niego Danuta Domaradzka. - Spokój obywatelko! Bo zrobimy z wami porządek! - milicjant na to groźnie. A ona dawaj okładać go kulą po plecach. Bojowo, jak ćwierć wieku temu. - Brałam udział we wszystkich spacerach - opowiada pani Danuta. - Nawet mężowi się naraziłam, bo jemu to się nie podobało. Bał się ZOMO i różnych represji. A ja stawiałam w oknie telewizor, gasiłam światło i wychodziłam na ulicę. Raz tak niefortunnie go ustawiłam, że polała się na niego woda, do tego jakaś uszkodzona wtyczka i telewizor spłonął. To też było znamienne. Starsza pani, która już na samym początku spontanicznie rzuciła się na milicjantów, żeby odbić młodego chłopaka, nie kryje swojej niechęci do funkcjonariuszy w niebieskich mundurach. - Bandyci wrócili! Mafia jedna - powtarza pod nosem. Choć, jak się okazuje, od początku wiedziała, że bierze udział w przedstawieniu. - To trzeba pamiętać, bardzo trzeba pamiętać. Żeby ta historia nigdy się nie powtórzyła.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama