Reklama
Driver: San Francisco. Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz (wideo)
Widowiskowe pościgi w filmowym stylu – to najkrótszy i najlepszy opis tego, co było w grach z serii Driver. W Driver: San Francisco ma być dokładnie to samo, ale przy okazji ma to być dobra gra.
- 06.01.2011 12:54

Dobra, bo o poprzedniczkach nie zawsze można to było powiedzieć. Pierwszy Driver z 1999 roku był sporym zaskoczeniem. Otwarte miasta, po których mogliśmy sobie swobodnie jeździć potężnymi, amerykańskimi wozami, do tego ciekawie pomyślane zadania i fajny model jazdy.
Kolejne odsłony już tak udane nie były. Teraz Ubisoft chce przywrócić marce dobre imię. Fabularnie gra będzie nawiązywać do części trzeciej (Driv3r), gdzie policjant John Tanner walczył z Jericho.
Skutek tej walki był taki, ze Tanner trafił do szpitala w śpiączce. Od teraz wszystko dzieje się tylko w jego głowie. Brzmi to średni sensowne, ale daje twórcom sporo swobody w prowadzeniu fabuły.
Swobody nie zabraknie też w jeżdżeniu. Czeka na nas tytułowe San Francisco. Miasto ma być otwarte i bardzo duże (pierwsze informacje mówiły o powierzchni przekraczającej 200 mil kwadratowych!). W mieście będziemy mieli cała serię misji związanych z pogonią za Jericho.
Będą pościgi, zasadzki, blokady... wszystko, co w grze o samochodach powinno być. Powinny w niej być też samochody i pod tym względem nowy Driver zapowiada się nieźle. Ma być ich ponad sto, będą licencjonowane i będą podlegały zniszczeniom.
Zapowiada się naprawdę ciekawie, niestety na premierę gry Driver: San Francisco trzeba jeszcze trochę poczekać; prawdopodobnie do czerwca. Gra ukaże się na PC, Xbox 360 i Playstation 3.
Reklama













Komentarze