Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Awans Unii Krzywda odbija się czkawką

Oczekiwania w Krzywdzie były zdecydowanie większe. Po wiosennym spadku z IV ligi kibice liczyli, że ich drużyna szybko się pozbiera i rozpocznie walkę o powrót na zaplecze III ligi. Tymczasem stało się inaczej.
Z rozegranych 13 spotkań podopieczni trenera Zbigniewa Lamka wygrali zaledwie cztery, dwa zremisowali i doznali aż siedmiu porażek.

– Taki wynik nikogo nie zadowala – potwierdza szkoleniowiec Unii. – Mamy za sobą bardzo ciężki okres. Od czasu kiedy jestem związany z naszym klubem, czyli już prawie od 40 lat, nie było tak trudno.

Dlaczego jest tak słabo? Aby znaleźć przyczynę trzeba spojrzeć na poprzedni sezon, w którym drużyna z Krzywdy była beniaminkiem w IV lidze.

– Roczny pobyt na salonach jeszcze długo będzie odbijał nam się czkawką – mówi trener Zbigniew Lamek.

– Robiliśmy, co było w naszej mocy, ale to nie wystarczyło aby się utrzymać. Pod względem sportowym i finansowym odstawaliśmy od innych drużyn. Po degradacji przyszło nam przeżywać trudne chwile.

Przed startem nowego sezonu w bialskiej klasie okręgowej Unię opuściło kilku kluczowych zawodników. Do Hetmana Gołąb odszedł Michał Łukasik. Grę w Orlętach Łuków wybrali Arkadiusz Wróbel i Adrian Gajownik. Mateusz Kępka wyjechał za granicę, a Radosław Kwaśniewski musiał zmagać się z kontuzją.

Radosław Wesołowski zdecydował się na przejście do Sokoła Adamów, zaś Adrian Chmiel późno rozpoczął przygotowania do sezonu. Jakby tego było mało, już w trakcie rozgrywek pojawiły się kontuzje. – Mateusz Sokół rozegrał dwa mecze i wypadł nam ze składu – mówi szkoleniowiec.

Poważnym problemem była również frekwencja na treningach oraz meczach. – Ludzie musieli pracować. Przecież nie powiem zawodnikowi, który w środku tygodnia zarabia na rodzinę harując w Warszawie, czy jadąc w trasie tirem, aby przyjeżdżał na zajęcia. To byłby nonsens – tłumaczy Lamek.

– Największym problemem jest też to, że żaden z piłkarzy, choć mieszkają w Krzywdzie, nie pracuje w tej miejscowości. Dlatego często trudno im pogodzić pracę ze sportem.

Mimo tych kłopotów, w Unii z optymizmem patrzą w przyszłość. – Mamy zdolną młodzież, którą sukcesywnie wprowadzamy do zespołu – zapewnia opiekun zespołu.

– Dobrze byłoby też, aby samorząd lokalny jeszcze bardziej zauważył nasze potrzeby i starania. Najważniejszy zadaniem będzie również poprawienie atmosfery po wiosennym spadku. Nadal panuje marazm u niektórych graczy. Stać nas na zakończenie rozgrywek co najmniej w środku stawki i tego chcemy dokonać.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama