Kwiatkowski: Chciałbym zostać w Lublinie
ROZMOWA Z Łukaszem Kwiatkowskim, wychowankiem Unii Tarnów, dziś koszykarzem Olimpu-Startu
- 14.01.2010 14:39
– Uważam, że przyjęcie oferty lubelskiego klubu było dobrą decyzją. Jestem zadowolony z gry w Olimpie-Starcie. Niektórzy mówią, że mam życiowy sezon i chyba mają rację. Wcześniej moje pierwszoligowe statystyki były gorsze.
– Tak było w Sokole Łańcut, gdzie więcej piłek kierowano do Tomka Pisarczyka. On częściej kończył podkoszowe akcje, chociaż razem wychodziliśmy na boisko. W Starcie mam trochę inne zadania, bardziej odpowiadam za grę pod tablicami, dlatego zbieram więcej piłek i zdobywam więcej punktów niż przed rokiem.
– Ja bardzo przeżywam zawody, w których uczestniczę, niezależnie od stawki. Nie wiem, czy to dobra cecha. Dużo czasu poświęcam na analizowanie gry, a po przegranym meczu długo nie mogę zasnąć, zastanawiam się, co mogłem zrobić lepiej.
– Niestety, to się odbija także na moich najbliższych, na dziewczynie. Niepowodzenia psują nastrój.
– Każdy liczył na więcej, ale od samego początku ciężko nam idzie. Dotychczas nie mogliśmy wystąpić w optymalnym składzie. Cały czas ktoś wypada z powodu kontuzji. Pech nie zawsze prześladuje kluczowych zawodników, ale urazy młodszych koszykarzy też komplikują sprawę, ponieważ przynajmniej jeden młodzieżowiec musi przebywać na boisku przez całe spotkanie. A teraz trzeba sobie radzić bez Michała Sikory, który jest pierwszym rozgrywającym i chyba nie muszę szerzej tłumaczyć, co znaczy strata takiego zawodnika. Moim zdaniem Michał jest jednym z najlepszych reżyserów gry na zapleczu ekstraklasy.
– Nie wiem. Zrobimy wszystko, aby jak najszybciej zaaklimatyzował się w drużynie.
– Może zbyt nerwowo kończymy ataki. Na pewno nie brakuje treningów rzutowych.
– Mogę porównać tylko do Sokola i Znicza Pruszków. W tych klubach zawodnicy koncentrują się tylko na grze i jest im łatwiej przygotować się do spotkania niż koszykarzom, którzy pracują i trenują.
– W tej chwili jest kilku kandydatów do ósmej lokaty, m.in. MOSiR Krosno, Znicz Pruszków. Nieoczekiwanie odbudowały się Żubry Białystok, a rezerwy Prokomu też będą groźne. Nasi przeciwnicy nie zasypiają gruszek w popiele i uzupełniają kadry. Do Krosna przyszedł Marcin Ecka, a to spore wzmocnienie.
– Nie możemy się poddawać, walcząc do końca rundy zasadniczej. Jeżeli nie uda się uplasować w czołowej ósemce, to trzeba zrobić wszystko, aby zająć dziewiąte lub dziesiąte miejsce. Wtedy będziemy grali z teoretycznie słabszymi rywalami. Ja cały czas wierzę w pomyślny finał. Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na utrzymaniu, ponieważ chętnie zostałbym w Lublinie na kolejny sezon, o ile kierownictwo klubu byłoby zainteresowane moją osobą.
Reklama













Komentarze