Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nikt ich z planu nie przeganiał

O roli Komendanta w filmie \"U Pana Boga za miedzą” opowiada Andrzej Zaborski.
• Już po raz trzeci zagrał pan Komendanta w Królowym Moście. Nie ma pan już dość tej roli? - Absolutnie nie. Powiem więcej: ta postać jest jedną z moich ulubionych, trudno jej nie polubić. Narwany, ale dobry i uczciwy z niego typ. Oczywiście, nie bez znaczenia jest fakt, że zdjęcia do filmu kręcone były w moich rodzinnych stronach, a fabuła opowiada o mieszkańcach Podlasia. Niby zwyczajnych, a jednak nietuzinkowych, niezwykłych. Tutaj każdy bohater wyróżnia się na swój sposób, nawet drugoplanowe postaci mają coś ciekawego do powiedzenia, zagrania. Olbrzymia w tym zasługa świetnie napisanego scenariusza, dialogów. • To, że gra pan u siebie ma naprawdę aż tak duże znaczenie? - Naturalnie. Zupełnie inaczej pracuje się w Supraślu, Sokółce czy Tykocinie niż w Warszawie lub w innym wielkim mieście. Na każdym kroku odczuwaliśmy gościnność tutejszych mieszkańców, zresztą zawsze byli bardzo pozytywnie nastawieni do ekipy, często z zaciekawieniem podglądali naszą ciężką pracę. Nikt ich z planu nie przepędzał, nie przeganiał, bo i po co? Przecież nikomu nie przeszkadzali, wręcz przeciwnie: swoją obecnością dopingowali nas do jeszcze lepszej pracy. Myślę, że taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w Warszawie. • Mimo to pojawia się pan ostatnio dość często w stolicy... - I jak najszybciej z niej uciekam! Nie zostaję w niej ani chwili dłużej niż to konieczne. W Warszawie pewnie szybko bym zwariował albo popadł w depresję. Od natłoku samochodów, hałasu, tłumów, wiecznego pośpiechu, bieganiny. A na Podlasiu czuję się jak ryba w wodzie, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. • To jaki jest powód wyjazdów do Warszawy? - Gram w jednym z popularnych seriali, ale na szczęście do swojego domu w lesie niedaleko Białegostoku mam tylko trzy godziny drogi. To mój azyl, święte i magiczne miejsce. Mogę tam robić to, czego tylko dusza zapragnie. Uwielbiam łowić ryby i kiedy mam trochę wolnego czasu biorę wędkę i ruszam na łowy. W tych stronach jest też mnóstwo smakowitych grzybów i nieraz przynoszę do domu niezwykle dorodne okazy. Oglądam filmy, relaksuję się, grając na perkusji. Żyję po swojemu. Pomalutku, spokojnie, bez zbędnych nerwów. • Nie ciągnie pana do wielkiego świata? - Miałem kilka propozycji, ale po co miałbym pchać się do obcych mi ludzi, do świata odmiennych zwyczajów, innego stylu życia? Dla paru groszy więcej naprawdę nie warto. A tak jestem u siebie, realizuję się w stu procentach jako wykładowca w Akademii Teatralnej i aktor w swoim ukochanym Białostockim Teatrze Lalek. Mam czas dla siebie, rodziny, przyjaciół. • W przeciwieństwie do Komendanta, który ciągle gdzieś goni i zawsze ma jakieś problemy na głowie. - W \"U Pana Boga za miedzą” będzie miał ich jeszcze więcej, obiecuję! Dosięgną go nie lada kłopoty, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym. Mój bohater zauroczy się specjalistką od komputerów, atrakcyjną i dojrzałą Mariną, ale więcej szczegółów zdradzić nie mogę. Kilka dni temu obejrzałem po raz pierwszy zmontowaną całość i powiem tylko, że mam nadzieję, iż widzowie będą się śmiać tak samo głośno i szczerze jak ja.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama