Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Historia. Aż dziw bierze, czym wywalczyliśmy niepodległość

Dziś na szczęście nie ma takiej potrzeby, by przelewać krew za wolność, ale o takich ludziach, jak Kazimierz Gorzkowski, powinno się wiedzieć i pamiętać.
Historia. Aż dziw bierze, czym wywalczyliśmy niepodległość
Grupa harcerzy na wycieczce w Piskorzach. Kazimierz Gorzkowski drugi z lewej

Zaangażowana młodzież

Kazimierz Gorzkowski wyrastał w domu o tradycjach patriotycznych. Jego dziadek walczył i zginął w Powstaniu Styczniowym. Jego ojciec był ogrodnikiem, człowiekiem mądrym, który wiedział, jakie znaczenie ma wykształcenie. Dlatego, choć w domu się nie przelewało, zadbał o edukację syna – posłał go do Gimnazjum Stefana Batorego w Lublinie. Tam, jeszcze jako uczeń, Kazimierz wstąpił do organizacji Młodzieży Narodowej. Ale on także wcześniej działał w tajnym skautingu.

Później chłopak działalność harcerską przeniósł na teren Końskowoli, dokąd przeprowadzili się rodzice. W 1915 roku założył tam drużynę junacką.

– Drużyny junackie tworzone były na wzór skautowych, ale były niezależne – mówi Robert Och, historyk. – Znamienne jest przyrzeczenie, które składano: „Z własnej woli i z zupełnym zrozumieniem obowiązków, jakie na siebie przyjmuję przyrzekam: 1. wierność hasłu junackiemu „Bóg, Ojczyzna, cnota, nauka, praca, 2. Posłuszeństwo prawom junackim”. Junacy raczej czerpali z tradycji ludowej, ale opartej na kulturze polskiej i pracowali przede wszystkim na wsi. Byli przygotowywani do konkretnych działań – przechodzili szkolenie bojowe do walki o niepodległość.

To szkolenie bojowe w dzisiejszej ocenie wygląda niemal jak lekcja gimnastyki w szkole, ale trzeba wiedzieć, że wszelkie niedostatki uzupełniał niezwykły zapał młodych, a podobne szkolenia przeprowadzano wszędzie i odbywało się to w kraju zniewolonym.

Część junaków trafiała do Legionów, część do POW. Drużyny junackie funkcjonowały do 1917 roku, bo wtedy nastąpiło połączenie ze skautingiem w Związek Harcerstwa Polskiego.

Strzelanie z kija

Drużyna junacka założona w Końskowoli liczyła 20 osób, ale rozpiętość wieku wymusiła podział na dwie grupy. Młodsi brali udział w zajęciach o charakterze wojskowym w okolicznych lasach, ćwiczyli musztrę, działania partyzanckie, walkę wręcz, przygotowywano ich do roli gońców czy raczej łączników. Czasem udawało im się znaleźć broń pozostawioną czy ukrytą przez wycofujących się Rosjan, ale najczęściej zamiast z karabinami ćwiczyli z kijami. Starsi niemal wszyscy należeli do POW.

– Ponieważ nie mieli prawdziwej broni, musieli ją sobie sami zdobyć, na przykład rozbrajając żołnierzy austriackich – wyjaśnia Robert Och. – Traktowali to bardzo poważnie. Jednak ataki na małe posterunki spowodowały, że władze zaczęły wnikliwiej przyglądać się działalności junaków i wkrótce aresztowano aż 15 członków starszej grupy. Zresztą zostali oni rozpoznani przez żołnierzy, na których napadli i ograbili z broni.

Ataki junaków potraktowano bardzo serio, choć ostatecznie z dzisiejszej perspektywy wszystko wydaje się niepoważne jak w filmowej komedii. Otóż ci aresztowani junacy mieli być oddani pod sąd. Umieszczono ich na piętrze budynku w majątku Końskowola. Na parterze mieściła się szkoła elementarna. Przed wejściem postawiono na straży dwóch wartowników.

– W szkole elementarnej uczyło się dwóch chłopców z grupy młodszych junaków – Władysław Kruk i Antoni Wiejak – opowiada historyk. – Postanowili pomóc starszym kolegom. Wartownicy co jakiś czas robili obchód budynku. Gdy wyruszyli na jego tyły, chłopcy przedostali się na piętro, wytrychem otworzyli drzwi i uwolnili 15 aresztantów. Ci uciekli zamówioną wcześniej furmanką do kryjówki w Kozim Borze. Ich losy różnie się później potoczyły – część wstąpiła do tworzonej przez płk. Jaworskiego kawalerii, inni wyruszyli do Lublina do Legionów, ale także część z nich odesłano do domu ze względu na młody wiek.

Konspiracja i dywersja

Gorzkowski wkrótce zostaje komendantem POW w Końskowoli i przyjmuje pseudonim Godziemba. Jego działalność przynosi efekty – placówki POW powstają m.in. w Młynkach, Pulkach, Pożogu, Chrząchówku i w wielu innych wsiach, a ich stan liczbowy wynosi ponad 250 ludzi.

