Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Koszmar palacza

Idę do baru, wiem, że mogę sobie tam zapalić, spokojnie wypić piwo, porozmawiać ze znajomymi – opowiada Arek. – Teraz chcą mi tego zabronić. Joanna, która nie pali, wybiera lokale, w których jest zakaz palenia. – Jest ich mnóstwo, jak nie chcę, to się nie truję.
Rząd zastanawia się nad wprowadzeniem całkowitego zakazu palenia w lokalach gastronomicznych, na przystankach autobusowych i w miejscach \"bardzo” publicznych. Dymka puścimy tylko w domu lub na ulicy. Pod warunkiem, że nie będziemy dmuchać nikomu w twarz. Palacze się organizują – Projekt jest kontrowersyjny – przyznaje Joanna Mucha, posłanka PO i członek Komisji Zdrowia. – Ale nie chcemy uderzać w palaczy. Chodzi o ochronę niepalących przed biernym paleniem. Największe emocje planowane zmiany budzą wśród restauratorów i ich klientów. – Palacze będą niezadowoleni, a osoby niepalące odetchną z ulgą – mówi Wojciech Meryk ze Sport Pub w Lublinie, gdzie teraz nie ma zakazu palenia i nawet nie ma sal dla niepalących. – Jak to odbije się na zyskach właścicieli lokali, trudno powiedzieć. Ale ja – mimo wszystko – jestem za wprowadzeniem zakazu – dodaje. – Tak restrykcyjny zakaz będzie ograniczeniem wolności palaczy. Brak sal dla palących np. w pubach i pociągach uważam za dyskryminację. Jeśli państwo tak bardzo dba o zdrowie obywateli, proponuję, aby wprowadziło podobny zakaz picia alkoholu – mówi Michał, student polonistyki KUL, który pali od 7 lat. I dodaje że jeśli nie będzie mógł zapalić w barze, przy piwie, będzie namawiał znajomych na spotkania w domu. Jak w szkole: palimy w toalecie – Już widzę, jak policjanci jadą na sygnale, by ukarać palącego w niedozwolonym miejscu – ironizuje pan Piotr, który uważa, że powstają martwe przepisy i podaje przykład – Zakaz obejmuje szpitale. Zakaz palenia jest w szpitalu przy Kraśnickiej w Lublinie, a na klatce schodowej szaro od dymu. Szpital kliniczny nr 4 w Lublinie to samo. – Odwiedzając chorego ojca, wychodziłem zapalić na dwór. Później pacjenci z oddziału podpowiedzieli mi, że przecież jest palarnia na 5 piętrze. Okazało się, że \"palarnią” jest korytarz tuż przy wejściu do kliniki chirurgii transplantacyjnej. Palą tam nie tylko pacjenci – pielęgniarki i lekarzy też tam można spotkać – opowiada Marek. – W budynku KUL się nie pali, a do toalety na drugim czy trzecim piętrze nie da się wejść, bo tyle dymu. I, oczywiście, wszędzie są naklejki \"zakaz palenia”. To samo jest w toaletach w hipermarketach – dodaje Krystyna Wolińska z Lublina, która uważa, że tak będzie wszędzie, gdzie pojawią się zakazy. – Za moich czasów tak się paliło w ogólniaku. Albo na placyku za kościołem albo w WC – wspomina absolwentka III LO. Słono zapłacimy za palenie Papierosy już zdrożały. Znowu. Paczka kosztuje już średnio o 80 groszy więcej. Dodatkowo, za palenie w miejscu zakazanym ustawodawca chce nas karać 500-zł mandatem. Czy jest się czego bać? W tej chwili strażnik miejski lub policjant może ukarać każdego palącego w miejscu niedozwolonym mandatem od 50 do 100 zł. – Każdy przyłapany na gorącym uczynku dostaje mandat – mówi Arkadiusz Arciszewski z lubelskiej policji. Tymczasem nad propozycjami komisji zdrowia pracuje Sejm. Od razu pojawiły się zgrzyty. Okazuje się, że posłowie już nie chcą tak restrykcyjnych zakazów. Ustawa (zmieniona lub nie) wejdzie w życie najprawdopodobniej jeszcze przed wakacjami. Tymczasem autorzy ustawy uważają, że zakazy przynoszą skutek. Podają na przykład inne kraje europejskie, gdzie takie zakazy już wprowadzono. W rok po wprowadzeniu zakazu palenie rzuciło pół miliona Włochów i 10 proc. Irlandczyków. Parlamentarzyści liczą, że podobnie będzie i u nas. Teraz w Polsce jest 10–11 mln palaczy. Życie bez dymu Choć zakaz jeszcze nie obowiązuje, już teraz są lokale, gdzie w ogóle się nie pali lub są wydzielone sale dla niepalących. – U nas jest sala dla niepalących. Klienci chwalą ten pomysł – mówi Jacek Abramowski, właściciel restauracji Sielsko-Anielsko w Lublinie, która, podobnie jak 60 innych lokali, bierze udział w kampanii \"Lokal bez papierosa”. – Akcja powstała z myślą o ochronie biernych palaczy – mówi organizator kampanii Magda Petryniak. I dodaje: Zakaz palenia w miejscach publicznych wprowadziło już 12 państw Unii Europejskiej. Złe wdechy Jak podkreślają twórcy ustawy, jest ona głównie powodem, by dbać o tych, co nie palą. Bierne palenie tytoniu, ETS (ang. environmental tobacco smoke) zwane inaczej dymem tytoniowym środowiskowym występuje, gdy dym z wyrobu tytoniowego używanego przez jedną osobę oraz dym przez nią wydychany zostaje wdychany przez innych. Ocenia się, że z powodu biernego palenia rocznie umiera w Polsce 1000 osób, natomiast w Stanach Zjednoczonych 53000. Bierne palenie tytoniu powoduje te same problemy, jak palenie bezpośrednie, włączając raka płuc, choroby układu krążenia oraz schorzenia płuc. Dla osób niepalących mieszkających z partnerami, którzy palą w domu, ryzyko zachorowania na raka wzrasta o 20–30 proc., natomiast dla osób narażonych na dym tytoniowy w miejscu pracy wzrost ryzyka wynosi 16–19 proc. Jak jest w innych krajach Michał, który od kilku lat mieszka w Northampton, w Wielkiej Brytanii mówi, że podobnie jak większość mieszkańców Wysp nie jest zadowolony z wprowadzonego tam całkowitego zakazu palenia. – Żeby zapalić, trzeba wyjść na dwór. Tylko latem, kiedy czynne są ogródki, można palić przy stoliku, pijąc piwo czy kawę – mówi. – Z drugiej strony rozumiem osoby niepalące. Po co ich na siłę uszczęśliwiać dymem tytoniowym. – W pubach i dyskotekach się nie pali, ale jak ktoś nie może się powstrzymać, to może wyjść przed lokal – potwierdza Agnieszka, która mieszka i pracuje w Dublinie w Irlandii. – Przed niektórymi lokalami stoją ogrzewacze. Nie trzeba się nawet ubierać w płaszcz czy kurtkę zimą. Wychodzącym na dymka nie jest wtedy zimno.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama