Reklama
Król i macocha oberwą po uszach
Rozmowa z Jerzym Bielunasem, reżyserem sobotniej premiery \"Dzikich łabędzi” w lubelskim Teatrze Andersena
- 04.03.2008 20:05
• Reżyserował pan koncerty poświęcone Markowi Grechucie, Kalinie Jędrusik i polskiemu papieżowi, pisał piosenki dla zespołu Voo Voo. Teraz chce pan rozśpiewać lubelskich lalkarzy?
- Napisałem piosenki do spektaklu \"Dzikie łabędzie”, zrobiłem adaptację tekstu i reżyseruję jedną z najbardziej znanych bajek Andersena. W gotyckim stylu, z elementami horroru.
- O złym królu, który ożenił się ze złą królową. Królowa wysłała córkę króla na wieś. Jako zła macocha zamieniła synów w dzikie łabędzie. Pomimo mrocznego klimatu sztuka kończy się happy endem.
- To jest sztuka o miłości. O czymś bardzo niemodnym.
- O tym, że ktoś drugi jest ważniejszy niż ja. Że trzeba umieć na niego patrzeć. To jest także sztuka o cierpliwości, której przykładem jest morze. Miękkie fale uderzają o skały i te z czasem je kruszą.
- Teatr ma 9 nowych mikrofonów bezprzewodowych, cały spektakl zaśpiewamy. Scenografia jest symboliczna, wszystko załatwiamy bogatymi kostiumami i światłem.
- W oryginale zły król z macochą znika ze sceny. Nie wiadomo co się z nimi stało. Ja wyciągam ich na scenę w finale, żeby od dzieci dostali po uszach.
Reklama













Komentarze