– Komendant kładzie nacisk na szkolenie członków POW, organizuje kursy instruktorskie w Młynkach, Wronowie, jest inicjatorem powstania Towarzystwa Piechur o charakterze sportowo-turystycznym działającego oficjalnie – opowiada historyk. – To była przykrywka dla działalności POW. Austriacy szybko to wykryli i towarzystwo zostaje rozwiązane.

Aktywność Gorzkowskiego zostaje zauważona i we wniosku odznaczeniowym na Krzyż Niepodległości napisano: „Na stanowisku tym wykazuje energię i odwagę. Rozwija organizacje w całym szeregu wsi. Przeprowadza przeszkolenie, zaopatruje organizacje w broń, usilnie szerzy wśród ludności hasło walki czynnej z okupantami”.

– Docenia go dowództwo POW w Lublinie i powierza odpowiedzialne zadanie – mówi R. Och. – Ma utworzyć dwie specjalne „piątki” bojowe, które będą tworzyły Lotne Oddziały Bojowe. To już była ścisła konspiracja. Przestaje być komendantem w Końskowoli i zmienia pseudonim na bardziej ostry – Brzeszczot.

Kieruje tymi dwoma „piątkami” na terenie powiatu. Przeprowadza rozpoznanie ewentualnego ataku na pociąg relacji Puławy-Dęblin i Puławy-Klementowice. Przygotowuje szczegółowy plan akcji dywersyjnej. W czasie kolejnej akcji rozpoznawczej jedna z jego grup zostaje ostrzelana.

– Wiosną 1918 roku dostaje rozkaz od majora Stanisława Koziejowskiego zdobycia broni na patrolach, które strzegły torów kolejowych – opowiada Och. – W czasie jednej z akcji udaje im się zdobyć dwa karabiny.

Słuchając dziś tych relacji aż podziw bierze – czym wywalczyliśmy sobie wolność…

Tragiczna manifestacja

Mimo ścisłej konspiracji Gorzkowski bierze udział w manifestacji w Kurowie, która zakończyła się tragicznie.

– 3 lutego 1918 roku manifestacja w Kurowie zgromadziła 5 tys. ludności – opowiada historyk. – Była wyrazem sprzeciwu przeciw podpisaniu traktatu brzeskiego między Austrią, Niemcami i Ukraińską Republiką Ludową, której przekazano Chełmszczyznę. Podobne manifestacje przetoczyły się na wszystkich ziemiach polskich. Ponieważ ta demonstracja była legalna, żandarmeria nie ingerowała. Ale w tym samym miesiącu odbyły się jeszcze trzy podobne, nielegalne i o nastawieniu bardzo radykalnym. Doszło do interwencji żandarmerii austriackiej.

W komunikacie „Wydziału Narodowego Lubelskiego” z 23 lutego 1918 roku czytamy: „Pochód zaatakowała żandarmeria. Tłum z okrzykiem hura, rzucił się na żandarmów, którzy się wycofali. Po przyjściu posiłków konnej żandarmerii powtórnie zaatakowano tłum dając do 100 strzałów.

Chorążego niosącego sztandar PSL zabił żandarm strzałem z rewolweru i następnie przebił bagnetem osiem osób rannych. W pogrzebie męczennika sprawy narodowej brał udział lud, wszystkie wsie okoliczne, obywatelstwo, urzędnicy cukrowni i tak dalej. Dnia 18 był strajk w całym powiecie puławskim, nie odbyły się jarmarki”.

Tym zastrzelonym chorążym był Antoni Dybalski, a zastrzelił go żandarm z posterunku w Kurowie. Niewątpliwie znał go – w tak małej miejscowości wszyscy się dobrze znali, byli sąsiadami.

Trzeba walczyć o wolność

– Zbliża się listopad 1918 roku – mówi Robert Och. – 2 listopada Gorzkowski dostaje rozkaz mobilizacji członków POW i rozbrojenia posterunków w Końskowoli i Żyrzynie – dodaje R. Och. – Zajmuje mu to dwa dni. Później udają się wszyscy do Puław i z grupą puławską do Lublina, gdzie jako Batalion Puławski wchodzą w skład tworzonej tam Armii Polskiej. On walczy w Batalionie majora Wacława Wieczorkiewicza najpierw z Ukraińcami – wyrusza na odsiecz do Lwowa, później bierze udział w wojnie polsko-bolszewickiej, jest trzykrotnie ranny.

W sierpniu 1920 roku w czasie walki pod wsią Paproć Wielka jest ciężko ranny i dostaje się do niewoli sowieckiej. Udaje mu się uciec ze szpitala w Białymstoku. Mimo odniesionych ran jak najszybciej wraca do służby wojskowej do 6 Pułku Piechoty. Bierze udział w zdobyciu Wilna z żołnierzami generała Żeligowskiego, angażuje się w 3 Powstanie Śląskie. Nie był żołnierzem zawodowym, a mimo to był niespokojnym duchem o silnym poczuciu patriotyzmu i obowiązku wobec ojczyzny.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama