Reklama
Bednarz: Przywrócić krążenie
Rozmowa z Grzegorzem Bednarzem, nowym prezesem lubelskiego Motoru
- 27.04.2009 17:51
- Zaczniemy od utworzenia działu marketingu i kontaktu ze sponsorami. Liczę na pomysłowość i aktywność pracowników, których zarobki będą opierały się na prowizjach. Kolejnym ważnym tematem jest dystrybucja biletów. Zamierzamy otworzyć się na szkoły, zakłady pracy z całego regionu. Motor to nie tylko wizytówka Lublina, ale także województwa i jestem przekonany, że ma wielu sympatyków. Trzeba tylko do nich dotrzeć, a nie czekać aż sami przyjdą. Głównym celem jest utworzenie spółki akcyjnej, której kapitał powinien przynosić dochody. Akcjonariuszami mogą być kibice i firmy. Udziałowcy z czasem będą otrzymywali dywidendy. Nawiążemy też współpracę z mennicą państwową, aby akcje miały zabezpieczenie w złocie. Uważam, że taki scenariusz jest do zrealizowania, ale wcześniej przeprowadzimy subskrypcję akcji. W klubie trzeba przywrócić krążenie finansów. Dotychczas Motor przypominał człowieka, który zasłabł. Wszyscy wiedzieli, że konieczna jest natychmiastowa reanimacja, ale nikt tego nie robił, patrząc jak pacjent kona.
- Motor nadal jest znany w całej Polsce, a to ważny argument. Takiego kapitału nie wolno zmarnować. Budowanie nowej marki może trwać lata i nie musi zakończyć się sukcesem. Poza tym klub to nie tylko pierwsza drużyna, ale też szkółki piłkarskie, setki młodych zawodników uprawiających sport. Wreszcie w perspektywie jest budowa stadionu. On też musi zarabiać. Proszę sobie wyobrazić, że galeria, na przykład taka jak Plaza, znajduje się pod koroną obiektu i przynosi dochód miastu i Motorowi. Mecz piłkarski, to tylko jeden z elementów całego biznesu.
- O to trzeba zapytać zarząd. Faktem jest, że na stanowisko prezesa wybrano mnie jednogłośnie.
- W piłkarskim środowisku nie jestem anonimowy. Zna mnie prezes Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Jako siedemnastolatek ukończyłem kurs sędziowski, a zaczynałem z panem Tomaszem Mikulskim. Arbitrem, przez 28 lat, był także mój ojciec. Zaczynał w okręgu białostockim. Wbrew niektórym opiniom, nie jestem króliczkiem wyjętym z kapelusza.
- Mam wrażenie, że w tym spotkaniu zawodnicy i szkoleniowcy nie pokazali wszystkiego. Poczekam i zobaczymy, jak drużyna będzie się prezentowała w kolejnych meczach. Wszystko w nogach i głowach piłkarzy oraz umiejętnościach trenerów.
Reklama













Komentarze