Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Z Lublina na Broad Peak: W dotarciu do bazy pod górą pomagało 120 tragarzy

Rozmowa z Piotrem Tomalą, himalaistą z Lublina, zdobywcą Broad Peak
Z Lublina na Broad Peak: W dotarciu do bazy pod górą pomagało 120 tragarzy
(Archiwum Piotra Tomali)
• We wtorek, gdy wrócił pan do swojej firmy po ostatniej wyprawie, powitał pana transparent z napisem \"Witamy zdobywcę Broad Peak”.

– Kolejny raz koledzy sprawiają mi taką miłą niespodziankę. Zawsze szykują coś takiego, kiedy uda mi się zdobyć jakiś szczyt.

• Dużo już było tych transparentów?

– Musiałbym policzyć, ale takich wypraw było kilkanaście. Oprócz tych bliższych w Tatry czy Alpy, zdobywałem szczyty w Ameryce Południowej: Pisco, Apamayo, Huascaran i Aconcanguę, McKinley w Ameryce Północnej. Broad Peak jest moim drugim ośmiotysięcznikiem. W 2011 roku udało mi się zdobyć Cho Oyu, który jest szóstą najwyższą górą świata i mierzy 8201 metrów nad poziomem morza. W Himalajach wszedłem też na Ama Dablam i Island Peak.

• Porównując do tych wypraw, ta na Broad Peak była w jakiś sposób szczególna?

– Była szczególnie przyjemna ze względu na wyjątkowo dobrany skład. Tworzyliśmy bardzo zgraną ekipę. Przed wyjazdem spędziliśmy razem dziesięć dni na obozie wspinaczkowo-szkoleniowym w słowackich Tatrach. Mieliśmy czas, żeby się poznać. Dzięki temu później wszystko funkcjonowało jak w zegarku.

• Mówił pan o obozie w Tatrach. Jak poza tym wyglądały przygotowania do wyprawy?

– Odkąd zacząłem się wspinać, to wszystko podporządkowuję temu, żeby zdobywać doświadczenia, poznawać techniki i dzięki temu wyjeżdżać w góry i działać tam sprawnie i bezpiecznie. Ale same treningi bezpośrednio pod kątem tej wyprawy trwały cztery miesiące. Pracowałem wtedy intensywnie pod okiem dr. Zbigniewa Borka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Były to treningi wytrzymałościowe, głównie siłownia i bieganie.

• Na treningi poświecił pan cztery miesiące. A ile trwała sama wyprawa?

– Dokładnie licząc dwa miesiące bez pięciu dni. 10 czerwca nasza dziewięcioosobowa ekipa wyleciała do stolicy Pakistanu Islamabadu. Tam mieliśmy dzień na dokonanie niezbędnych zakupów. Następnie udaliśmy się w 30-godzinną podróż autokarem, jadąc Karakorum Highway (najwyżej położona na świecie droga o utwardzonej nawierzchni – red.) do Skardu. Stamtąd udaliśmy się dalej po bezdrożach i wreszcie utworzyliśmy karawanę, która po sześciu dniach i pokonaniu prawie stu kilometrów dotarła do zlokalizowanej na wysokości 4900 metrów bazy pod Broad Peak. Pomagało nam w tym 120 tragarzy.

• I co dalej?

– Potem rozpoczęła się akcja górska, czyli systematyczne podchodzenie, zakładanie obozów, aklimatyzacja, wynoszenie sprzętu, noclegi w poszczególnych obozach i zejścia na dół na odpoczynek. Tak wyglądały kolejne trzy tygodnie. Założyliśmy trzy obozy, pierwszy na wysokości 5600 metrów, drugi na wysokości 6300 metrów i trzeci, usytuowany 7050 metrów nad poziomem morza. Później przyszło załamanie pogody i dziewięć dni czekaliśmy na poprawę warunków i wreszcie rozpoczęliśmy akcję szczytową. Głównym celem był Broad Peak Middle, nieznacznie niższy, ale trudniejszy technicznie od szczytu głównego. Kacper Tekieli, Jarosław Gawrysiak, Grzegorz Bielejec i Krzysztof Stasiak wyszli w nocy 22 lipca. My w tym czasie byliśmy w obozie trzecim jako zabezpieczenie ich ataku. W razie nieprzewidzianych okoliczności byliśmy gotowi wyjść im z pomocą. Niestety, do szczytu zabrakło im stu metrów, musieli zawrócić.

