Restauracja Mandragora. Jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w Lublinie (W. Sulisz)
Restauracja Izy Kozłowskiej w kamienicy "Pod lwami” to jedno z najbardziej znanych miejsc w Lublinie. Już wejście i przedpokój zapowiada krakowskie klimaty, środek jest urządzony ze smakiem, a notorycznie zajęte stoliki i klimatyczne koncerty sprawiają, że to także instytucja kultury.
Co do jedzenia, zdania są podzielone. Jedni wielbią "Mandragorę” za szabasową kartę z karpiem po żydowsku za 15 zł i czulentem na gęsinie za 28 zł. Drudzy narzekają na zbyt wygórowane ceny i odgrzewane dania.
Na popołudniowy obiad wybraliśmy się w mocno deszczowy wtorek, w środku było tłumnie, kelnerki w nienagannych strojach uwijały się po salach. Dostaliśmy romantyczny stolik pod oknem.
Błyskawicznie pojawił się kelner. Nie za bardzo starczyło czasu, żeby kartę przestudiować, bo po minucie usłyszeliśmy pytanie o zamówienie.
Zamówiliśmy macę z sosem z 6 zł i na przystawkę gęsie pipki faszerowane z kiszonym ogórkiem za 15 zł. Maca najlepsze chwile od wyjęcia z pieca już dawno miała za sobą, pipki były smaczne, ale zamiast kiszonego ogórka dostaliśmy zwykły. Kelner wyjaśnił, że kiszone są niezbyt dobre, więc dostaliśmy świeże. Niech będzie.
Jeszcze nie zdążyliśmy posmakować pipków, kelner zapytał, co zamawiamy dalej. Wybraliśmy Hamim, zupę szabasową na bazie wołowiny, ciecierzycy i cukini (15 zł) i Żydowski kapuśniak z migdałami i rodzynkami (10) zł.
Szabasowa zupa była esencjonalna, ze wspaniałym smakiem wołowiny. Szkoda, że pływało w niej jedno ziarnko ciecierzycy. To się nazywa oszczędność.
Za to kapuśniak był rewelacyjny. Wspaniały bukiet, słodycz, świeżość, jeszcze takiego nie jedliśmy. Klasyczna, zimowa zupa okazała się lekkim posiłkiem z młodej kapusty, ugotowanym z fantazją.
I znów kelner był bardzo szybki. M. zamówiła słynną wątróbkę z pieczarkami na miodzie i winie za 20 zł, ja mostek cielęcy faszerowany za 35 zł. Dodatków nie zamawialiśmy. I co?
Dwa plasterki mostka podano z cymesem marchewkowym. Cymes był cudowny, za to mostek rodem z garmażerki, a nie z żydowskiej kuchni. Za to w karcie można przeczytać o magii tej potrawy, jej kulturowych korzeniach i żydowskiej tradycji.
Natomiast wątróbka to było mistrzostwo świata. Nie będę jej opisywał, musicie jej skosztować. Delikatnie wysmażona, z bezbłędnie skomponowanym sosem, pełna aromatów i zapachów. Radość z odkrywania kolejnych smaków na podniebieniu była wielka. Gratulacje.
Byliśmy pod baczną obserwacją kelnera. Zjawił się znów przed czasem. M. zamówiła na deser Paschę migdałową za 16 zł, ja złakomiłem się na naleśniki "Nie całuśne” za 13 zł.
Moje szpinakowe naleśniki ułożone na szpinaku nie błysnęły smakiem. W kategorii barowych potraw dostałyby dobrą czwórkę.
Jeszcze gorzej było z paschą, ów "żydowski” sernik był zwyczajnie taki sobie. Ach ten marketing!
Restauracja "Mandragora”
Lublin, Rynek 9, tel. (81) 536 20 20
Czynne: poniedziałek – czwartek 8.30 do 20, piątek, sobota do 24, niedziela do 20
Można płacić kartą.
Wyszliśmy z "Mandragory” z ulgą. Być może wpadliśmy w zbytni młyn, ale odnieśliśmy wrażenie, że mamy szybko zjeść i zwolnić stolik, bo liczy się obrót. Ale może się mylę, bo zdarzało mi się bywać tam wcześniej i było ok. Co do kuchni, to grzeszy ona odgrzewaną pospiesznością wcześniej ugotowanych potraw. Trafiają się prawdziwe cymesy, ale gdzieś zagubiła się ich dusza.
Partnerem Przewodnika jest Old Poland. Wielkie Polskie Sery. Old Poland to marka najlepszych serów długodojrzewających produkowanych w Polsce. Smakiem i jakością dorównuje najbardziej znanym europejskim serom, pochodzącym ze Szwajcarii, Holandii, Włoch czy Francji.
Komentarze