Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Strach nie boi się lodowatej wody

Janusz Strach z Okopów Nowych k. Dorohuska trzyma z lubelskimi morsami. Chwali się, że kiedy razem wskakują do wody, to najczęściej właśnie on wychodzi z niej ostatni. W lodowatej wodzie wytrzymuje 6–7 minut
Pan Janusz na co dzień pluska się w przerębli, którą wyrąbuje na jeziorku Marcinek, niedaleko swojego domu. Kiedy w ostatnią sobotę zsunął się z lodu do wody, na dworze było co najmniej minus 15 stopni Celsjusza. Co czuł w tym momencie? – Przyznaję, że jest mi trochę zimno – zauważył chlapiąc się w wodzie. – Ale nie aż tak, żebym musiał wyskakiwać z przerębli jak oparzony. Jeszcze z pięć minut wytrzymam. Po wyjściu z wody Strach stojąc bosymi nogami na śniegu spokojnie wytarł się ręcznikiem i niespiesznie ubrał. Nie dygotał, wargi mu nie zsiniały, a na jego ciele nie widać było gęsiej skórki. \"Stare” morsy twierdzą, że najtrudniejsza jest bariera psychiczna. Oczywiście, dla tych, którzy pierwszy raz wchodzą do lodowatej wody. Później człowiek się uzależnia. – Po takiej kąpieli nabieram wigoru, radości życia, czuję się świetnie – mówi Robert Borowski, szef Lubelskiego Klubu Morsów. – To bardzo wciąga. A wszystko jest bardzo proste: im niższa jest temperatura powietrza, tym cieplej jest nam w wodzie. Dlatego tak lubimy się kąpać zimą. Janusz Strach jest morsem od ponad siedmiu lat. – Pierwszy raz poza sezonem zanurzyłem się w wodzie we wrześniu – wspomina. – Później co roku dodawałem sobie kolejny miesiąc. Teraz praktycznie mogę się kąpać przez cały rok i to bez względu na temperaturę powietrza i wody. Strach zapewnia, że od kiedy został morsem ani razu nie chorował; nawet kataru nie miał. I tylko załuje, że w jego środowisku nikt nie chce się do niego przyłączyć. Kolega jedynie pomaga mu wyrąbywać przerębel w lodzie. Ma nadzieję, że z czasem do wspólnych kąpieli uda mu się namówić zawodników miejscowego klubu piłkarskiego \"Granica”, ale jeszcze z nimi na ten temat nie rozmawiał. Wiek nie gra roli Przy tamie na lubelskim Zalewie Zembrzyckim co niedziela pływa kilku, kilkunastu morsów. Jak tłumaczą, morsem zostać może niemal każdy, zarówno osoby bardzo młode, jak i w podeszłym wieku. – Nie ma znaczenia waga. Choć sądzę, że osoby z warstwą tłuszczyku mogą przebywać w wodzie dłużej – zauważa Borowski. – Ostatecznie jednak przebywamy w wodzie tylko kilka minut, a osoby początkujące na pewno krócej. Co ważne, takiej kąpieli nie powinny zażywać osoby mające problemy z sercem. Po wejściu do lodowatej wody akcja serca zdecydowanie przyspiesza. Dlatego lepiej poradzić się lekarza. Jak twierdzi Robert Borowski, do kąpieli w przerębli nie trzeba czynić specjalnych przygotowań, a w każdym razie nie są one skomplikowane. Wystarczy kończyć codzienny prysznic zimną wodą, bo ważne jest przyzwyczajenie ciała do kontaktu z nią. Wiele osób uważa nawet, że i takie hartowanie nie jest konieczne. Najważniejsze jest pokonanie lęku i własnych obaw przed tym, że może się coś stać. Codzienny zimny tusz pozwala na dłuższy pobyt w zimnej wodzie przez osobę początkującą. Ale jeśli o to idzie, zawsze potrzebna jest rozwaga. Na dobrą sprawę, po niezbędnej rozgrzewce, każdy może wejść do lodowatej wody. – Przy ujemnych temperaturach powietrza woda i tak będzie cieplejsza – mówi Robert Borowski. Po prostu to lubię Pan Janusz mieszka bardzo skromnie we wrastającym w ziemię drewnianym domku, który w Okopach Nowych wybudowali jeszcze jego dziadkowie. Z zawodu murarz-tynkarz utrzymuje się z renty. Zanim zaczął uprawiać zimowe kąpiele dużo biegał. Niezmiennie frajdę sprawiają mu też biegi narciarskie. Dużo czyta, lubując się w dokumentalistyce. I chociaż jest już po czterdziestce, to czuje się, jakby dobiegał dopiero trzydziestki. Dlaczego z takim upodobaniem coraz daje nura do lodowatej wody? – Przede wszystkim dla zdrowia – mówi. – Ale też dlatego, że po prostu to lubię. Przez godzinę po wyjściu z wody czuję się, jakbym na nowo się narodził. Mam lepsze myśli, a mój organizm funkcjonuje na najwyższych obrotach. Przyjść, popatrzeć, dołączyć… – Zapraszamy wszystkich w każdą niedzielę – zachęca Robert Borowski. – Zbieramy się tuż przed południem obok tamy nad Zalewem Zemborzyckim. Można przyjść i popatrzeć. Może z czasem ktoś będzie chciał do nas dołączyć.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama