Wisła Puławy w niedzielę zagra na wyjeździe ze Zniczem Pruszków
Znicz Pruszków będzie kolejnym ligowym rywalem Wisły Puławy. Spotkanie zostanie rozegrane jutro o godz. 12
- 29.09.2012 12:48

„Duma Powiśla” raczej będzie musiała sobie radzić bez Sebastiana Orzędowskiego i Łukasza Misztala, którzy powoli wracają do zdrowia po kontuzjach.
Na uraz kolana narzeka z kolei Piotr Nowosielski i także ma małe szanse na występ w niedzielę.
Dodatkowo w poniedziałek i wtorek w treningach nie uczestniczył Konrad Nowak. Najlepszy snajper Wisły zmagał się z grypą, ale doszedł już do siebie i postara się powiększyć swój dorobek bramkowy. Po dziewięciu kolejkach ma na koncie siedem trafień i prowadzi w klasyfikacji najlepszych strzelców.
Puławianie niespodziewanie w obecnych rozgrywkach lepiej radzą sobie w meczach wyjazdowych. U siebie podopieczni trenera Jacka Magnuszewskiego uzbierali siedem punktów w pięciu meczach. Na obcych boiskach stracili punkty tylko raz, kiedy zremisowali z Resovią 0:0.
Wówczas musieli jednak grać od 28 minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Nazara Penkowca. Mimo wszystko udało im się zremisować na trudnym terenie.
Trzy pozostałe spotkania w roli gości Wisła rozstrzygnęła na swoją korzyść. W Pruszkowie o wygraną będzie jednak ciężko, bo drużyna Artura Kalinowskiego bardzo rzadko traci gole, na razie tylko cztery. Znicz ma jednak także kłopoty ze skutecznością, bo na koncie tego zespołu jest ledwie pięć zdobytych bramek.
– W meczach ze Zniczem rzadko piłka wpada do siatki i zdajemy sobie sprawę, że o wygranej jednego bądź drugiego zespołu może zdecydować jedno trafienie. Dla nas najważniejsze jest, żebyśmy zagrali uważnie w defensywie.
Ostatnio podczas pojedynku z Unią był z tym problem. Popełniliśmy sporo bardzo prostych błędów i dlatego musieliśmy się pogodzić z porażką. Czy miałem pretensje przede wszystkim do Nazara Penkowca i Stanisława Gonczaruka? Obaj przy traconych golach na pewno się nie popisali, ale w tych sytuacjach nie zawinili tylko oni.
Zresztą Gonczaruk później chciał się zrehabilitować za złe podanie i był bardzo aktywny. To po faulu na nim mieliśmy rzut wolny, z którego padła kontaktowa bramka – przekonuje trener Jacek Magnuszewski.
Reklama













Komentarze