Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

15 ton Chrystusa

Witold Marcewicz zaraz zabierze się ze pomnik młodej dziewczyny, która zginęła w wypadku samochodowym.
Dziewczyna była w ciąży. I jak tu wyrzeźbić twarzyczkę dziecka? W Bełżycach pracownię Marcewicza wskaże każdy. Prosto, jak na Opole Lubelskie, prawie naprzeciw cmentarza. O 20 wiosenny deszcz zacina na zmianę z podmuchami zimnego wiatru. W zmroku widać kamienne płyty i głazy. Drzwi do pracowni otwarte na oścież. Słychać stuk dłuta i śpiew: \"Bo serce ułana, gdy położysz je na dłoń/ na pierwszym miejscu panna/przed panną tylko koń”. - Chodzi o Medzia, weterana wojny polsko-bolszewickiej - tłumaczy Witold Marcewicz. Młoda twarz, roześmiane oczy, czapka przysypana pyłem spod diamentowej szlifierki. Medzio to koń weteran, który dożywał na łaskawym chlebie. Potem poszedł do nieba.- Zgłosił się do mnie 95 letni kawalerzysta z Londynu i zamówił sobie pomnik Medzia - śmieje się Marcewicz. Zrobił lwa przed zamek lubelski, to i konia zrobi. Ojciec Bolesław był stolarzem. - Zdolny był. Skrzypce zrobił, a nawet akordeon - mówi Witold Marcewicz. Na 62 lata za nic nie wygląda. Chciał być bokserem i walczyć na ringu. Na takie zachcianki pieniędzy w domu jednak nie było. - Zostałem rzeźbiarzem i walę w kamień - śmieje się Witold. W podstawówce przepadał za lekcjami rysunku. Ciągnęło go do rysowania twarzy z profilu. A że talent miał, to rysował za całą klasę. - Kiedyś w ciągu godziny narysowałem po kolei każdemu. Nauczyciel zabrał się za ocenę, posypały się piątki. Wydało się, że to ja. Poszedłem do kozy - opowiada Marcewicz. Po kozie nauczyciel zabrał małego Witka do apteki, kupili olej lniany, terpentynę. Pokazał, jak gruntuje się podobrazie. Witek dorwał się do farb. Malował łąki, pejzaże, kościół. - W końcu wziąłem się z kopie starych obrazów. Miał wtedy jakieś 8 lat. Podpatrzył, że te obrazy były sczerniale. - To wziąłem sadzy z komina, domieszałem do lejnej farby. I namalowałem Jezusa w Ogrójcu. Potem ten Jezus za mną chodził... 15 ton Chrystusa Chciał być złotnikiem. Potem artystą. Ale ojciec stwierdził, że Witek biedy klepał nie będzie i pod płotem nie zdechnie. Wysłał syna do budowlanki. - W wieku dwudziestu lat zostałem mistrzem budowlanym. Stawiałem wieżowce na LSM-ie - opowiada Marcewicz. Pewnego dnia... - Wziąłem do ręki bloczek belitu i zacząłem rzeźbić. Wyszła głowa Chrystusa. Z Kawałkami cierniowej korony - opowiada Witold Marcewicz. Dziś rzeźbi w najtwardszych kamieniach. - Skończyłem Chrystusa wyrzeźbionego w 15 tonowej skale. Już można go zobaczyć na prawosławnym cmentarzu w Lublinie. Jak się robi Chrystusa? Najpierw odcina się profil trapezu na trakach linowych. Rozsadza, co trzeba. Potem odcina zbędne kawałki na pile. Teraz do akcji wkracza mniejsza piła z diamentową tarczą. Potem idą dłuta, sprężone powietrze. Płuca oblepia czarny pył. - Wie pan, że ja jeszcze lekarzowi nie dałem zarobić. Twardy jestem - mówi Marcewicz. Choć wyrzeźbił setki rzeźb, z jedną ma najwięcej wspomnień. I łez. Chodzi o orła w koronie, który dziś wieńczy pomnik Konstytucji 3 Maja na Placu Litewskim w Lublinie. Po kilkudziesięciu latach poniewierania się w krzakach przy szalecie miejskim został przesunięty o kilkanaście metrów. W końcu 1980 roku Henryk Łusiewicz wmówił partii, że przed wojną pomnik był uwieńczony orłem w koronie. Monument odsłonięto 3 maja 1981 roku. Na uroczystości było 70 tysięcy ludzi. - Pamiętam, jak w nocy montowałem orła w koronie. Tuż obok stał pomnik sowieckiego żołnierza. Miałem łzy w oczach - mówi Marcewicz. Po 1989 orzeł obrósł legendą, a Marcewicz został niemal etatowym rzeźbiarzem i kamieniarzem Lublina. Zrobił replikę Lwa, symbolu Lwowa u podnóża Zamku Lubelskiego, pomnik ofiar Katynia w kościele Garnizonowym, pomnik Legionistów 8 pułku piechoty Legionów i wiele innych. Dumą Marcewicza jest rekonstrukcja portali na Starym Mieście w Lublinie. Wykonał tu iście mistrzowską robotę. Sam zresztą przyznaje, że trzeba było tu zegarmistrzowskiej precyzji. We wtorek 29 kwietnia ma jubileusz, który odbędzie się w Trybunale Koronnym. Marcewicz siedzi w drukarni i pilnuje albumu \" Historia wykuta w kamieniu”. Dobiera zdjęcia na wystawę dokumentującą jego prace w Wojewódzkim Ośrodku Kultury. - Dostałem list od Ryszarda Kaczorowskiego, byłego prezydenta Rzeczypospolitej, rezydującego w Londynie. Napisał mi, że realizuję ideę \"Bóg, honor i ojczyzna”. Przyjedzie na mój jubileusz - cieszy się Marcewicz. A w środę siądzie w zapylonej pracowni, żeby wyrzeźbić pomnik dziewczyny, która zginęła w wypadku samochodowym. - Była w ciąży. I jak tu wyrzeźbić twarzyczkę dziecka? - zastanawia się mistrz. To chyba trudniejsze niż 15 ton Chrystusa...
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama