– Jak przyszło do gry, zaczynaliśmy mieć problemy ze skompletowaniem "11” na mecz.
Tak było przed spotkaniami z Orłem Czemierniki, Huraganem Międzyrzec Podlaski i Niwą Łomazy. Braki w składzie były tak duże, że drużynę musiał wspomagać sam prezes. – Dobrze, że zostałem zgłoszony do rozgrywek – śmieje się Rzymowski.
Trenerowi Jarosławowi Makarewiczowi wypadł z kadry wypożyczony z GLKS Rokitno Jacek Szymanek, który przestał trenować. Szkoleniowiec nie mógł też skorzystać z Grzegorza Rudowskiego, któremu na przeszkodzie stawały obowiązki zawodowe. Pomocnik Bartłomiej Dudek musiał godzić, z różnym skutkiem, studia z występami na zielonej murawie. Kontuzjowany był też Mateusz Romaniuk, a lewy pomocnik Rafał Andrzejuk borykał się z naciągniętą pachwiną.
Mimo tych problemów LZS uplasował się w środku stawki, na ósmej pozycji. – Przed rozgrywkami, mając na uwadze wakacyjne roszady w składzie, wstrzymaliśmy się od konkretnych planów – mówi prezes.
– Po niezłym początku, już w trakcie rundy, trener założył zdobycie 20 punktów. Ja byłem bardziej ostrożny. Uznałem, że takim minimum będzie uzbieranie 15 "oczek”. Liga pokazała, że byłem bliżej trafienia z prognozami.
– Bilans mógł być bardziej okazały. Jeśli przeanalizujemy niektóre mecze, to okaże się, że w potyczkach z Orkanem Wojcieszków i Granicą Terespol mogliśmy pokusić się o zwycięstwa. Zakończyło się na remisach. Mam nadzieję, że wiosną wyniki będą bardziej korzystne. W rundzie rewanżowej zawsze gramy lepiej.
Kłopoty kadrowe LZS Dobryń przeszkodziły w ugraniu dobrego wyniku jesienią
Przed sezonem zostało zgłoszonych do gry 18 piłkarzy. Już w trakcie ligi niektórzy zawodnicy nie byli w stanie pomóc drużynie w walce o punkty. – Powodów było kilka, począwszy od pauzy za kartki, poprzez kontuzje, a na studiach i pracy skończywszy – wylicza Wiesław Rzymowski, prezes LZS Dobryń.
- 21.11.2014 07:00
Reklama













Komentarze