Reklama
Mieszkają w krzakach za kościołem
W czasie największych mrozów, trzej bezdomni przenieśli się do świdnickiej noclegowni. Teraz dwóch z nich wróciło na \"stare śmieci”. - Cały czas monitorujemy sytuację - mówią policjanci.
- 18.01.2009 17:20
Od dwóch lat za kościołem św. Kingi na tzw. górce, która jest zarośnięta krzakami, mieszkało trzech mężczyzn: Edmund, jego brat Zdzisław i Jan. Mężczyźni śpią na starych materacach, znalezionych na śmietniku. Przykrywają się kocami, kołdrami lub śpiworami.
Grzeją się przy ognisku. Za całodniowy posiłek nieraz musi im wystarczyć miska ciepłej zupy u Brata Alberta. Pierwszy raz byliśmy u nich na początku tego roku.
- Najgorzej jak mróz ściśnie, to trudno wytrzymać. Ubrania stare, nie grzeją - mówił wtedy 50-letni Edmund. - Marzymy o jakimś ciepłym kącie, ale wie pani, żeby można się było czasem piwa napić.
W miejskiej ogrzewalni usłyszeliśmy wtedy, że zostaną tam przyjęci, jeśli przestaną pić alkohol. Skorzystali z propozycji, kiedy chwycił silny mróz.
- Ja już tam zostałem, ale koledzy wrócili na górkę. Przy lekkich mrozach to się człowiek nakryje trzema kołdrami i jakoś jest - mówi pan Jan. W piątek przyszedł \"na górkę” zabrać swoje rzeczy. - Nie chcę już spać pod gołym niebem. Zawsze to cieplej i dach nad głową jest. Wieczorem dadzą szklankę gorącej herbaty. A w dzień sobie chodzę i zbieram puszki, żeby potem coś zjeść wieczorem.
Policja zapewnia, że cały czas monitoruje \"górkę”. - Dzielnicowy ciągle zagląda do tych bezdomnych, a w czasie dużych mrozów szczególnie. Poinformował mnie, że jeden z panów przeniósł się na stałe do noclegowni. Pozostali dwaj po największych mrozach wrócili - mówi Magdalena Szczepanowska, rzecznik świdnickiej policji. - Nie możemy ich siłą stamtąd zabrać. Oni są bardzo spokojni i nie przeszkadzają mieszkańcom.
Reklama













Komentarze