Idziemy na plażę, bierzemy po browarze
Przed nami ostatni weekend wakacji. Jeśli dopisze pogoda, to nad jeziora znów ściągną tłumy ludzi.
- 29.08.2008 11:51
Alkohol na plażach będzie lał się strumieniami. I nikt nie będzie się przejmował tym, że nie wolno pić. Bo jak się okazuje, wolno. I to wszystkim.
Sobotnie popołudnie. Przedostatni weekend tegorocznych wakacji. Na plaży nad jeziorem Piaseczno wypoczywa około stu osób. Przed wejściem na molo duża tablica z regulaminem kąpieliska. Jeden z punktów informuje: \"Zabrania się kąpieli osobom w stanie nietrzeźwym oraz wnoszenia alkoholu na teren kąpieliska i plaży”.
Ale mało kto się tym regulaminem przejmuje. Niewiele osób go czyta.
Tuż obok grupka młodych ludzi raczy się piwem. Pytamy gdzie można go dostać?
- Trzeba pójść tą ścieżką do końca, tam jest budka - bez problemu wskazują drogę. Idziemy. Budka jest. Piwo też. Po 4,50 za kufel.
Piją prawie wszyscy
Żeby dobrze wypocząć nie wystarczy już koc, olejek do opalania i słoneczna pogoda. Koniecznością staje się alkohol. Piją niemal wszyscy. Bez względu na płeć i wiek. Starzy i młodzi. Mężczyźni i kobiety. - Zamawiamy dwadzieścia beczek piwa na tydzień. Sprzedaż zależy od pogody, ale z reguły schodzi wszystko. Najwięcej oczywiście w weekend - mówi barmanka w klubie May Day nad Piasecznem.
Ratownicy widzą problem, ale nie wiele mogą zrobić. Co najwyżej zwrócić uwagę. - Ludzie, którzy przychodzą na pomost z alkoholem, są przez nas wypraszani. Mówimy im, żeby ewentualnie wypili go poza plażą. Czy się słuchają? Tak, tylko trzeba z nimi grzecznie, a nie z mordą. Bo tak to spojrzy na ciebie taki kątem oka, coś odburknie i tyle - mówi ratownik znad Piaseczna.
Rowerem do wody
A po alkoholu ludzka głupota nie zna granic. - Akurat kończyliśmy pracę i składaliśmy sprzęt na pomoście. Jeden koleś rozpędził się tu na rowerze. Był tak pijany, że nie widział siedzących na molo osób. Przejechał kołem po rękach ludzi i wjechał do wody. Wyciągnąłem go. Ledwo widział na oczy. Spytał tylko, gdzie jest rower. Mówię mu, że pewnie na dnie. Wyszedł, powiedział, że ma imieniny i poszedł - opowiada ratownik.
Ratownicy narzekają, że muszą się zajmować tropieniem pijących. A są przecież zatrudnieni po to, żeby ratować ludzi, a nie pilnować, czy zachowują się zgodnie z prawem.
- Wszystkiego i tak nie upilnujesz. Ludzie przychodzą tu z plecakami i nie wiadomo, co mają w środku. Nie będę się rozglądał ciągle za tym czy ktoś nie otwiera gdzieś butelki piwa. Bo trudno wtedy byłoby zadbać o tych, którzy są w wodzie - twierdzą.
Byle z głową
Rogóźno. Na pomoście widać ślady po nocnej imprezie. Na brzegu stoją dwie puste butelki po piwie i złocisty trunek w plastikowym kuflu wypity w połowie. Mimo że obok w wodzie bawi się spora grupka dzieci nikomu z dorosłych to nie przeszkadza. Nawet leżącemu obok ratownikowi.
Ludzie piją też w barach. - To przecież normalne. Jestem na urlopie i nie widzę w tym nic złego. Trzeba tylko pić z głową. A nie urżnąć się i siadać potem za kierownicę samochodu. Tak jak ostatnio ten chłopak, który wpadł tutaj na drzewo i zabił pasażerów - mówi pani Edyta z Łęcznej.
Przywożą w bagażniku
Najwięcej osób wypoczywa nad Zagłęboczem. Tam również nikt nie przejmuje się zakazami. Tym bardziej że piwo jest na wyciągnięcie ręki. Blisko jeziora znajdują się bary. Dużo barów.
- Klienci, jak kupują piwo to przeważnie piją tu, na miejscu. Mało kto wynosi je na zewnątrz - słyszymy od właściciela jednego z lokali.
Ale nad wodą też się przecież pije. - A dlaczego nie? Są wakacje. Trzeba się wyszaleć - odpowiadają młodzi ludzie.
Przyjeżdżają nad jezioro samochodami. W bagażnikach przywożą całe zgrzewki piwa. Wódkę też. Rozpalają grilla. - Najlepiej takie imprezy robić w nocy. Bo wtedy jest najlepsza zabawa - dodają.
Weekend jest straszny
Nie wszystkim jednak te szaleństwa odpowiadają. - Nie rozumiem po co młodzi ludzie przyjeżdżają nad jezioro - mówi pan Krzysztof z Lublina. - Siedzą tacy plecami do wody, żłopią piwo i wrzeszczą, przekrzykując muzykę z barów. Zostaliby w domu, byłoby taniej i inni mogliby wypocząć nad wodą. Tak naprawdę, to trzeba uciekać znad jeziora już w piątek w południe. Bo weekend jest straszny!
Nie mają zahamowań
Ale właściciele barów nad Zagłęboczem podkreślają, że picie alkoholu rzadko wiąże się tu z awanturami i bijatykami. Tak jest od 3-4 lat. Może dlatego że w ośrodku znajduje się sezonowy posterunek policji.
Wcześniej było inaczej. Zdarzało się sporo bójek. - Rozrabiali zwłaszcza młodzi, tacy w wieku 18-19 lat. Teraz ich nie widać. Może już z tego wyrośli, ustatkowali się i założyli rodziny? - zastanawia się szefowa jednego z lokali.
Wypoczywający nad Piasecznem mieli ostatnio do czynienia z rozwydrzoną bandą kiboli, którzy na pomoście urządzali sobie libację. Bili się nawet między sobą. Po wódce zanikają przecież wszystkie bariery.
Reklama













Komentarze