• Wtedy zapadła decyzja, żeby ekipa z panem w składzie ruszyła na główny wierzchołek.

– Następnego dnia, 23 lipca, nasza trójka, czyli ja, Agnieszka Bielecka i Marek Chmielarski wyszliśmy na atak szczytowy, wyznaczony jako atak zastępczy. Agna wyszła półtorej godziny przed nami, żeby mieć mały zapas. My z Markiem wyruszyliśmy natomiast o 22.30 czasu miejscowego. Około 9.20 dzień później, już wszyscy razem w odstępach pięciominutowych stanęliśmy na szczycie.

• Co pan wtedy czuł?

– Przede wszystkim zimno (śmiech). Na pewno było to zwieńczenie wysiłku całego zespołu. Na ten sukces pracowali wszyscy. Budowanie obozów, torowanie śniegu czy wynoszenie sprzętu to była wspólna praca. Dopisały warunki i udało nam się zdobyć górę. Z pewnością czułem satysfakcję. To była chwila, 15, może 20 minut na szczycie, zrobienie kilku zdjęć, podanie informacji przez radio i zejście.

• Zejść było łatwiej niż wejść?

– Mówi się, że osiągniecie szczytu to dopiero początek zejścia. Broad Peak ma taką charakterystykę, że z obozu trzeciego dochodzi się na przełęcz na wysokości 7850 metrów. Do pokonania zostaje jeszcze bardzo długa grań z licznymi podejściami i zejściami, w związku z tym schodząc ze szczytu też trzeba jeszcze iść pod górę. To powoduje, że czas zejścia jest także dość długi. Nam zajęło to osiem godzin, niewiele krócej niż w tamtą stronę.

• Mówił pan, że w dotarciu do bazy pomagało wam 120 tragarzy. Ile sprzętu zabraliście ze sobą na tę wyprawę?

– Z Polski wzięliśmy ze sobą cały sprzęt wspinaczkowy, w tym ponad kilometr lin poręczowych, a także rzeczy osobiste. Zabraliśmy bagaż o wadze po 70–80 kg na osobę. Resztę zakupów dokonaliśmy w Islamabadzie. Były to głównie produkty spożywcze, dokupiliśmy też trochę lin.

• Jakie jedzenie zabiera się na takie wyprawy?

– Większość żywności, którą mieliśmy spożywać powyżej bazy kupiliśmy w Polsce. Były to liofilizaty, czyli specjalnie spreparowane porcje żywieniowe, które wystarczy zalać gorącą wodą, poza tym serki topione, kaszki mleczno-ryżowe, napoje izotoniczne czy żele odżywcze. Każdy dobierał sobie produkty takie, jakie chciał, bo nie każdy na wysokości ma taki sam apetyt. W zlokalizowanych wyżej obozach je się głównie z rozsądku, a nie dlatego, że chce się jeść. Sam nie jadłem przez dwa dni, bo nie miałem ochoty. Piłem tylko izotoniki.

• Planuje pan kolejne wyprawy?

– Dopiero co wróciłem do Polski, muszę trochę odpocząć. Od dwóch lat uczestniczę w programie Polski Himalaizm Zimowy i swoje dalsze plany uzależniam od tego, jakie będą możliwości projektu.
Ośmiotysięcznik zlokalizowany na granicy Chin i Pakistanu ze szczytem na wysokości 8047 m n.p.m. (niektóre źródła podają 8051 m). Jest dwunastą najwyższą górą na świecie. Oprócz szczytu głównego posiada kilka wierzchołków: Rocky Summit (8028 m), Broad Peak Middle (8011 m), Broad Peak North (7490 m) i Kharut Kangri (6942 m).

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama