Laureaci plebiscytu Dziennika Wschodniego zwiedzą Brukselę
Dziesięciu strażaków z Lubelszczyzny dotrze dzisiaj do Brukseli. Ratownicy, którzy dostali najwięcej głosów w naszym konkursie na \"Strażaka Roku 2011”, zwiedzą miasto i zobaczą, jak wygląda praca Parlamentu Europejskiego.
- 28.06.2011 13:02

– Nigdy nie wyjeżdżałem za granicę, to będzie moja pierwsza tak daleka wycieczka. Przeglądałem już nawet strony internetowe poświęcone Brukseli – mówi Marcin Krzesicki ze straży pożarnej w Puławach. Krzesicki wygrał plebiscyt Dziennika Wschodniego w kategorii strażak zawodowy. Dostał 1287 głosów. – Kiedy ukazały się wyniki konkursu, mój telefon dzwonił bez przerwy – opowiada.
Pierwszy raz za granicą będzie też Dariusz Dziewulski z OSP Trawniki. – Nigdy wcześniej nie wygrałem tak dużej nagrody. Bardzo się cieszę – mówi Dariusz Dziewulski. – Wierzę, że to będzie fascynujący wyjazd. W końcu zwiedzimy miejsce nie dla każdego dostępne – dodaje.
Z możliwości zobaczenia od środka Parlamentu Europejskiego cieszy się też Paweł Urbańczuk ze straży pożarnej w Białej Podlaskiej. – Jestem ciekawy, czy europarlament jest bardziej złożony niż Polski Sejm, czy działa na podobnych zasadach – mówi Urbańczuk.
– \"Lokalni bohaterowie”, jak śmiało można nazwać strażaków, zapoznają się z zasadami pracy eurodeputowanych, m. in. zasiadając w sali plenarnej czy biorąc udział w spotkaniu grupy Europejskiej Partii Ludowej – mówi Agnieszka Mazurek, dyrektor biura poselskiego prof. Leny Kolarskiej -Bobińskiej w Lublinie.
Zwycięzca w kategorii strażak ochotnik przyznaje, że już kiedyś był w Belgii. Choć nie turystycznie. – Jeździłem do Francji do pracy, Belgia była po drodze, ale Brukseli nie zwiedzałem – mówi Hieronim Mazurek z OSP Popów.
Dla Stanisława Letniaczyna najważniejsza jest możliwość osobistej rozmowy z prof. Leną Kolarską-Bobińską. Europosłanka, która ufundowała wycieczkę laureatom naszego plebiscytu, spotka się ze strażakami na kolacji. – W naszym OSP mamy problemy finansowe związane z budową garażu i magazynu. Przygotowujemy petycję do lokalnych władz z prośbą o pomoc. Może pani profesor wesprze nasze starania? – zastanawia się Stanisław Letniaczyn.
Reklama













Komentarze