Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Rola paździochów w życiu

Teraz mam żniwa życia. Za pięć lat idę na emeryturę i nie wyjeżdżam na żadną Florydę tylko w Bieszczady.
No, dobrze, tam też się czasami porozglądam, co by przerobić na agropellet - deklaruje Andrzej Łepecki, świdnicki laureat ogólnopolskiego konkursu \"Pomysł na firmę” realizuje właśnie wymyślony biznes. - Biuro to my mamy nieciekawe, ot, meble, komputer i segregatory - wyjaśnia Łukasz Łepecki, syn Andrzeja Łepeckiego, właściciela firmy Agropellet. - A produkcji też nie można zobaczyć, bo nasze paliwo powstawać będzie niby niedaleko od Lublina i Świdnika, ale to już województwo podkarpackie. W końcu z dwoma biznesmenami daje się umówić w miejscu pozyskania surowca czyli na… ściernisku. 10 lat bez urlopu Andrzej Łepecki ma życiorys jak prawdziwy świdniczanin, czyli taki: urodził się w Lublinie… - Bo nie było w Świdniku szpitala i się musiałem urodzić przy Lubartowskiej - podkreśla. Potem pracował jako konstruktor w WSK. Później był stolarzem, a jeszcze później pracował nad śmieciarkami, które mogły pracować na obszarach wiejskich. - Od dziesięciu lat nie miałem urlopu - przyznaje i po głębszym zastanowieniu przypomina sobie wizytę bożonarodzeniową u córki w Anglii. - Przez dwa tygodnie bez telefonów, rozmów o firmie, pracy, zupełnie nic. 75 000 Rok temu wspólnie z synem, studentem politologii UMCS, napisał biznesplan i wystartowali w ogólnopolskim konkursie \"Pomysł na firmę”. Trzeba było napisać projekt, który zainteresuje komisję złożoną z finansistów, biznesmenów i fachowców od praw rynku. Oni brali pomysł pod lupę i jeśli uznali, że ma ręce i nogi, dawali pieniądze na realizację. Ile? W sumie niedużo: 75 tys. złotych. Wniosek Łepeckich był jednym z półtora tysiąca, jakimi uczestnicy z całej Polski zasypali organizatorów. To coś dla kotów? \"Przyszła wygrana, przyszły pieniądze i trzeba je było wydać. A wszystko wzięło się stąd, że po kilku latach obserwacji i działań w sektorze nazywanym Odnawialne Źródła Energii (OZE), Biopaliwa czy nawet Agroenergetyka zaowocowało wnioskami, które były podwaliną sukcesu w konkursie” czytamy na stronie internetowej Agropelletu. To znaczy, że świdniczanie wygrali. Pan Andrzej siedzi teraz na cudzym polu koło Świdnika i napiera plecami na belę słomy. - To jest nasz główny surowiec - mówi skubiąc źdźbła. - Krótko mówiąc, taką słomę trzeba rozdrobnić i później sprasować zmieniając w granulat. Dla laika wygląda to jak pokruszone ciemnobeżowe dżdżownice delikatnie pachnące kurzem i polem. Właściciele kotów bezbłędnie rozpoznają w agropellecie kuzyna wszelkich drzewnych żwirków w stylu Pigwy. Przyjaciel człowieka - Nasz pomysł opiera się na strukturze agrarnej województwa lubelskiego - tłumaczy fachowo Łukasz Łepecki. - Pragniemy doprowadzić do wykorzystania w produkcji agropelletu wszystkich do dziś nie wykorzystanych pozostałości po produkcji rolnej. Można je z powodzeniem przetworzyć na agropellet będący paliwem odnawialnym i zdjąć przy tym z rolnika konieczność ich utylizacji. Łukasz zajmuje się wizerunkiem firmy, ma w małym palcu wszelkie przepisy i uważa, że Internet i nowe technologie są przyjacielem człowieka. A tu jeszcze praca magisterska Słoma i paździochy, czyli pozostałości po wiklinie czy wyłuskaniu np. gryki, fasoli i lnu nadają się do przerobienia na agropellet. - Pellet drzewny jest znany i stosowany do ogrzewania i w energetyce. Nasz ma w nazwie agro, żeby się od drzewnego odróżniał - dodaje Łukasz, który przyznaje, że koledzy na studiach dzielą się na tych co mu współczują, że zamiast studenckiego luzu jest zajęty w rodzinnej firmie i na tych co mu zazdroszczą tego zajęcia. Młody biznesmen musi dzielić czas między agropellet a myślenie o pracy magisterskiej. Będzie pisał o reklamie politycznej w Internecie. Łuskanie ma przyszłość Tymczasem plany Łepeckich sięgają kilku lat w przyszłość. Docelowo ma powstać kilka Lokalnych Centrów Przetwórstwa Biomasy, bo wożenie surowca z pola dalej niż 30-40 kilometrów przestaje być opłacalne. Centra powstaną tam, gdzie rolnicy podpiszą umowy na systematyczne dostarczanie paździochów czy słomy. - Teraz mam żniwa życia. W tym roku mam 50 urodziny, realizuję swój wymarzony projekt, dopinam wszystko, żeby działał. Ale za 5 lat, jak powstaną te centra, to pójdę na emeryturę. Nie, nie wyjadę na Florydę, wystarczą mi Bieszczady albo Roztocze - planuje pan Andrzej, który wie, że producenci ekologicznych paliw mają teraz swoje 5 minut. Unijne przepisy będą wymuszały na elektrowniach i ciepłowniach by oprócz węgla spalały określoną ilość przetworzonej biomasy. - Słoma i paździochy będą na wagę złota - żartują Łepeccy, którzy się nie zdziwią, gdy rolnicy więcej będą zarabiać na łodygach fasoli i pustych strąkach niż na tym, co wyłuskali. Świdniccy laureacci nie wykluczają, że w przyszłości sami będą hodować rośliny, które później przerobią na swój ekologiczny granulat. Ale to już chyba będzie problem pana Łukasza.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama