Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

'Szukałem bomb pod tankowcami'. Spowiedź płetwonurka

Pracował w tajnej jednostce. Żył ekstremalnie, szukał bomb pod tankowcami. Teraz Leszek Staniak założył w Lublinie szkołę bezpiecznego nurkowania. Możesz zejść z nim pod wodę.
'Szukałem bomb pod tankowcami'. Spowiedź płetwonurka
Leszek Staniak

• Skąd pasja do nurkowania?

- Paradoksalnie w dzieciństwie bałem się wody. W drugiej klasie podstawówki topiłem się. Chodziłem do klasy pływackiej. Polecenie ratownika było: skaczecie na nogi. Uważałem się za dobrego pływaka i skoczyłem na główkę. Zacząłem tonąć. Od tamtej pory nie pojawiłem się na basenie przez kolejnych dwadzieścia lat.

• Co było dalej?

- W wieku 26 lat służyłem w służbach mundurowych. Do naszej jednostki przyszło pismo, że w lecie odbędzie się elitarny kurs na płetwonurka. Ale był jeden warunek. Na kurs pojedzie dwóch najlepszych pływaków z jednostki. Powiedziałem sobie: może spróbuję. I przez pół roku, dzień w dzień uczyłem się pływać od nowa. Zostałem najlepszym pływakiem jednostki, zdałem egzaminy sprawnościowe z wyróżnieniem. Na egzaminie najtrudniejszy był skok do wody z pięciometrowej wieży. Trzeba było przełamać strach, skoczyć z wysokości drugiego piętra. Skoczyłem, dostałem się na kurs płetwonurka.

• Jak wyglądał kurs?

- Na początku trenowaliśmy w Warszawie w wodach basenowych, miałem także zajęcia z teorii. Później przemieściliśmy się na Mazury, nad jezioro Mamry. Tam przez dwa tygodnie, trzy razy dziennie po dwie godziny nurkowanie plus wykłady. Skończyłem kurs. Dawał mi uprawnienia do schodzenia na głębokość trzydziestu metrów.

• Ciężko było?

- Dużo zajęć fizycznych, dużo zajęć bezdechowych pod wodą, pływanie pomiędzy aparatami, wynurzanie się z dużej głębokości bez sprzętu. Tylko na wydechu. Gdybym wstrzymał wdech, skończyłoby się urazem ciśnieniowym płuc. Co rok jeździłem na kolejne kursy, zdobywając kolejne uprawnienia. Od 2004 roku zacząłem jeździć na kursy już jako instruktor.

• Nurkowałeś pod tankowcami?

- Tak, szukałem bomb pod tankowcami. Przeszukiwałem kadłuby statków przy zerowej widoczności i dużym falowaniu. Kilka tygodni nurkowaliśmy na wrakach Bałtyku. Uczyłem się rozminowywać kadłuby statków. Pamiętajmy, że na dnie Bałtyku spoczywa kilkaset wraków z II wojny światowej. W ich wnętrzu zdarzają się miny, bomby, pociski, amunicja. Wiele wraków jest niedopuszczonych do nurkowania, bo byłoby to zbyt niebezpieczne. Ale w wyznaczonych wrakach możemy nurkować rekreacyjnie. To jest piękna przygoda.

• Największy poziom adrenaliny?

- Kiedy dostaliśmy zadanie specjalne w porcie Stoczni Gdańskiej. Mieliśmy wpłynąć pod tankowiec, przepłynąć pod nim trzymając dłoń na spawie kadłuba. Między statkiem a dnem było półtora metra. W momencie kiedy zaczęliśmy płynąć przy zerowej widoczności, tankowiec zaczął kołysać się na fali. Czuliśmy nad sobą tony złomu, na dole zaczepialiśmy o ostre druty. Myśleliśmy o jednym: czy tankowiec nas przygniecie? To był wysoki poziom adrenaliny. Udało się przepłynąć, wynurzyć. Wtedy zobaczyłem, że między burtą i nadbrzeżem był metr odległości. Chwila przerwy, zanurzenie i powrót pod statkiem.

• Wpływaliście do wraków. Były zagrożenia?

- Zawsze należy być ostrożnym, słyszałem o tragicznym wydarzeniu na Heweliuszu. To prom pasażerki, który zatonął kilkanaście lat temu. Dwóch płetwonurków poszło dalej, niż było wolno wpłynąć. Weszli do maszynowni, gdzie zalegał mazut. Oblepił im maski. Jeden płetwonurek wypłynął, drugi został. Koledzy wydobyli go po godzinie. Był martwy.

• Ryby w Bałtyku? 

- Na Bałtyku nie ma wielkich okazów. Ale dorsze długie na półtora metra robiły wrażenie. One właśnie żyją we wrakach.

• Po Bałtyku przyszedł czas na inne wody? 

- Nurkowałem w Morzu Czerwonym, Śródziemnym, Adriatyku, w górskich jeziorach Austrii, w Morskim Oku, w kamieniołomach w Polsce i Europie.

• Możemy opowiedzieć o najciekawszych historiach? 

- Ostatnio, w swoje urodziny, wykonałem nurkowanie na jednym z pięciu najpiękniejszych wraków na świecie. Było to w Egipcie, na Morzu Czerwonym, pięćdziesiąt kilometrów od półwyspu Synaj, gdzie leży wrak brytyjskiego transportowca Thistlegorm. Zatonął zbombardowany w 1944 roku przez dwa myśliwce niemieckie. Dostał w skład amunicji. Potężna wyrwa, statek zatonął na głębokość trzydziestu metrów. Kiedy do niego wpłynąłem, zobaczyłem lokomotywę, kilka wagonów, około 160 motocykli, czołgi, silniki samolotów, skrzydła samolotów. Zalepione rdzą trwają, przypominając tragedię sprzed lat. Co ciekawe, dziś rząd Egiptu zarabia więcej na płetwonurkach penetrujących wrak niż na turystach zwiedzających piramidy.

• Niebezpieczne stwory?

- Ośmiornice są nieprzewidywalne. Pamiętam, jak kolega złapał w ręce półtorametrową ośmiornicę. Nagle przyssała się mu do maski, objęła mackami głowę.

• Wróćmy do zatopionych wraków.

- Na Malcie jest zatopiony wielki tankowiec Um El faroud. Ma dwadzieścia metrów wysokości. W środku mostek kapitański, klatki schodowe, ładownie, maszynownia. Wpływałem do najpiękniejszego wraku w Adriatyku. To Baron Gautch w Chorwacji, parowiec pasażerski, który zatonął w 1918 roku. Piękna widoczność, zabytkowe galeryjki, kilka pokładów, przedmioty.

• A podwodne światy w Polsce? 

- Ciekawe nurkowanie było w Morskim Oku. Przyjechaliśmy tam w listopadzie, szykując się na lekkie, łatwe nurkowanie. Jak przyjechaliśmy, jezioro było skute krystalicznie czystym lodem. Chodząc po lodzie, widzieliśmy płetwonurków pływających dziesięć metrów niżej. Pod wodą pstrągi, kamienie, sanie. Głębokość pięćdziesiąt metrów. Najbardziej niesamowity jest odgłos trzaskającej kry, gdy znajdujemy się pod wodą.

• A Lubelszczyzna? Gdzie można nurkować? 

- Najgłębsze jest jezioro Piaseczno. 38 metrów w dół. Na pewno najciekawsze dla płetwonurka. Na dnie do 12 metra głębokości leży piasek, więc widoczność jest dobra. Potężne szczupaki i węgorze też robią wrażenie. Na drugim miejscu jest jezioro Białe z głębokością 34 metry. Metr płytsze jest jezioro Krasne.

• Skąd pomysł na szkołę Profundal? 

- W służbach mundurowych odpowiadałem za nurkowanie. Kiedy odszedłem ze służby, dostrzegłem, że w Lublinie jest nisza. Jako szkoła nurkowania chcemy szkolić bezpiecznie i wypuszczać samodzielnych, pełnowartościowych płetwonurków.

• Co trzeba zrobić, żeby się do niej dostać? 

- Trzeba zaliczyć test pływacki polegający na przepłynięciu 200 metrów w nieograniczonym czasie i dowolnym stylem. Jak ktoś nie umie pływać, to zaprosimy go na zajęcia kondycyjne rozwijające tę umiejętność. Najlepszy okres, żeby zacząć nurkowanie to 15 lat, a później w górę bez limitu wieku. Zacząć nurkować może każdy bez względu na wiek. Weterani nurkują mając nawet 80 lat.

• Czy decyzja o rozpoczęciu przygody z nurkowaniem oznacza zmianę stylu życia, wcześniejsze przygotowania kondycyjne? I jak ta zmiana stylu życia powinna wyglądać? 

- Przede wszystkim palenie. Łatwiej będzie, jak kandydat na płetwonurka przestanie palić. Bardzo ważna jest dieta. Mniej jeść, nie jeść tłustych rzeczy. Najważniejsze jest śniadanie, mniejsza kolacja. Nie jeść śmieciowego jedzenia. Dużo wody, alkohol sporadycznie. I trzy razy w tygodniu porcja ruchu. Nawet spacerek po godzince.

• Jak wygląda samo szkolenie? 

- Jest trudniejsze niż w innych szkołach. Za sprawą mojej przeszłości poprzeczka idzie wyżej. Mamy teorię, ćwiczenia basenowe. Jeździmy na pływalnię do Bychawy, gdzie są dobre warunki do nurkowania ze sprzętem. Pomocą służy nasza platforma internetowa. Po zajęciach w basenie zaczynamy wody otwarte. Nurkowanie w jeziorach, morzach, kamieniołomach. Zaczynamy od Piaseczna, jeździmy do Krakowa, ćwicząc na zalanym kamieniołomie. Pod wodą kursant spotka się z zatopionym samolotem, wrakiem, autobusem - te atrakcje zostały stworzone pod nurków. Możemy też zabrać kursanta do Egiptu na safari nurkowe. Wtedy przebywamy 7 dni na łodzi. Pod wodę zabieram dwie lub trzy osoby, asekurując nurkowanie. Strój i sprzęt wypożyczamy na miejscu.

• To sport dla mężczyzn? 

- Ależ skąd. Mam coraz więcej kobiet na zajęciach. Często nurkują pewniej i bezpieczniej.

• Czy nurkowanie to tylko ekstremalna przygoda, czy coś więcej? 

- Motywuje do zdrowszego, lepszego życia. Mówią mi ludzie, że siedząc 8 godzin przy biurku, czują, że umierają. Nurkowanie to zmienia. Sam jeżdżę raz w tygodniu nurkować bez kursantów. Schodzę na godzinę pod wodę. Zostawiam na brzegu problemy dnia codziennego, „resetuję mózg”. Pod wodą zaczyna się inny świat. Tu i teraz, bez podziałów. To jest coś pięknego. To jest lepsze niż terapia u psychologa.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama