• Dzisiaj premierę ma pana najnowszy album: „Moja miłość”. Jest na nim 17 najpiękniejszych piosenek o miłości, o życiu, w tym dwie nowe, napisane specjalnie dla pana przez mistrza Wojciecha Młynarskiego. Po raz pierwszy śpiewa pan w duecie z Alicją Majewską i Anią Wyszkoni.
- Tak, obydwie się zgodziły, a nawet ucieszyły i ta nasza wspólna praca była fantastyczna.
• Nie wyobrażam sobie, żeby pana przebój „Ogrzej mnie” zaśpiewał z takim żarem ktoś inny, a tymczasem na tej płycie jest na przykład przebój zawsze kojarzony z Edytą Geppert „Kocham cię życie”. Jak pan się z tym czuje?
- Byłem bardzo przejęty śpiewając tę piosenkę. Są wykonawcy, którzy starają się „unowocześnić” jakiś przebój, zmienić rytm, dodać koniecznie coś od siebie, żeby wyglądało nowatorsko. Ja tego nie robię, nic nie zmieniam. Filtruję piosenkę przez swoją wrażliwość, mocno trzymam się w ryzach. Sprawdziłem już to wykonując piosenki francuskie, czy przeboje Grechuty. Robię tylko ukłon w stronę pierwszych, wyśmienitych wykonawców. To samo tyczy kolęd - są często „unowocześniane” tak, że rodzina przy świątecznym stole nie może towarzyszyć wykonawcy i razem z nim śpiewać. A na tym polega prostota kolędy. Dlatego szanujmy te świetne wykonania i tradycję, nie starajmy się ich na siłę zmieniać.
• Większość tekstów pana piosenek jest autorstwa Wojciecha Młynarskiego. Czy jako wykonawca czuje pan presję, czy boi się pan ingerować w tekst jeśli jakiejś frazy nie da się zaśpiewać?
- Nic takiego się nie zdarzyło. Młynarski mówi, że „Michał ma smak muzyczny”. Ale to on sam mnie tego nauczył. Nie mam nigdy powodów, żeby coś zmieniać. Zdarzyło się może słowo, które trudno mi było zaśpiewać, to zapytałem go wtedy, czy mogę je zamienić na inne. Zawsze się rozumiemy.
• Pana piosenki to nie tylko melodia wpadająca w ucho, lecz także starannie wybrane teksty znakomitych autorów.
- Odszedł Kofta, Przybora, odeszła Osiecka, niech Młynarski żyje sto lat i pisze piękne teksty. Współpracuję także z innymi tekściarzami, ale po tamtych mistrzach i przy Młynarskim, jestem już bardzo wybredny. On ma lekkość słowa, jego piosenki mają pointę, są o czymś. Oczywiście jestem pełen atencji zarówno dla młodości jak i dla dojrzałości, ale o niektórych dzisiejszych tekstach czasami myślę, że są pisane głównie dla tantiem. W związku z tym nie obawiam się, że przyjdzie mi zmierzyć się z nową falą płyt, które ukażą się w przyszłości na rynku, bo moja następna płyta też będzie z Młynarskim…
• Był czas zauroczenia Brelem: ma pan w planach nagranie takiej płyty?
- Mam różne pomysły, ale nie zdecydowałbym się na całą płytę z twórczością Brela. Chcę docierać do różnych pokoleń odbiorców. Ale to prawda, że dziś w Europie nie ma już tej miary wszechstronnych artystów jak Brel. A młodzież ma wzorce, nie zawsze z najwyższej półki.
• Jak pan reaguje na krytykę?
- Nie czytam recenzji w Internecie, nie oglądam portali plotkarskich, dlatego się tym nie przejmuję. Mnie interesuje publiczność z którą mam żywy kontakt, która przychodzi na koncert, kupuje moją płytę - to dla nich śpiewam.
• Jak wyglądał wybór piosenek na najnowszy krążek?
- Był bardzo trudny - to utwory wybrane z 2 tysięcy, które napisał Młynarski - to trwało długo i do tego dwa nowe duety.
• Gdyby pan musiał wybrać: być aktorem czy piosenkarzem, to...
- Zdecydowanie piosenkarzem . Ale najbardziej lubię być Michałem Bajorem.
W piątek, w dniu premiery płyty “Moja Miłość” Michał Bajor rozpoczął też serię jesienno-zimowych koncertów. Zagra w 22 miastach, a na liście znalazł się Lublin. Koncert zaplanowano na 17 listopada w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego. Bilety do nabycia m.in. w “Kulturomaniak” w Galerii Leclerc ul. Zana 19, restauracji “Imbir” w Centrum Kongresowym UP i na biletyna.pl i agencjannn.pl
Komentarze