Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Jeśli dzieciaki będą Państwu wmawiały, że pani nic nie zadała do poniedziałku, to mówią prawdę”

"Proszę o zakupienie dziecku zielonego cienkopisu, lub długopisu ścieralnego do zapisywania szczególnie ważnych wiadomości w zeszycie. Oczywiście chodzi mi o wkład zielony, nie obudowę!" - to tylko jedna z notatek, jakimi Jolanta Pawłowska, nauczycielka nauczania początkowego Szkoły Podstawowej nr 23 im. Olimpijczyków Polskich w Lublinie porozumiewa się z rodzicami swoich uczniów. Ogólnodostępne w internecie informacje zyskały już sobie rzesze fanów. Nie tylko wśród ich adresatów.
"Jeśli dzieciaki będą Państwu wmawiały, że pani nic nie zadała do poniedziałku, to mówią prawdę”
- Łatwiej mi napisać to co trzeba na stronie internetowej niż wydrukować 28 karteczek i wkleić je do dzienniczków – mówi Jolanta Pawłowska, nauczycielka (fot. Maciej Kaczanowski)

- To się czyta jak powieść. Momentami zabawną, momentami ironiczną lub sarkastyczną - mówi mama ucznia klasy czwartej szkoły z… podlubelskich Niemiec. - Strasznie zazdroszczę rodzicom uczniów tej klasy, że mają nauczycielkę, której chce się robić coś więcej. Na zebraniu nie powie się wszystkiego. Nie wszystko zmieści się w zeszycie do korespondencji, czy dzienniczku. A tu mają jak na dłoni to, co dzieje się z ich dziećmi. Ważne informacje i do tego zabawna forma. Coś wspaniałego!

Naprawdę nic nie zadałam

Kiedy mówię Joli Pawłowskiej, nauczycielce z 37-letnim stażem pracy, że jej notatki mają wielu czytelników wybucha śmiechem.

- Naprawdę? Jestem okropnie zaskoczona. Skąd się o nich w ogóle dowiedzieli?!

Po chwili przychodzi refleksja: w internecie nic się nie ukryje. Nawet to, co regularnie pojawia się w zakładce „3a” na stronie internetowej lubelskiej SP 23.

Chociażby notka dotycząca pracy domowej („Wspominałam dzieciom, że taką pracę zadam. Rozwijam więc temat. Proszę o rodzinne przygotowanie planu wycieczki rowerowej naszej klasy. Trasa dowolna. Prosiłabym jednak omijać takie miejsca, w które trudno dotrzeć rowerem np. Kosmos. Każde inne dozwolone”) lub… jej braku („Jeśli dzieciaki będą Państwu wmawiały, że pani nic nie zadała do poniedziałku, to mówią prawdę. Przysięgam!”).

Znajdziemy tam nauczycielskie podziękowania („Dziękuję w imieniu rybek, dzieci i własnym za świąteczne porządki w akwarium. Dzięki nim, możemy znowu oglądać rybki, i w ogóle przekonać się, czy jeszcze tam są!”), relacje z tego co dzieje się w klasie („Proszę Państwa, na lekcjach robiliśmy instrument muzyczny - grzechotkę. Jest ona nam niezbędna w klasie, nie w domu! Bardzo proszę, aby grzechotki przechowywane były w szkolnych szufladkach. Dzieci mają się na czym wyżywać w czasie śpiewu. Czasami nawet mogą złapać rytm!!!”), a także poza nią (Obserwowałam dzisiaj konsumpcję obiadów. Kasza jęczmienna jest beeee!, mięsko jest beeee!, a o mizerii nawet nie ma co mówić).

Prognoza zaćmienia

Kilka razy w roku pojawiają się relacje z wycieczek („I jeszcze jedno, trzeba było zobaczyć oczy niektórych dzieci, gdy dowiedziały się, że wracamy na piechotę. Na nogach???!!! No cóż, mogły na rękach, ale nikt nie spróbował”) lub zapowiedzi wyjazdów: („Pogoda na jutro dla Warszawy: 22 C, częściowe zachmurzenie, szansa opadów 0%, wilgotność 45%, wiatr 19 km/godz. Ja za tę prognozę nie odpowiadam!!! To z internetu!”) lub inna „A może do Kopernika włożymy klasowe koszulki? Proszę o opinie. Łatwiej będzie namierzyć dzieci. Albo wszczepimy chipy! Nie mylić z chipsami”.

Wśród notatek znajdziemy też anonse („Rodzice dzieci roztrzepanych zaproszeni są na kiermasz rzeczy zagubionych. Można tam znaleźć chyba nawet Zaginiona arkę”!) oraz relacje o tym co w bardzo dalekiej przyszłości („Kolejne zaćmienie częściowe u nas przypada na rok 2026. Dzieci nawet obliczały, ile będą miały lat! Ale chyba nie spotkamy się z tej okazji. A już na pewno nie spotkamy się na całkowitym zaćmieniu w naszym kraju, które przypadnie ok. 2134 roku!”).

Fotografie

Wśród notatek znajdziemy też anegdotki, które weszły już na stałe do klasowych annałów. Ot, chociażby taka: „Staś do pani (Joli oczywiście) - Proszę Pani (brawo, poprawna forma), czy my będziemy mieli historię?

Ja - Tak, ale jeszcze nie teraz. W czwartej klasie.

Staś - O, to dobrze, bo ja już znam parę historii!”

Albo taka:
„Na basenie pani Berta pyta Rafała - Dlaczego nie pływasz? Bo nie mam klapek i nie chcę zarazić się grzywicą!”

A jak się to wszystko zaczęło?

Pasją pani Joli jest fotografia. Dzięki niej uczniowie mają mnóstwo zdjęć z nauki w klasie I-III.

- Fotografuję ich w szkole i w różnych okolicznościach przyrody podczas wycieczek - śmieje się nauczycielka. - Siebie na zdjęciach nie uwieczniam. Zresztą fotografuję właśnie dlatego, że sama nie lubię być fotografowana. Wolę stać za aparatem.

Żadnych brudnopisów

Ale wracajmy do tematu. Robione podczas szkolnych uroczystości zdjęcia pan dyrektor - administrator szkolnej strony - wrzucał na nią zwykle (przez nawał obowiązków) z opóźnieniem.

- Poszłam do niego i powiedziałam, że dobra wiadomość to świeża wiadomość - przyznaje pedagog. - Nikt ich nie obejrzy, jak zostaną opublikowane po miesiącu. Muszą być tam już tego samego dnia. Dyrektor się nie wahał. Powiedział: „To niech pani się tym zajmie”, więc się zajęłam.

Wkrótce przyszedł też pomysł na wpisy. Kilka-kilkanaście w miesiącu. Jak mówi ich autorka powstawały z lenistwa.

- Łatwiej mi napisać to co trzeba na stronie internetowej niż wydrukować 28 karteczek i wkleić je do dzienniczków - przyznaje nauczycielka. - Zresztą w internecie mogą napisać więcej, a ja pisać lubię. Po prostu siadam i piszę z głowy. Zero przygotowań. Żadnych brudnopisów. Potem czytam tylko, żeby błędów nie było.

Szybki kontakt

Już po miesiącu przygotowywania takich internetowych notatek Pawłowska stwierdziła, że to doskonały pomysł. „Jak ja funkcjonowałam bez tego wynalazku przez tyle lat! Oczywiście chodzi mi o ten szybki kontakt z Rodzicami uczniów. Na początku swojej kariery chyba pisałam ogłoszenia na glinianych tabliczkach!” - śmiała się sama z siebie w internecie.

Bo z notatek wyłania się często obraz samej autorki z jej przyzwyczajeniami, pasjami, skłonnościami.

Jednego dnia napisała: „I jeszcze prośba. Moja zupełnie prywatna. Bardzo proszę mandarynki lub pomarańcze obierać już w domu. Jestem uczulona na chemię zawartą w skórkach tych owoców. No chyba, że ktoś chciałby mnie wysłać na zwolnienie lekarskie”.

Rodziców ujmuje szczerość i bezpośredniość wpisów. Pod koniec sierpnia nauczycielka napisała: „Nie będę pisała o emocjach jakie mną targają 4 dni przed końcem wakacji. Pewnie są zbieżne z emocjami moich uczniów. No cóż, mimo wszystko trzeba zabrać się do roboty. A zatem we wtorek przychodzimy, aczkolwiek niekoniecznie chętnie!, na godzinę 9.00. Spotykamy się od razu w klasie (jeszcze nie wiem w której sali), mówimy sobie dzień dobry i parę innych uprzejmości i rozchodzimy się korzystać z resztek wolności”.

Info 23

- To cudowna nauczycielka i świetny pedagog. Wymagająca, ale ciepła i z ogromnym poczuciem humoru - podkreśla Beata Bryk, mama jednego z uczniów klasy. - To człowiek-orkiestra. Jeździ z dziećmi na rowerach, na łyżwach, pływa. Robi im zdjęcia. Organizuje setki wycieczek. Zabiera na warsztaty, czasami nawet w weekendy. Dzięki jej dowcipnym wpisom jesteśmy zaś na bieżąco. Wiemy czego się spodziewać i nie musimy liczyć na to, że zaspane dziecko przypomni sobie o północy, że ma wziąć do szkoły niebieską bibułę.

- Notatki piszę i pisać będę dopóki będę uczyć - zapewnia Jola Pawłowska. - Mam od rodziców informacje zwrotną, że są potrzebne. Oprócz tego przygotowuję szkolną kronikę i wydaję gazetkę szkolną. Nazywa się „Info 23”. Znajduje się w niej między innymi rubryka „Pani pedagog radzi”. Podczas zajęć kółka dziennikarskiego dzieci często zmieniały mi jego nazwę na „Pani pedagog rodzi”. Zawsze mnie to śmieszyło do łez. Na szczęście zawsze przed drukiem zdążyłam poprawić tę literówkę. Dobrze, że posiadając komputer można korektę zrobić tak szybko.

Zanim do szkół weszły komputery pani Jola razem z uczniami III klas na zakończenie roku przygotowywała „Wiadomości z tornistra”.

W pisanych na maszynie gazetkach znajdowały się materiały z nauczania początkowego tworzone dla dzieci na pamiątkę.

- Jest mi strasznie miło, gdy dorośli już ludzie prowadzący do szkoły swoje dzieci mówią, że mają jeszcze tę gazetkę i z rozrzewnieniem ją przeglądają - mówi Pawłowska.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama