Czytelnik zostawia ślad, czyli wewnętrzne życie książek
- Każdą książkę trzeba wziąć do ręki, przejrzeć dokładnie, umieścić w bazie komputerowej - mówi Luiza Kawka, nauczyciel dyplomowany z wydziału gromadzenia i opracowania zbiorów. - Przy okazji znajdujemy rodzynki... Coś, na co powszechnie nie zwraca się uwagi, ale jeśli zastanowić się, to wszystko opowiada jakąś historię.
- Pracując często mówiłyśmy sobie o tym, co znalazłyśmy - dodaje Aneta Głowacka, nauczyciel dyplomowany z wydziału gromadzenia i opracowania zbiorów. - Czasem zasuszony kwiatek, bilet, receptę, czasem dokument, którego by czytelnik później szukał, aż wreszcie zrodził się pomysł, żeby to wszystko zebrać, bo być może powstanie z tego jakaś opowieść.
Dowód czyjejś obecności
To, co wyrzuca się do kosza - zużyty bilet, stara pocztówka z wczasów, kartka z kalendarza - stało się raptem rzeczami ważnymi. Nie na tyle, żeby brać je delikatnie w białych rękawiczkach; to jeszcze nie eksponaty muzealne, ale przy odrobinie wyobraźni stanowią dowód czyjejś obecności, życiowej aktywności, a może nawet charakteru.
Skrupulatne panie bibliotekarki skatalogowały to wszystko.
- Pierwszym etapem realizowania tego pomysłu było sfotografowanie eksponatów - wyjaśnia Aneta Głowacka. - Po kolei układane precyzyjnie, obok siebie, później podpisywane. Mrówcza praca...
- Wszystko się zarchiwizuje - dodaje Luiza Kawka. - Mamy kilka przedwojennych perełek, są tuż powojenne. Zaczęło nas to wciągać.
- Z początku było tego niewiele - dodaje Barbara Rzeszutko, dyrektor Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Lublinie. - Teraz koperta pęcznieje tym bardziej, że wszyscy pracownicy z innych wypożyczalni przeglądając książki już nie wyrzucają, a przynoszą te zakładki tutaj. Nawet zrobiliśmy specjalną gablotę w której zamieściliśmy co ciekawsze znaleziska także z nadzieją, że może odnajdzie się właściciel. Jednak nikt się nie zgłosił.
Najcenniejszą „zakładką” jest kartka z 1912 roku napisana w lubelskim w Hotelu Janina. Trzeba trafu, że w tym właśnie budynku mieści się obecnie biblioteka pedagogiczna. Profesor składa na niej w języku niemieckim, do Lipska, zamówienie na książkę.
- Pewnie się książki nie doczekał i dziwił się, że nie ma odpowiedzi na swoje zamówienie - śmieje się Barbara Rzeszutko.
Katalog tematyczny
Aneta Głowacka i Luiza Kawka usystematyzowały to wszystko. Powstał niezły katalog tematyczny. Znaleziska zostały podzielone na takie kategorie:
• zdrowie
• sfera duchowości
• kartka z kalendarza
• krótka historia polskiego pieniądza
• z historii komunikacji
• pocztówka z przeszłości
• urok starych fotografii
• zapłacono (paragony sklepowe)
• miłosny kalejdoskop
• wycięte z gazet
• rozdział z życia ucznia
• rozdział z życia studenta
• bilety na imprezy
• praprzodkowie pendrive’a
• perfekcyjna pani domu
• z szuflady starego bibliotekarza
• inne przedziwne przedmioty-zakładki.
Apteczka
Z pozostawionych recept (kategoria: zdrowie) można by nieźle zaopatrzyć apteczkę.
„Balsam Tygrysi szybko i skutecznie zlikwiduje wszelkie bóle i reumatyzm” reklamuje kartka. Przyjeżdża Clive Harris i bezinteresownie będzie leczył w kościele Powizytkowskim.
Ta napisana na maszynie wiadomość była elektryzująca - w latach siedemdziesiątych setki tysięcy, a jak niektórzy twierdzą: miliony chorych ludzi, ustawiały się przed kościołami w kolejkach do uzdrowiciela. Harris prowadził seanse w kościołach dopóki nie wygadał się, że uzdrawia za pomocą duchów. Wtedy zabroniono mu wstępu do kościołów. Kto dziś o tym pamięta?
Wyblakła kartka informująca o jego przyjeździe przypomina tamte czasy.
Duchowość i normy zaopatrzenia
Katalog „Sfera duchowości” pęka w szwach od świętych obrazków. Szczególnie dużo ich jest po zimowych wizytach duszpasterskich. Jakoś nie wypada wyrzucić, jakoś nie chce się nimi obstawić półek w domach... książka wydaje się najlepszym dla nich miejscem - przytuli je wszystkie.
To samo dotyczy pozdrowień z wczasów, kolonii, wycieczek. Kolorowe pocztówki służą za zakładki.
Ale też w tym właśnie katalogu znajdziemy ulotkę „Oddychanie duchowe”. Co to jest? „Wydech - wyznaj swoje grzechy... Wdech - oddaj kierownictwo swego życia...”. A czy „Doświadczyłeś swego życia w pełni Ducha Świętego?” - takie ulotki rozpowszechniał Ruch Nowego Życia. Trafiły jako zakładki do książki pt. „Normy zaopatrzenia szkoły ogólnokształcącej w pomoce naukowe, materiały, meble i sprzęt szkolny”.
- Za każdym takim przedmiotem jest jakaś osoba - mówi Barbara Rzeszutko. - To czyjeś życie, to życie w określonym czasie.
Łysy generał
W życie często mieszała się polityka. W pierwotnej wersji pięćdziesięciozłotowego banknotu gen. Karol Świerczewski był bez czapki. No, ale jak łysego generała pokazać na banknocie? Włożył czapkę.
- Mamy wszystkie banknoty - dodaje Aneta Głowacka. - Czy ktoś przed kimś chował pieniądze? Zapominał i nie znalazł? A może nie szukał? No, ale sto czy tysiąc złotych w tamtych czasach to był niemały pieniądz
Ale pieniądz się dewaluował, stawał się coraz marniejszy.
- Mamy bilet okresowy MPK na 30 dni, który w 1994 roku kosztował 100 tys. zł - dodaje Luiza Kawka.
Są paragony. Na przykład wspomnienie zakupów w Berlinie. Co to był za szał. W naszych sklepach kartki i pustki, tam inny świat. Nawet paragon z berlińskiej kasy fiskalnej wydaje się ładniejszy w porównaniu z naszymi ówczesnymi paragonami.
Zresztą kartki też są. Na mięso: 700 gr wołowiny albo cielęciny z kością. Strata takiej kartki to była duża przykrość, a ta dotrwała do dziś w książce „Dzieje poety. O Wincentym Polu”.
Miłość i bilety
Jak można było zapomnieć o liście miłosnym i wsunąć go do książki „Wychowanie i nauczanie”? „Cześć Monika. Piszę do ciebie ponieważ podobasz mi się? Od pewnego czasu obserwowałem cię nie wiem, czy ci się podobam”.
W innej książce Lucyna i Jerzy zapraszają na swój ślub w 1991 roku. Dla samotnych propozycja udziału w szybkiej randce.
Przyszli młodzi naukowcy, zostawiali starannie opracowane ściągawki szkolne. Są i niechlujne wypracowania. „Co sądzi Sokrates o szczęśliwości?”. Bardzo mętną i nabazgraną odpowiedź napisał jakiś student. Ze wstydem schowała się między kartki książki.
Bilety na imprezy: Teatr STU, bilet 100 zł w 1983 roku.
Bilet na mecz Motor Lublin - Tłoki Gorzyce za 6 złotych (ulgowy) w sezonie 2004/2005. Czy ktoś pamięta, że mecz skończył się remisem?
Party w Graffiti: 4 zł.
Zakładka
„Podlać bluszcz” - zanotowała perfekcyjna pani domu i być może nie dla swojej pamięci, a dla małżonka, który zostawał w domu sam w czasie wakacji?
Zapiski ile pomidorów kupić, ile porów, pamiętać o mleku i pieczywie.
W książce „Anarug chłopiec z Grenlandii” znalazł się dziecięcy rysunek samochodu i rowerka zaadresowany „Kochany Tatusiu”.
Wśród tych setek biletów, ulotek, reklamówek, notatek osobistych, zasuszonych kwiatków, znalazła się też jedna prawdziwa zakładka do książki.















Komentarze