Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wojna o księdza. Dusza-człowiek czy despota poniżający innych?

Ksiądz Ryszard Ostasz: jedni kochają go miłością bezgraniczną i twierdzą, że to dusza-człowiek. Inni uważają za despotę poniżającego bliźnich. Obie strony próbowały przekonać do swych racji zwierzchnika duchownego. Po trzech latach prób złagodzenia konfliktu biskup nie wytrzymał i odwołał Ostasza z parafii w Gdeszynie pod Zamościem. Ksiądz odszedł. Konflikt pozostał.
Wojna o księdza. Dusza-człowiek czy despota poniżający innych?
(fot. Maciej Kaczanowski)

O szkole w maleńkim Gdeszynie niespełna 40 kilometrów od granicy polsko-ukraińskiej cała Polska usłyszała trzy lata temu. Przez wiele tygodni przyjeżdżały do wsi ekipy największych ogólnopolskich telewizji, dziennikarze gazet i radiowcy uzbrojeni w mikrofony okryte puchatym futerkiem tłumiącym szum wiatru wiejącego po wsi.

Tak olbrzymie zainteresowanie reporterów wzbudził ksiądz Ryszard Ostasz, proboszcz tamtejszej parafii, który z własnych oszczędności sfinansował utrzymanie szkoły, którą miejscowy samorząd chciał zlikwidować jako nieopłacalną.

Na czele placówki duchowny postawił stworzone przez siebie Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Gdeszyńskiej, a na remont walącego się gmachu placówki wyłożył z własnej kieszeni ok. 200 tys. zł. Żeby je zdobyć, spieniężył swój fundusz emerytalny, wyjął oszczędności całego życia, sprzedał traktor oraz przeznaczał całą „tacę” zbieraną podczas parafialnych odpustów i większych uroczystości kościelnych.

Szkoła

- Księdza pokazywali wtedy w różnych mediach. Wszyscy go chwalili, a my byliśmy bardzo dumni - przyznaje Marzena Bury, mama czterech uczniów szkoły w Gdeszynie. - Gdyby nie on nasze dzieci musiałyby wstawać skoro świt żeby dojechać do szkoły kilkanaście kilometrów dalej. W zimie pewnie siedziałyby często w domu, bo jak wiatr zwieje śnieg z pól, to droga staje się nieprzejezdna.

Nie wszystkie dzieci z Gdeszyna i najbliższych okolic chodzą jednak do stworzonej przez księdza szkoły. Dwie rodziny zdecydowały się na zabranie maluchów z placówki. Teraz wożą je do oddalonej o kilkanaście kilometrów szkoły publicznej.

- Powód? Rodzice nie są zadowoleni z porządków wprowadzonych przez księdza Ostasza i stowarzyszenie - mówi Tadeusz Sałamacha, dyrektor szkoły. 

Skargi

„Z obowiązków nauczyciela religii zaczął się wywiązywać lepiej niż w zeszłym roku szkolnym. Przynajmniej przyjeżdżał na większość zajęć. Sposób prowadzenia tych zajęć pozostawiał nadal dużo do życzenia. Często wychodził z lekcji, zostawiając bez opieki uczniów i prowadził rozmowy telefoniczne” – czytamy w jednej ze skarg.

„Za sprawą księdza Ostasza w Gdeszynie nie dzieje się dobrze. Ludzie są podzieleni i skłóceni. Nikt już nikomu nie ufa, sąsiad boi się sąsiada. Nie tylko zmienił się zarząd stowarzyszenia. Rozpada się rada parafialna. Nie działa już chór parafialny”.

Konkurs

- Rzeczywiście zrezygnowałam z funkcji prezesa, ale nie dlatego, że ksiądz był zły. To wspaniały człowiek, który wszystko co miał oddał na potrzeby szkoły - mówi Jolantyna Dyjek, pierwsza prezes Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Gdeszyńskiej. - Odeszłam, bo uznałam, że niewiele mogę pomóc. Potrzebny był ktoś młodszy, bardziej operatywny.

- Niektórym mieszkańcom wsi nie podobało się, że ksiądz jest taki dobry i wyżej niż swój własny interes ceni sobie wyższe pobudki. Byli zazdrośni o zainteresowanie mediów i o to, że ludzie go cenią – tak Barbara Duma, skarbnik Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Gdeszyńskiej próbuje tłumaczyć motywy „tych drugich”. - Dlatego zaczęli rzucać na niego te pomówienia. Nic im się nie podobało. Kiedy ksiądz zaczynał wygrywać ogłoszony przez jedną z lokalnych gazet konkurs na „Duszpasterza Roku”, to mówili, że wykupuje cały nakład żeby wycinać kupony i głosować na siebie.

Skargi popłynęły też wartkim strumieniem do kurii zamojsko-lubaczowskiej. Księdzu zarzucano m.in. to, że często zmienia lub wręcz odwołuje terminy mszy, nagminnie spóźnia się do kościoła, nie odprawia mszy w intencji parafian, a wyżej niż sprawy parafii stawia sobie organizowanie różnego typu imprez i kierowanie szkołą. 

Po kolędzie

Z listu do biskupa: „Relacje proboszcz-parafianie za sprawą księdza proboszcza już od dawna układają się bardzo źle. Postępowanie księdza nie służy budowaniu Wspólnoty, wręcz przeciwnie - ksiądz poniża ludzi i sieje zamęt. Daje nam cały czas do zrozumienia, że to on tu rządzi, a my nie mamy nic do powiedzenia. Nie toleruje sprzeciwu wszyscy muszą mu się bezwarunkowo podporządkować, bo w przeciwnym razie stają się wrogami, a z wrogami ksiądz proboszcz rozprawia się w sposób bezwzględny. Doświadczyła już tego niejedna rodzina. Z jego ust padały słowa: „Ja im dopiero teraz pokażę”, „Ja odprawiłem mszę, wy wiecie za kogo odprawiłem tę czarną mszę”, „Będę się modlił za ludzi, którzy są przeciwko mnie, żeby do 10. pokolenie działa im się krzywda”. (…) Podczas Drogi Krzyżowej modlił się by Bóg naznaczył rodziny (w tym miejscu padają nazwiska - przyp. aut.) i ich dzieci do 6. pokolenia. Ludzie są nieustannie zastraszani i szykanowani. Kościół przestaje być miejscem modlitwy, a staje się areną do „prania brudów”. (…) W czasie kazań można usłyszeć: „jesteście trędowaci od środka”, „judasze i faryzeusze”, „komunię świętokradzko przyjmujecie”, „Żeby wam komunikant w poprzek w przełyku stanął”.
- Nic takiego nie miało miejsca - zapewnia Barbara Biernacka, nauczycielka matematyki. - Ksiądz słowa złego nigdy o nikim nie powiedział. Wręcz przeciwnie. Sam słyszał wiele złego.
- Jak ostatnio chodził po kolędzie to w jednym domu mu powiedzieli: „Jesteś jak kartofel. Ciebie się tu posadziło i ciebie się wykopie. To tylko kwestia czasu” - przypomina Duma.

Inna parafia

Zupełnie inaczej wizytę duszpasterską wspominają jednak parafianie, którzy pisali skargi do biskupa. Z listu: „Niektórzy parafianie usłyszeli w czasie wizyty duszpasterskiej od niego słowa: „trzeba was leczyć, bo coś z głową macie” lub „was trzeba wysłać do szpitala, bo wy nienormalni jesteście” (…) wyzywał ludzi od baranów, oszołomów, ponieważ decyzje mieszkańców dotyczące wyborów samorządowych i sołeckich nie były po jego myśli”.

Tego, czy skargi na księdza przesądziły o jego odwołaniu, kuria komentować nie chce.
- Nie będzie komentarza - mówi ks. kan Michał Maciołek, rzecznik prasowy diecezji zamojsko-lubaczowskiej.

Milczy też sam ksiądz Ostasz. Właśnie przeniósł się do nowej parafii. Oprowadza nas po kościele i plebanii. Chętnie pozuje do zdjęć, ale o przeniesieniu i szkole rozmawiać nie chce.
Ludzie nie mają jednak wątpliwości.

- Myśmy jeździli prosić o jego odwołanie, a tamci jeździli opowiadać jaki to jest wspaniały. Biskup miał pewnie dosyć. - mówi jeden z sygnatariuszy skarg. Pod skargą podpisał się pełnym nazwiskiem. Teraz prosi o anonimowość. - Pewnie biskup miał już dość, albo zrozumiał, że ksiądz wcale nie taki dobry.

- Dobrze, że go odwołali. Do szkoły nic nie mam. Ani mnie ziębi, ani grzeje - mówi inny ze skarżących. - Problemem było to, że nawet w kościele nie mówił o Bogu tylko o tym, co myśli o ludziach. I mówił to wymieniając nazwiska. Co się dziwić, że pół wsi woli na msze jeździć do innych parafii.

Kazanie

Z listu do biskupa: „Pogrzeb to nie miejsce na pranie brudów. Oczekiwaliśmy normalnego pogrzebu zgodnie z obrządkiem katolickim, a uczestniczyliśmy w farsie (…) W czasie mszy pogrzebowej, podczas kazania mówił tylko o szatanie i było to bardzo nieprzyjemne i zastanawiające dla rodziny. Rodzina nie rozumiała sensu tego kazania. Jeszcze bardziej bulwersujące było to, że nie pozwolił, żeby w czasie pogrzebu biły dzwony. (…) Dwa tygodnie później przy innym pogrzebie, gdy kondukt żałobny zmierzał do kościoła, usłyszeliśmy dzwony. Na ich dźwięk ksiądz proboszcz stracił panowanie nad sobą. W kościele zachowywała się jak szalony, trzaskał drzwiami konfesjonału i drzwiami od zakrystii aż dudniło. (…) wysłuchaliśmy pretensji i żalów. Ksiądz roztrząsał sprawy parafialne. Tłumaczył, że dzwony nie biją, bo będzie ciągany po sądach. Twierdził też, że poświęcił się dla zmarłego, choć boli go noga, bo pracował przy wycince gałęzi z przydrożnych rowów z przeznaczeniem na opał dla szkoły itp. Nie obyło się też bez rozliczenia mieszkańców parafii (…) Na cmentarzu też nie obyło się bez żalów i pretensji. Ksiądz mówił o likwidacji parafii (...), o parafialnym polu, które będzie do sprzedania po likwidacji parafii oraz o skargach do księdza biskupa”.

- Te skargi to z tego, że ksiądz był niezrozumiany. No i co z tego, że na mszy mówił o szatanie? Nie mówił przecież, że szatan wszedł w zmarłą. To było zwykłe kazanie o Ewangelii - uważa Barbara Biernacka.

Organizator

Poplecznicy księdza boją się teraz, że przez odwołanie księdza zlikwidowana zostanie szkoła w Gdeszynie. W tym roku chodzi do niej 44 dzieci. Najliczniejsza jest klasa druga, do której uczęszcza 10 maluchów. W zerówce i klasie czwartej uczy się po czworo dzieci.

- Chcieliśmy rozbudować szkołę. Ksiądz kupił sobie nawet ostatnio busa z windą dla osób niepełnosprawnych. Mieliśmy plan żeby tym busem dowozić do szkoły 9 dzieci z gminy Trzeszczany, ale teraz jak księdza odwołali to on zabrał ten samochód ze sobą, bo to jego prywatne auto - mówi Tadeusz Sałamacha, dyrektor szkoły. - O większej liczbie uczniów możemy zapomnieć.

- Ksiądz to był przede wszystkim świetny organizator. Umowę z zakładem karnym w Hrubieszowie podpisał, żeby do pracy w szkole i na parafii więźniowie przyjeżdżali. Robili remonty. Odśnieżali. Wszystko z darmo - dodaje Marzena Bury. - Do kopalni w Bogdance jeździł i załatwiał węgiel na zimę do ogrzania szkoły.

- Teraz za to wszystko trzeba będzie płacić. Z czego? - zastanawia się Sałamacha.
- No przecież, my baby do sponsorów nie pojedziemy. Kto z nami będzie chciał rozmawiać. To koloratka robiła swoje - mówi skarbnik stowarzyszenia. - Teraz cieszą się ci, co słali donosy. Dokładnie wiemy, jaki mieli cel. Wiedzą, że bez księdza trudno będzie nam prowadzić szkołę. Liczą, że się poddamy i ją zamkniemy. Wtedy oni przejmą budynki wyremontowane za księżowskie pieniądze i założą tu sobie gospodarstwo agroturystyczne albo dom weselny. Ale my się nie poddamy!

Zgodnie z umową zawartą z gminą jeśli Stowarzyszenie zrezygnuje z prowadzenia szkoły przejdzie ona w posiadanie samorządu. Rok później nieruchomość będzie można sprzedać.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama