• Pani poprzednicy bardzo zdecydowanie bronili słuszności decyzji o wyprowadzeniu znacznej części Nocy Kultury ze Starego Miasta na nową trasę biegnącą m.in. wzdłuż al. Unii Lubelskiej. Pani z tej arterii się wycofuje. To znaczy, że poprzednicy się mylili?
– Nie, absolutnie nie. To nie jest jakaś ciągła operacja. Owszem, to jest cykl imprez, ale każda jest jakby oddzielną produkcją. I, jak wiemy, trzeba na czymś się skupić, żeby na czymś się nie skupiać. Z różnych względów, głównie budżetowych, nie jesteśmy w stanie zrobić trasy od Felina po Zalew Zemborzycki. Na coś się trzeba decydować za każdym razem i pewne tereny eksplorować. To nie jest tak, jakby jakaś firma została przejęta, a nowy prezes wprowadzał cięcia. Jest to tworzenie nowej rzeczy.
• Dlaczego rezygnuje pani z al. Unii Lubelskiej?
– Dlatego, że bardziej chcę się skupić na innych terenach. Nie da się energii włożyć we wszystko. Gdzieś ten środek ciężkości być musi i wszędzie się nie da.
• W zeszłym roku ludzie dość często narzekali, że trasa jest zbyt rozwlekła i nie wszędzie wydarzenia są tak skondensowane, jak wcześniej i jak oczekiwali.
– Trzeba na to też spojrzeć globalnie, pod kątem zwiększającej się frekwencji. Można skumulować pewne wydarzenia na małym obszarze przy pewnej publiczności. Ale z roku na rok jest ona coraz większa, napływają tłumy i nie można ich skondensować na małej przestrzeni, bo to też nie będzie fajne. Ludzie też będą narzekać, ale na to, że nic nie widzieli i że dziesięć metrów szli przez 40 minut.
• To jaka jest ta optymalna, pani zdaniem, przestrzeń?
– Smaczki na Starówce, Bernardyńska, część Zamojskiej, Żmigród, okolice archikatedry, okolice Zamku. Potraktujmy to jako bazę. Ale proszę pamiętać, że na program Nocy Kultury składają się setki propozycji różnych organizatorów: instytucji, organizacji, grup nieformalnych i formalnych oraz osób prywatnych. Więc nigdy nie jest tak, że się stuprocentowo zamyka na coś. W otwartym naborze może wpłynąć tak genialna propozycja, która rzuci zespół programowy na kolana i wtedy pomyślimy o eksplorowaniu jeszcze jakiegoś podwórka, o którym nie pomyśleliśmy, albo jakiegoś innego miejsca.
• Do Ogrodu Saskiego, w rejon miasteczka akademickiego nie będziecie się zapuszczać?
– Nie, chcemy żeby to miasteczko przyszło do nas.
• Nie będzie takiej odnogi?
– Aż takiej nie.
• Żeby nie rozwlekać trasy?
– Chodzi o eksplorowanie nowych terenów. Czy miasteczko akademickie nim jest? Jest terenem zaludnionym, jest terenem ze swoimi imprezami, więc niesienie tam kultury i udawanie, że jej tam nie było, niesienie tam jakiejś aktywności może nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Natomiast odkrywanie przestrzeni, gdzie tego typu aktywności nie miały miejsca ma, według mnie, głębszy sens.
• Co jest jeszcze taką nieodkrytą przestrzenią?
– Jest ich mnóstwo: podwórek, podwóreczek, zakątków, które nie kojarzą się z prezentacją bardzo szeroko rozumianej kultury, czy wydarzeń artystycznych.
• I co pani chce w te podwóreczka poupychać?
– Moja rola nie polega na wymyśleniu stu podwórek, ale na ułatwieniu pracy dwustu podmiotom, jednej nocy, w przeróżnych lokalizacjach. A co bym chciała poupychać? Rzeczy piękne, rzeczy urokliwe, zaczarowane, cieszące oko, ucho, serce i rozum.
• Może stu podwórek pani nie wymyśli, ale jednak już poszedł z pani strony sygnał, że w tym roku mocniej akcentowany będzie aspekt wizualny.
– Chcemy o niego zadbać, żeby był jeszcze mocniejszy. On zawsze jest, bo to jest noc i wiadomo, że w nocy wydarzenia mają inny charakter. Noc Kultury zawsze była rozświetlona, ale jest następna, więc chcemy jeszcze bardziej, więcej, gdzie indziej, trochę inaczej, z nowymi współpracownikami. To nie jest jakiś cyrk, który się rozkłada co roku i właściwie...
• .. ten sam lew skacze przez tę samą obręcz...
–... tylko zmienia się mu bramę. Chodzi o to, żeby ten lew się zakumplował z foką i jeszcze jakąś tancerką i jeszcze oświetlić ich z innej strony.
• Ilu pani się widzów spodziewa?
– Jak zawsze więcej.
• Kiedy nabór?
– W połowie lutego.
• Jakie będą kryteria?
– Bardzo podobne do tych zeszłorocznych, bo trudno znaleźć lepsze. Interesuje nas zaangażowanie artystów i grup związanych z Lublinem, przełożenie języka sztuki zamkniętej w pewnych miejscach i instytucjach na kontekst przestrzeni miejskiej. Czyli nie do końca wystawiamy na zewnątrz to, co mamy, bo czasem warto to przeredagować, dlatego że ma się to odbyć na ulicy, w bramie, w podwórku, w nieoczywistej lokalizacji.
Zakumplujmy fokę z lwem. Jaka będzie Noc Kultury 2015?
Rozmowa z Joanną Wawiórką-Kamieniecką, nową koordynatorką Nocy Kultury.
- 13.02.2015 12:48

Reklama












Komentarze