Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Woda jest, turyści są. Tylko ratowników brak

Nie tylko zły stan wody jest przyczyną zamykania kąpielisk. To również brak ratowników. Samorządy chcą w ten sposób oszczędzić, mimo że koszty związane z ich zatrudnieniem nie są wysokie
Woda jest, turyści są. Tylko ratowników brak
Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Lublinie sprawdziło 26 jezior i zalewów na terenie naszego województwa. W 10 miejscach brakowało ratowników. - Sytuacja zmienia się na lepsze, ale bardzo powoli. Nadal są miejsca, gdzie właściciele ośrodków i samorządowcy nie zapewniają turystom bezpieczeństwa.

Najbardziej kuriozalne są sytuacje, kiedy gmina pozyskując środki unijne oddaje do użytku piękną plażę z całą infrastrukturą, m.in. pomostem, parkingami, zewnętrzną siłownią, a nie zatrudnia ratownika - mówi Robert Wawruch, prezes WOPR w Lublinie. - Przygotowując taką inwestycję nad wodą powinno się przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo i zabezpieczyć w budżecie środki na zatrudnienie ratowników. Tym bardziej, że nie są to duże kwoty. Zatrudnienie dwóch ratowników na sezon to koszt ok. 10-15 tys. zł. Nie wierzę, że samorząd nie może znaleźć takich pieniędzy.

Brak finansów to najczęściej pojawiający się argument. Tak tłumaczą się nie tylko samorządy ale i właściciele prywatnych ośrodków. - Usłyszałem, że zgodnie z przepisami musimy mieć przynajmniej dwóch ratowników. Nie stać nas na to - tłumaczył nam w piątek Antoni Kobielas, właściciel Pensjonatu Bankowego w Okunince, który po kontroli WOPR zdecydował się na zamknięcie kąpieliska.

- W kilku miejscach obiecano nam, że ratownicy zostaną zatrudnieni od 1 sierpnia. Jak się chce, to można. To wymaga jednak zmiany mentalności. Niektórzy samorządowcy wychodzą z założenia, że turyści i tak przyjadą i zostawią pieniądze. Po co więc zatrudniać ratownika, skoro można oszczędzić - mówi Wawruch.
Koszty zatrudnienia dwóch ratowników na sezon to 10-15 tys. złotych

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama