Reklama
POlityczny POjedynek twardzieli: Palikot czy Karpiński
Starcie, którym pasjonuje się cały kraj, już jutro w Lublinie. O władzę nad partią, która rządzi Lubelszczyzną walczy Janusz Palikot i Włodzimierz Karpiński. Teraz zbierają amunicję i obiecują litość dla pokonanego.
- 22.05.2010 00:09
Porachujmy siły: Karpińskiego popiera siedmiu z dziewięciu posłów. Przekonują, że Palikot w całości poświęcił się polityce krajowej, więc powinien zrezygnować z kierowaniem partią w regionie. Palikota wsparli członkowie zarządu województwa z PO, wicewojewoda oraz sporo szefów partyjnych struktur z regionu. Podkreślają: ma siłę przebicia potrzebną Lubelszczyźnie, a jesienią poprowadzi Platformę do zwycięstwa w wyborach samorządowych. Komu uwierzy 500 delegatów? Przekonamy się w sobotę w hali Międzynarodowych Targów Lubelskich w Lublinie.
Obaj konkurenci zabiegali o głosy działaczy, jeżdżąc po regionie. – Mam poparcie zdecydowanej większości delegatów. Tak wynika z deklaracji. Głosowanie będzie wolnym wyborem wolnych ludzi w wolnościowej partii – mówi Włodzimierz Karpiński, który wciąż spotyka się z działaczami. Zwolennicy Palikota przekonują, że to on ma przewagę.
– Musiałoby wyłamać się ok. 80 delegatów. To nierealne – stwierdza Piotr Sawicki współpracownik Palikota i szef PO w powiecie lubelskim. – Dobrze, że choć pod koniec kadencji tego zarządu partii koledzy wykrzesali z siebie trochę energii i odwiedzają powiaty. W niektórych byli pewnie pierwszy raz.
Delegaci często mówią to, co chce usłyszeć odwiedzająca ich delegacja. Np. powiat tomaszowski w całości ma popierać Karpińskiego, ale kilka osób miało też zapewnić o wierności Palikotowi.
Przeciwnicy Palikota liczyli, że po smoleńskiej katastrofie poseł na dłużej zaszyje się w kamienicy na Starym Mieście lub w domu na Suwalszczyźnie. Tymczasem Palikot pokrzyżował im szyki i tydzień temu wrócił do polityki. Z nową fryzurą, numerem telefonu komórkowego, w okularach i ciemnej marynarce zapewnia, że się zmienił. I na całego zaangażował się w kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego.
Jednak w lubelskiej rozgrywce chodzi nie tylko o to czy komuś odpowiada styl uprawiania polityki przez kontrowersyjnego posła.
W grę wchodzą lokalne układy. Np. część działaczy chce przegranej Palikota, bo wtedy pozycję straci Stanisław Żmijan – jedyny poseł, który go wspiera. Liczą, że jeśli wpływy starci Żmijan, to schedę po nim we wschodniej Lubelszczyźnie przejmie senator Józef Bergier, zwolennik Karpińskiego.
Schetyna, naciski i bzdury
Według środowej \"Gazety Wyborczej Lublin”, partyjna centrala próbowała namówić lubelskich działaczy na kompromis. Nic z tego nie wyszło. Karpiński zapewnił dziennikarza, że pola bitwy nie opuści.
A rywalizacja bywa ostra. – Za Karpińskim stoi Grzegorz Schetyna – przekonywał Janusz Palikot. Karpiński odpiera zarzuty: Podczas publicznego spotkania wstał człowiek i powiedział, że jest jednoznacznie naciskany, żeby zagłosować przeciwko mnie – mówi Karpiński, ale szczegółów nie zdradza.
Niedawno wśród lubelskich polityków gruchnęła pogłoska, że za poparcie Palikota marszałek Krzysztof Grabczuk straci stanowisko. – Bzdura, bzdura, bzdura. My robimy kampanię pozytywną, chcemy współpracy – stwierdza Karpiński.
\"Osoba, która przez większość kariery wyróżniała się bezpardonowymi atakami na konkurentów, dziś pragnie uchodzić za wyważonego polityka. Ktoś, kto nigdy nie przebierał w słowach, dziś zastanawia się nad każdym swoim krokiem. Człowiek, będący przykładem politycznego awanturnika, dziś chce się jawić jako kompetentny fachowiec. Czy to autentyczne? Miejmy nadzieję” – pisze na blogu poseł Magdalena Gąsior-Marek, co można odczytać jako prztyczek dla Jarosława Kaczyńskiego, ale i Palikota.
\"Jeśli przeanalizujemy pozycję liderów regionalnych dwóch największych partii w najważniejszych regionach zobaczymy, że każdy z nich musi być killerem. Inaczej nie będzie szanowany w gronie innych killerów w Warszawie, podczas spotkań zarządów partii. Także przez prezesa czy przewodniczącego” – tłumaczy Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, w wydanej kilka dni temu książce \"Anatomia Władzy”.
– Są wyjątki od reguły. Tutaj nie będzie wyrzynania. Dla nas ważne są wybory samorządowe. Potrzebujemy zgranej drużyny, żeby je wygrać – mówi nam człowiek z obozu kontrowersyjnego posła.
– Nie ma ludzi Palikota, nie ma ludzi Karpińskiego. Jest wspólna Platforma. Ja w to wierzę, działam dla idei, a nie dla koniunktury – mówi Karpiński. Zapowiada, że po jego zwycięstwie zarekomenduje konkurenta, żeby zasiadł we władzach krajowych partii. Palikot również obiecał, że po wygranych wyborach Karpiński zostanie w zarządzie regionu PO.
Jednak przez ostatnich kilka lat PO była sceną brutalnych bratobójczych walk o władzę. Opisaliśmy je w listopadzie w \"Krwawej historii lubelskiej Platformy”. Na placu boju pozostali m.in. Zyta Gilowska i Dariusz Piątek.
Reklama













Komentarze