Reklama
10 cudów Lubelszczyzny
Razem z Radiem Lublin przedstawiamy listę wyjątkowych miejscowości z niezwykłymi historiami w tle, o których powinna dowiedzieć się cała Polska. Od romantycznych ruin w Chodlu, przez fabrykę w Świdniku, po kościół w Tarnogrodzie, gdzie wiszą bezcenne płótna Tintoretta. W każdy wtorek od 9 do 12 jedną z nich przedstawimy na antenie Radia Lublin. W każdy piątek w Magazynie. Kto wpisze na portal regiopedia.pl najwięcej ciekawych haseł poświęconych poszczególnym miejscowościom - wygra laptopa. Kto weźmie udział w sms-owym konkursie na najciekawsze miejsce z naszej listy - wygra aparat cyfrowy. Zapraszamy do wspólnej zabawy.
- 26.06.2009 08:46
Romantyczne ruiny kościoła loretańskiego w Chodlu zbudowanego w miejscu, gdzie objawiła się Matka Boska, są zupełnie nieznane turystom. Nic dziwnego - żeby się do nich dostać, należy podpłynąć łodzią do brzegu wyspy, znaleźć ukryte wejście i dostać się do środka świątyni, w której nie ma sklepienia. I nie ma cudownego obrazu Matki Bożej, Loretańskiej, który przywracał zdrowie. - Nie mogę się nadziwić, że świątynia zbudowana na wzór katedry lubelskiej tak szybko stała się ruiną - mówi Mieczysław Sagan, właściciel stawów, wśród których znajduje się Loret na wodzie.
Najpierw w Chodlu zjawiła się Matka Boża. Potem Bernard Maciejowski wzniósł w miejscu objawienia kaplicę. W XVIII wieku kaplicę zastąpiono kościołem, który był kopią lubelskiej katedry. Przy świątyni jezuici zbudowali letnią rezydencję, piękne ogrody, szpital, a nawet karczmę. Po kasacie zakonu jezuitów w 1773 r. Loret zaczął szybko popadać w ruinę. Cudowny obraz Maryi przeniesiony został do kościoła parafialnego św. Trójcy w Chodlu. Wtedy miał zdarzyć się cud: jak opowiadają najstarsi mieszkańcy Chodla nocą obraz wrócił do Loretu. Jakby przenieśli go anieli. Tak wracał przez siedem dni. - Dziś w miejscu ołtarza wisi zarys kopii obrazu Matki Bożej Loretańskiej - mówi Sagan.
Święta Góra w Chełmie z zespołem kościołów to symbol wielokulturowej Lubelszczyzny. Nazywana Górą Zamkową jest najwyższym wzniesieniem w Chełmie. We wczesnym średniowieczu był tu jeden z Grodów Czerwieńskich.
Dzisiejsza bazylika Narodzenia Najświętszej Marii Panny to dawna katedra unicka. Stoi w miejscu cerkwi, ufundowanej przez księcia Daniela Romanowicza około 1260 roku. Sklepione krypty grobowe pod prezbiterium katedry mogą kryć prochy księcia Daniela i jego następców, których chowano w Chełmie. Na Świętej Górze zachował się także zespół zabudowań pobazyliańskich. Możecie zobaczyć pałac biskupów unickich, klasztor bazylianów i Bramę Uściługską. - Najważniejszy jest obraz Matki Boskiej Chełmskiej. Według tradycji, namalowany przez samego świętego Łukasza - mówi Marta Denys, autorka przewodnika po Lublinie. - Choć dziś oryginał znajduje się w Łucku, to Matka Boska jednoczy różne religie.
Hrubieszów: Jedyna taka cerkiew w Europie
Najpiękniejsza cerkiew na Lubelszczyźnie znajduje się w Hrubieszowie. Ma aż trzynaście kopuł i drugiej takiej nie ma w Europie.
Pierwsza cerkiew w Hrubieszowie stanęła w XVI wieku, zbudował ją mieszczanin Safroni Kozula. Była pierwszym murowanym budynkiem w Hrubieszowie. W 1736 r. pożar zniszczył cerkiew całkowicie. Nową cerkiew pw. Zaśnięcia Najświętszej Panny Marii sfinansował w większości rząd carski. Uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego miało miejsce 11 maja 1873. 13 maja 1876 r. arcybiskup chełmsko-warszawski Leonij poświęcił murowaną z cegły świątynię w bizantyńskim stylu. - Większość cerkwi na Lubelszczyźnie zostało zburzonych lub zniszczonych. W tym lubelska na placu Litewskim. Przetrwała cerkiew hrubieszowska. Jest widomym znakiem wielokulturowości tej ziemi - mówi Marta Denys.
Męski monastyr w Jabłecznej, położony na rozległych łąkach pomiędzy starorzeczem i korytem Bugu, to jeden z najpiękniejszych prawosławnych zespołów cerkiewno-klasztornych w Polsce. Pierwotny klasztor powstał prawdopodobnie w XV wieku, o czym ma świadczyć wykonana specjalnie dla niego rękopiśmienna ewangelia z 1498 roku. Z klasztorem związana jest legenda: monastyr zbudowano w miejscu, w którym zatrzymała się płynąca Bugiem ikona św. Onufrego. A wcześniej miał się ukazać okolicznym mieszkańcom sam Onufry, mówiąc: \"w tym miejscu będzie sławione imię moje”. Po ogłoszeniu unii brzeskiej w 1596 roku mnisi z Jabłecznej zostali przy prawosławiu. Monastyr został zniszczony podczas I wojny światowej, w czasie II wojny Niemcy zniszczyli klasztor oraz cenną bibliotekę i archiwum. We wnętrzu cerkwi znajduje się ikonostas z XV wieczną ikoną patrona klasztoru. Monastyr w Jabłecznej jest znanym sanktuarium, na uroczystości obchodzone 23 i 24 czerwca zjeżdżają wyznawcy prawosławia z całej Polski.
W klasztorze można wynająć celę i bez komórki spędzić kilka dni na odosobnieniu.
Cudowny obraz Matki Bożej w Kodniu z historią jednej z najsłynniejszych kradzieży dzieł sztuki w Polsce. Chodzi o Mikołaja Sapiehę, wojewodę litewskiego, który w 1631 roku wykradł z kaplicy papieskiej w Rzymie obraz \"Madonna z Gwadelupy” i umieścił go w renesansowym kościele św. Anny w Kodniu. Sapieha zobaczył go w kaplicy watykańskiej podczas błagalnej pielgrzymki do Rzymu w 1631 roku. Był ciężko chory. Uratowany po modlitwach przed tym wizerunkiem w kaplicy papieskiej, prosił o jego podarowanie. Papież Urban VIII odmówił. Sapieha przekupił zakrystianina, wykradł obraz i zmylił pogonie. Dotarł z nim do swojej rezydencji w Kodniu. Kradzież stała się powodem klątwy. Ostatecznie Ojciec Święty dał się przebłagać. Nakazał magnatowi pieszą pielgrzymkę do Rzymu.
Dziś sanktuarium w Kodniu jest czwartym w Polsce - po Częstochowie, Licheniu i Kalwarii Zebrzydowskiej - ośrodkiem kultu, co wykorzystują zakonnicy. Uprawiają zioła, produkują ziołowe preparaty lecznicze, miody pitne, a nawet nalewki. Wierni obchodzą dookoła ołtarz na kolanach. Kartki z prośbami i podziękowaniami składają w specjalnie ustawionej skrzynce.
Korczmin: Procesja ponad kolczastym drutem
Procesja ponad granicami to jeden z największych cudów Lubelszczyzny. Bo jak inaczej wytłumaczyć scenę na granicy polsko-ukraińskiej, która rozegrała się pod koniec sierpnia 2004 roku?- Żołnierze z obu stron zwinęli na kilka godzin kolczaste druty, by wpuścić na terytorium Ukrainy procesję z ikoną Matki Bożej. A pielgrzymi z obu państw zmieszali się w tłumie wokół cudownego źródełka - opowiada ks. Stefan Batruch, pomysłodawca procesji. Po modlitwie procesja z ikoną z udziałem ukraińskich wiernych powróciła do Polski, do wsi Korczmin.
Niezwykłe smukła, zbudowana w XVI wieku, po wojnie użytkowana jako kościół katolicki została opuszczona. W latach 90. XX wieku była w tragicznym stanie, ale została odrestaurowana dzięki pasji ks. Stefana Batrucha.
Dom Norberta Patka, najsłynniejszego zegarmistrza na świecie, który stworzył w Szwajcarii firmę-imperium, produkującą najdroższe zegarki świata. - Urodził się w kamienicy nr 60 przy ul. Lubelskiej w Piaskach - mówi Marian Gładysz, miejscowy zegarmistrz. Gładysz uczył się fachu od swojego ojca. - To on powiedział mi, że Patek urodził się w Piaskach. Ale wtedy nie wiedzieliśmy, w którym domu.
Śledztwo w sprawie Patka przeprowadził Lucjan Świetlicki, napisał do firmy w Genewie i dostał obszerne materiały. Potem zajrzał do ksiąg parafialnych i metryki Antosia, który urodził się w rodzinie Joachima Patka i Anny Piaseckiej ze Skoczylasów. W 1839 r. Patek, który wyemigrował z Polski po upadku powstania listopadowego, otworzył w najdroższym miejscu w Genewie fabrykę zegarków. Zegarki dla bogaczy zrobiły furorę. Car Mikołaj II był kolekcjonerem zegarków Patek. Sprowadzał je z Genewy, a ponieważ firma nie nadążała z zamówieniami, car dostał list, że kolejnego zegarka nie dostanie. Wytrzymał miesiąc. Zapakował w pudło serwis na 12 osób ze złota i emalii. I wysłał do Genewy razem z listem, w którym skarżył się na zaburzenia potencji spowodowane zmartwieniami z powodu braku kolejnego zegarka do kolekcji.
