Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Tony Judt \"Pensjonat pamięci”

Wydawnictwo Czarne Smutna elegancja? Dołujący kunszt? Tak najkrócej można opisać niewielką książeczkę z mylącą okładką.
Tony Judt \"Pensjonat pamięci”
Tony Judt \"Pensjonat pamięci”
W księgarni bierzemy do ręki wydawnictwo, skuszeni urodą zdjęcia zrobionego o zmierzchu. Wrzosowy odcień nieba i śniegu. Oświetlony girlandą lampek drewniany dom na podmurówce. Górski pensjonat. Marzenie zimowych wakacji. A wewnątrz niezwykłe eseje, które umierający wybitny historyk i intelektualista ułożył w wędrówkę po własnym życiu. Pół roku temu w Gazecie Wyborczej ukazał się test, w którym autor przykuty do łóżka nieuleczalnym stwardnieniem zanikowym bocznym (ALS) opisuje swoją dobę i marzenia, by ktoś rozmawiał z nim przez całą noc. Bo noce są koszmarem, bezmiarem czasu pełnego bólu bezwładnego już ciała, kiedy swędzenie nosa urasta do egzystencjalnego problemu. W takie noce, w głowie autora kilkunastu książek, w tym monumentalnej pracy \"Powojnie. Historia Europy od 1945 roku” powstawały kolejne rozdziały \"Pensjonatu pamięci”. Ostatni fragment tej niezwykłej książki Judt dyktował w maju 2010 roku. 6 sierpnia 2010 zmarł. Z jednej strony to nostalgiczna podróż w czasy dzieciństwa, powojennej Anglii, żydowskich przodków. Kariery uniwersyteckiej, wyjazdu do USA i w końcu zamiany Anglii na Stany na stałe. Są bardzo plastyczne, sensualne opisy młodzieńczej fascynacji pociągami. Wyprawa do Francji, synonimu kontynentalnej Europy. Szwajcarskie wakacje z rodzicami w latach 50. ubiegłego wieku i powrót w 2002 roku w szwajcarskie plenery z własnymi dziećmi. I gdyby tylko to w niej było – erudycyjna lektura dla wrogów makulatury dla oczu. Ale jest jeszcze druga egzystencjalna i ludzka strona tej publikacji. Mimo sporej dozy ironii czy nawet dowcipu. Fizyczny rozpad, który dotyka autora przenika niczym dym całą książkę. I nie chodzi tu o użalanie się nad sobą, o próbę zaklinania rzeczywistości, by medyczny wyrok został oddalony. To raczej walka by zachować przynajmniej wspomnienia. Bo z lekkim poruszaniem zaledwie jedną ręką bezwładny Judt też już ma kłopoty. Może jeszcze podróżować w myślach i dyktować. Kilka lat temu znajoma Amerykanka, która urodziła się w Lublinie opowiadała, że pisze na wyścigi pracę magisterską, bo jej promotor, bardzo sławna osoba już jest w bardzo kiepskim stanie i każdy email wysyła z lękiem, czy zdąży jej odpowiedzieć. Czy będzie miał siłę. Kontakt z takim autorytetem był dla niej bardzo ważny, a jego nazwisko w CV czy list polecający – bezcenny. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że znam studentkę Tonego Judta. I po lekturze \"Pensjonatu pamięci” rozumiem dlaczego pytał ją o pociągi gdy pisała Mistrzowi, że podróżowała po Europie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama