Reklama
Medal of Honor: Nowy wróg i nowa wojna
Pod dowództwem NCA – National Command Authority – działa mało znana formacja wojskowa, składająca się z najlepszych i najbardziej doświadczonych żołnierzy. Są używani tylko w jednym przypadku: gdy misja nie może zakończyć się niepowodzeniem. Tak zaczyna się nasza własna wojna w Afganistanie.
- 18.02.2010 17:04
Seria Medal of Honor doczekała się wielu i milionów fanów na całym świecie. Jednak jej ostatnia odsłona – Airborne – doczekała się głównie narzekań. Nie to, żeby była to zła gra. Po prostu wszyscy od niej oczekiwali więcej, niż dostali. Inna rzecz, że gracze trochę się już znudzili strzelaninami w realiach II wojny światowej.
Najlepszym tego dowodem sukces Call of Duty 4: Modern Warfare i Modern Warfare 2. Seria CoD też przez kilka lat rzucała nas a to do Berlina, a to pod Stalingrad. Jednak przeniesienie akcji w czasy współczesne sprawiło, że dwa ostatnie tytuły stały się jednymi z najlepiej sprzedających się gier w historii.
Agenci Tier 1 Operators
Twórcy nowego Medal of Honor obrali podobna strategię. Obiecują jednak więcej realizmu; tak w rozrywce (co w porównaniu do Modern Warfare 2 nie jest rzeczą zbyt trudną) jak i w fabule (co w porównaniu do Modern Warfare 2 nie jest w ogóle sztuką).
Mówiąc krótko: wcielimy się w amerykańskich żołnierzy działających w Afgansitanie. Poznamy losy agentów pierwszego stopnia – Tier 1 Operators z NCA. To zwiastuje możliwość korzystania z najnowocześniejszego sprzętu i uzbrojenia.
– Gdy zaczynaliśmy pisać Medal of Honor od nowa, chcieliśmy trzymać się podstaw serii i szacunku dla wszystkich żołnierzy, ale równocześnie pragnęliśmy przenieść tę grę na arenę współczesnej wojny. Agenci pierwszego stopnia są najbardziej zdyscyplinowanymi, przeszkolonymi i rozważnymi współczesnymi żołnierzami. To żywe, precyzyjne narzędzia wojny – mówi Greg Goodrich, główny producent gry i obiecuje, że chce ich działania i doświadczenie jak najwierniej oddać w grze.
Dwie gry w jednej
Nad kampanią dla pojedynczego gracza pracuje wydzielony zespół ze studia Electronic Arts Los Angeles.
Za tryb multi odpowiada już zupełnie kto inny: DICE, twórcy serii Battlefield Bad Company. I to bardzo dobra wiadomość, bo multi w tej grze sprawdzał się rewelacyjnie. Co dziwniejsze, tryb multi będzie działał na zupełnie innym silniku graficznym (Frosbite) niż reszta gry. Trochę szkoda, bo Frosbite pozwala niszczyć niemal wszystko, co widzimy na ekranie gry.
Więcej szczegółów twórcy nie zdradzają. Premiera? Druga połowa 2010 roku.
Reklama













Komentarze