Reklama
„Wilgotne miejsca” to na pierwszy rzut oka książka-prowokacja. Ekshibicjonizm głównej bohaterki zdumiewa, zawstydza, może niektórych drażni. Mamy tu do czynienie z rzadko spotykanym na taką skalę w literaturze współczesnej naturalizmem, w którym fizjologia kobiety staje się przewodnim motywem.
Bohaterka Helen Memel nie kryje przed nami niczego – począwszy od okaleczonych intymnych miejsc swojego ciała, przez seksualne, oryginalne fascynacje, skończywszy na rodzinnych tajemnicach, które wydobywa z najgłębszych zakamarków podświadomości.
Ale – uwaga – to nie jest książka wulgarna, czy nawet niesmaczna. To książka odważna, ale ta odwaga czemuś służy. Podróż w głąb własnego ciała, bezlitosne się z nim obchodzenie jest w rzeczywistości poszukiwaniem prawdy o sobie i swojej rodzinie. Autodestrukcja to odpowiedź na odrzucenie przez rodziców i samotność dziecka.
Warto tę podróż odbyć z bohaterką, by poznawać ją kawałek po kawałku. Kiedy przebrniemy przez zewnętrzną powłokę fizjologii zobaczymy wrażliwą, samotną, rozpaczliwie poszukującą miłości i akceptacji dziewczynę.
Reklama













Komentarze