Zegarki Patka nosili Einstein, królowa Wiktoria, car Rosji Mikołaj II, Ryszard Wagner, Piotr Czajkowski, Lew Tołstoj, Maria Skłodowska-Curie, Federico Fellini. Noszą Sophia Loren, Michaił Gorbaczow i Elton John, Franz Beckenbauer i Claudia Schiffer.
Miasto Mikołaja Reja. Do dziś nikt nie znalazł grobu pisarza, który musi w Rejowcu być. Polował, łowił ryby, sadził jabłonie. Był kapelmistrzem, smakoszem i ojcem literatury polskiej. Często bywał w Lublinie, gospodarzył w Siennicy Różanej. Ale nie wiemy do końca, gdzie zmarł i gdzie został pochowany. Kto utaił grób poety?
Pochodził z Rusi. Próbował studiować w Krakowie, ale po roku wrócił do domu. Zgubiło go lenistwo. Od studiowania ksiąg na Akademii Krakowskiej wolał wieś i naturę. Ojciec długo nie zdzierżył swobody syna i wysłał go na dwór magnacki Andrzeja Tęczyńskiego. To był moment przełomowy. Nieokrzesany, choć wrażliwy, Mikołaj nauczył się stylistyki i ortografii, poznał literaturę i zaczął pisać.
Zmarł na jesieni (dokładna data nieznana) 1569 r. Gdzie dopadła go śmierć? Może w Rejowcu, mieście, które założył. Może w Siennicy Różanej, gdzie wiódł szczęśliwy żywot? Gdzie był pogrzeb? Są hipotezy. Że pochowano go w Krupem. Albo w Siennicy. Albo w Rejowcu. Dlaczego poeta nie ma grobu? - Może dlatego, że był kalwinem, ktoś ukrył jego grób przed zbezczeszczeniem - tłumaczy Marian Kawałko.
Pierwsze 20 sztuk motocykli WSK wyprodukowano w połowie 1954 roku. Jeszcze z części dostarczonych przez Warszawską Fabrykę Motocykli - na baku widniało już logo WSK. Samodzielny prototyp motocykla ze Świdnika powstał dopiero w 1957 roku. Seryjna produkcja ruszyła w 1959 roku. W 1967 roku wszedł do produkcji nowy model M06 B1. Tak świętowano wyprodukowanie 500 000 sztuk motocykli tej marki. Konstruktorami nowej WSK - i byli m.in. Mieczysław Krzeszowiec i Tadeusz Władysiuk. Motocykl dostał krajowy znakiem jakości \"1”, który nadawał Instytut Transportu Samochodowego w Warszawie. Świdnickie zakłady pokazały nawet na Targach Poznańskich wyścigową odmianę o mocy 12 KM. Produkcja motocykli w Świdniku trwała nieprzerwanie do 1985 roku. W połowie roku 1985 z taśmy w Świdniku zjechał dwumilionowy motocykl marki WSK. Ostatni pojazd opuścił halę fabryczną 31 października 1985 roku. Dziś tej wspaniałej legendy żal.
Obrazy Tintoretta w miejscowym kościele to sensacja na skalę światową. Historia weneckich obrazów w Tarnogrodzie pełna jest tajemnic. Ale kościół parafialny, gdzie możemy podziwiać Ewangelistę i Jana Chrzciciela, namalowanych przez Domenica Tintoretto kryje jeszcze większą tajemnicę.
Jak Tintoretto trafił do Tarnogrodu? Wenecko-krakowską pocztą. W skrzyniach do kolegiaty zamojskiej. Następnie w 1783 r. dzięki staraniom ks. Baltazara Dulewskiego, tarnogrodzkiego proboszcza, ołtarz kolegiacki wraz z weneckimi obrazami przeniesiono do Tarnogrodu. Stanisław Bukowiński był jeszcze ministrantem, gdy ks. Wincenty Depczyński, autor tarnogrodzkiej monografii i proboszcz kościoła, zaprowadził go do ołtarza z Ukrzyżowanym i wyjął z tabernakulum relikwiarz z czterema okruchami.
- To są relikwie Krzyża św. Największy skarb kościoła - wspomina Bukowiński.
Dziś relikwii nie ma. Są za to obrazy. Skradzione w latach 90. cudem odnalezione zostały w 2001 roku, odrestaurowane wróciły do Tarnogrodu.
Reklama













Komentarze