Henryk KamińskI: Musimy się szybko otrząsnąć
ROZMOWA z Henrykiem Kamińskim, trenerem Stali Poniatowa
- 28.10.2012 18:11

• Dlaczego dostaliście takie baty od Hetmana?
- Zamościanie mieli trochę szczęście, bo tak naprawdę trafili na nasze rezerwy. Z różnych przyczyn, między innymi chorób i kartek, nie miałem do dyspozycji aż pięciu piłkarzy z podstawowego składu. Postąpiliśmy fair-play wobec rywala, bo mogliśmy kombinować i ubiegać się o przełożenie meczu na inny termin z powodu złego stanu boiska. Ale goście przyjechali tyle kilometrów, że nie chcieliśmy narażać ich na koszty i zagraliśmy.
• Kogo kluczowego zabrakło w Stali?
- Jarosława Wyroślaka, Damian Piłata, Michała Czarneckiego, Adriana Kowalskiego i Kamila Młyńca. W ich miejsce pojawili się juniorzy, którzy mimo ambitnej postawy nie dali rady rutyniarzom z AMSPN. Do tego jeszcze Karol Lewczuk grał z urazem, więc również nie był w pełni dysponowany, a Damian Miazga musiał zejść po pierwszej połowie.
• Pierwszy gol dla gości padł bezpośrednio z rzutu rożnego. Kto zawalił?
- Ta bramka ewidentnie obciąża konto Pawła Pikuły, który popełnił w sumie dwa błędy. Po kolejnych dwóch trafieniach AMSPN i prowadzeniu 3:0, mogliśmy się w drugiej połowie już tylko modlić żeby nie przegrać wyżej.
• Ma pan pretensje do tych co grali o wysoką porażkę?
- Nie mam, bo przecież zagrali pierwszy raz w takim składzie i ustawieniu. Dla wszystkich była to jakaś nowość. Trudno obarczać ich winą za wynik, który rzeczywiście jest dla nas klęską. Ale wierzę, że zawodnicy się nie podłamią. Zaraz po meczu w szatni sami powiedzieli, że muszą się szybko otrząsnąć.
• Czy stanie się to w wyjazdowm meczu z Lewartem Lubartów?
- Mam nadzieję. Cieszę się, że chłopcy sami się motywują przed kolejnym spotkaniem. Do końca rundy jeszcze dwa mecze i powinniśmy zdobyć w nich jakieś punkty. Tym bardziej, że do składu wrócą już wszyscy, których teraz nie było. Takie mecze jak ten z Hetmanem zdarzają się i nie ma co robić z tego tragedii. Będzie dobrze.
Reklama













Komentarze