Zapamiętane obrazy
– Ojciec małego Olka często zmieniał pracę – takie były czasy, trudno było zarobić na utrzymanie rodziny – mówi Robert Och, historyk. – Był zarządcą, oficjalistą, zubożałą szlachtą choć herbową. Zostawiał więc rodzinę, a matka najczęściej udawała się wtedy do krewnych. Atmosferę domu rodzinnego Olek poznał dopiero w Puławach, gdzie mieszkały najbliższe mu osoby – babka Marcjanna Trembińska, która pracowała w Instytucie Panien i ciotka Wiktoria z Trembińskich Cymanowa.
Błotnistym traktem człapała szkapa ciągnąca bryczkę. W niej siedziała zmęczona, młoda kobieta. Mały chłopczyk na jej kolanach rozglądał się ciekawie dookoła. Woźnica skręcił w kierunku domów usytuowanych blisko pałacu. Domy były wiekowe, drewniane, pochylone już nieco ku ziemi z okiennicami, które skrzypiały na wietrze. Woźnica, wyładował skromny bagaż i pasażerowie wysiedli. Apolonia Głowacka trzymała mocno za rękę małego Olka. Przyjechała z dzieckiem do jego babci. Matka pisarza musiała już wtedy być ciężko chora na gruźlicę, bo wkrótce zmarła.
A przecież te dziecięce wspomnienia zapisały się dobrze w jego pamięci. Pisał: „Spoglądasz teraz przed siebie ku Puławom. Szosa ślicznie spada na dół, jak płowa wstążka, na końcu której szarzeją pierwsze budowle osady. Gdzie okiem rzucisz, zielono...”. Bo tak było. Wokół miasta i w mieście bardzo zielono, swojsko, trochę sennie. Mały Olek wyprawiał się nad Wisłę, czasem aż pod Bochotnicę. Tam na łąkach odbywały się wypasy bydła. Z daleka patrzył na wiatrak, którego skrzydła powoli obracał wiatr. Później opisał to w „Antku” i w innych opowiadaniach. Tamte lata głęboko zapadły w pamięć dziecka. Jego bohaterowie – wiejskie dzieci, sceneria niewielkich majątków żywcem są przeniesione z puławskich lat, to wyraźne elementy autobiograficzne.
Późniejsze, popowstaniowe refleksje – już nie dziecka, a dorosłego człowieka, były inne – w 1878 roku pisał: „Dziś nie ma nic. Jeszcze przed dziesięcioma laty nad drzwiami Sybilli istniał napis „Przeszłość przyszłości” z którego i śladu nie zostało. Dziwnie sprawiedliwa logika faktów, boć przeszłość nie zostawia przyszłości pustek z których nawet pająk ucieka. Wchodzi się tu tylko przypadkiem, wychodzi z głębokim smutkiem. Prawie przez pół wieku Domek Gotycki wewnątrz stał pustkami, ale za to od dziesięciu lat stracił nawet zewnętrzne ozdoby. Wydarto je, pogruchotano i wyrzucono jak śmieci. Lawę Wezuwiuszową, starorzymskie dzbany, cegły z Bastylii, kawałki skały dantejskiej, nagrobek Adama Kochanowskiego, kule spod Wiednia, Raszyna etc….”.

Patriotyczny zryw
Sierota wychowuje się u babki i ciotki. Naturalnym miejscem zabaw jest park puławski, który bardziej przypominał puszczę niż dzisiejszy park. Małym Olkiem zajmowały się kobiety – ciotki i babcia – Ale Marcjanna Trembińska – babcia Olka miała też inne obowiązki. Pracowała w puławskim Instytucie Wychowania Panien. Uczennicą Instytutu była Oktawia Trembińska, późniejsza żona Prusa. Mały chłopiec miał dużo swobody i garnął się do rówieśników.
Jednak nadszedł czas, że puławska część rodziny nie miała już możliwości sprawowania opieki nad przyszłym pisarzem. Mąż jednej z ciotek – zręczny stolarz Jakub Cyman wiecznie zapracowany, babcia starzejąca się, inne ciotki też wiekowe. Przecież jedna z nich zabiera małego Olka do siebie do Lublina – to Domicela z Trembińskich Olszewska, do której Aleksander był serdecznie przywiązany. Ta ciotka opiekowała się nim wyjątkowo, właściwie wychowała go.
– W Lublinie pobiera naukę w lubelskiej Powiatowej Szkole Realnej, ale kontaktu z Puławami nie traci. W 1861 roku przebywa tu aż 7 miesięcy.
W roku 1863 Olek uczy się w gimnazjum męskim w Kielcach. Wybucha Powstanie Styczniowe i Głowacki wstępuje w szeregi oddziału Langiewicza. Bierze udział w kampanii powstańczej, w bitwie pod Białką zostaje ranny i to koniec jego wojaczki. Trafia do szpitala i aresztu śledczego z którego dzięki usilnym staraniom rodziny zostaje zwolniony. Wraca do szkoły, do Siedlec.
– Jednak jest niepokorny – mówi historyk. – W lutym 1864 roku zostaje aresztowany i osadzony na Zamku. Śledztwo trwa 2 miesiące, zostaje skazany na pozbawienie szlachectwa i osadzenie na Syberii. Znów rodzina aktywnie szuka sposobów na uwolnienie go. Dzięki poręczeniu majątkowemu zostaje zwolniony i wraca do Domiceli. Pozostaje pod nadzorem policji.
Ostatecznie w 1866 roku kończy gimnazjum w Lublinie. Rozpoczyna studia na wydziale matematyczno–fizycznym Warszawskiej Szkoły Głównej, jednak z powodu braku pieniędzy naukę przerywa i wraca do Puław. Tu rozpoczyna studia na wydziale leśnym. Mieszka u Cymanów, przy ul Szpitalnej.
– Znów z nauką ciężko – dodaje Robert Och. – Zaczął w Warszawie, później Puławach, ale w 1870 roku miał tutaj zatarg z nauczycielem języka rosyjskiego i musiał uczelnię opuścić.
Osiada w Warszawie – pisze felietony, nowele, kronikę.

Bohaterowie książek
W prozie Bolesława Prusa jest wiele takich motywów, które świadczą o tym, że czerpał z puławskich wspomnień, z późniejszych wycieczek w okolice Kazimierza i Nałęczowa, a także bohaterami jego książek byli mieszkańcy tych wsi.
W „Placówce” są motywy ze wsi Przybysławice oraz z kolonii niemieckich rozsianych w kierunku Lublina. W „Kartkach z podróży” opisał osadę puławską.
– Z Nałęczowa robił wycieczki – w tym do Kazimierza Dolnego i Bochotnicy – mówi Robert Och. – To ona jest wsią opisaną w „Antku”. Pisał: „Wieś leżała w niewielkiej dolinie, od północy otaczały ją wzgórza spadziste porosłe sosnowym lasem, a od południa wzgórza garbate zasypane leszczyną, tarniną i głogiem. Tam najgłośniej śpiewały ptaki i najczęściej chodziły wiejskie dzieci rwać orzechy albo wybierać gniazda”.
Opis Kazimierza pojawił w w opowiadaniu „Z żywotów świętych” z 1891:
„Był pogodny dzień lipcowy. Pod zieloną studnią na rynku stało kilka chłopskich furmanek z których między szczeblami wysuwały się pęki słomy. Nieco dalej gromadka turystów przyglądała się wiekowym domom. Rolę przewodników pełnili faktorzy, a najwymowniejszy z nich objaśniał – „te domy to są bardzo stare. Oni mają może tysiąc może pięćset lat. Oni byli budowane jeszcze za Esterki, która – jedni państwo powiadają, że urodziła się tutaj, a drugie, że w Parchatce. Ale Rabinowicz, co on ma oberżę, to jest jej wnuk, u niego dostaną państwo taki miód, jakiego nie ma na całym świecie. Jego żona robi doskonałe ryby po żydowsku. Państwo to lubią, ja wiem”.
Lata w uzdrowisku
Najsilniejsze więzy łączyły go z Nałęczowem od 1882 do 1910 roku. Wprawdzie przyjeżdżał do kurortu tylko w lecie, ale w sumie przebywał tam 28 sezonów.
– Decyzja o wyjeździe do Nałęczowa zapadała w dość przykrych okolicznościach – zaczynał chorować – mówi Robert Och. – Pogarszał mu się wzrok, powiększał się lęk przed przestrzenią. Podejrzewano, że to skutek urazu głowy doznanego w czasie bitwy. Przyjeżdża 35-letni, młody człowiek. Leczy się, ale też pisze – „Lalkę”, „Emancypantki”, felietony. Z tygodnia na tydzień Nałęczów pojawia się w jego kronikach.
Na początku miał do dyspozycji pawilonik w willi pod Matką Boską, później mieszkał w Zakładzie Leczniczym.
Był aktywny społecznie – organizował komitet obywatelski pomocy dla robotników, w 1909 roku organizowane były wtorki Bolesława Prusa i w czasie spotkań zbierano pieniądze za które opłacano w łaźniach możliwość korzystania z nich przez ubogich uczniów. Wrósł w krajobraz Nałęczowa – jest tam Góra Prusa i wąwóz Prusa gdzie często chodził na spacer. W 1904 roku otwarto „Kąpiele tanie imienia Bolesława Prusa”. Dziś jest Muzeum Bolesława Prusa, ławeczka, majówka z Panem Prusem.
Umiera w 1912 roku na atak serca.















Komentarze