Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Reprezentacja Polski przed Euro 2016. Trzon gotowy, ale selekcja nie jest zamknięta

Przez ostatnie lata emocjonowaliśmy się przede wszystkim występami siatkarzy i szczypiornistów, regularnie walczących o medale na wielkich turniejach. Piłkarska drużyna narodowa znalazła się w cieniu, bo o takiej pozycji na świecie może jedynie pomarzyć. O tym, jak wielki jest jednak potencjał futbolu, można było przekonać się, gdy biało-czerwoni wywalczyli awans na turniej do Francji. Do medalu jeszcze daleka droga, ale decydujące spotkanie z Irlandią obejrzało w telewizji 15 mln widzów i na te kilka godzin niemal każdy Polak stał się kibicem reprezentacji.
Reprezentacja Polski przed Euro 2016. Trzon gotowy, ale selekcja nie jest zamknięta
fot. Michał Beczek

Ostatni wielki turniej biało-czerwonych to Euro 2012. Wówczas graliśmy jednak na nieco innych zasadach. Jako gospodarze nie musieliśmy się kwalifikować i nie wykluczone, że gdyby Franciszek Smuda ze swoją ekipą musiał o awans walczyć, to by go nie wywalczył. Wówczas, poza trójką z Borussii nie mieliśmy po prostu piłkarzy międzynarodowego formatu. Dzisiaj jest pod tym względem zdecydowanie lepiej, dlatego sam awans nikogo nie zadowala. Cel dla drużyny Adama Nawałki to wyjście z grupy, choć tradycyjnie wszystko będzie zależało od losowania.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku, a co za tym idzie z awansu. To fantastyczna sprawa. To jest zasługa zawodników, wykonali wspaniałą pracę. Myślę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – stwierdził selekcjoner naszej reprezentacji.

– Jeszcze nie ma czego świętować, bo zakwalifikowaliśmy się jak mnóstwo innych zespołów. Teraz najcięższe przed nami, żeby nie pojechać w roli turysty, ale coś osiągnąć na tym turnieju – dodał Grzegorz Krychowiak.

To nas buduje

Papierkiem lakmusowym dla naszej drużyny narodowej były dwa ostatnie spotkania eliminacji. Ze Szkocją i Irlandią wywalczyliśmy w sumie cztery punkty. Ale odnotowaliśmy momenty, kiedy wydawało się, że sytuacja wymyka się nam spod kontroli.

W Glasgow w końcówce stał się cud i w ostatniej akcji spotkania Lewandowski wepchnął wślizgiem futbolówkę do siatki.

– Nie powinniśmy tak grać w pierwszej połowie, trzeba było przytrzymać piłkę jak najdłużej. Walczyliśmy do końca i szacunek należy się całej drużynie. Determinacją i wolą walki dążyliśmy do zdobycia bramki. Po to jesteśmy zespołem, by właśnie w takich trudnych momentach pokazać charakter. Ten punkt jest bardzo cenny i przybliża nas do awansu – tłumaczył Krzysztof Mączyński.

– Byliśmy bardzo zdeterminowani. Jeśli ciężko pracujesz, wówczas łatwiej o szczęście. Bądźmy cierpliwi, bo to prowadzi do sukcesu. Wszyscy chcieliby żebyśmy wygrywali każdy mecz. Proces budowy drużyny trochę trwa. Nie da się tego zrobić tak szybko. Najważniejsze jest to, że mamy odpowiednie przygotowanie mentalne. To nas buduje. Pracujemy cały czas nad organizacją gry, staramy się korygować błędy. Praca i wytrwałość dają efekty. Trzeba zawsze wierzyć do ostatniego gwizdka – dodał Nawałka.

Kung-fu Pazdan

Mecz z Irlandią zaczął się podobnie, bo w 13 minucie Kamil Grosicki dograł z rzutu rożnego do czyhającego przed polem karnym Grzegorza Krychowiaka, a ten przyjął piłkę i mocnym strzałem po ziemi wyprowadził nas na prowadzenie. Po chwili radość biało-czerwonych przerodziła się w dramat, bo Michał Pazdan sfaulował nakładką Shane’a Longa i prowadzący zawody Cuneyt Cakur z Turcji podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Jonathan Wolters.

– To był mój błąd, bo zaraz po rozpoczęciu, zamiast skupić się na grze, pozwoliłem sobie na chwilę dekoncentracji. Chciałem wybić piłkę, ale źle obliczyłem tor jej lotu. Nie zauważyłem rywala i sfaulowałem go – przyznał po meczu Pazdan.

Arbiter popełnił jednak w tej sytuacji błąd. Faul rzeczywiście był, ale przed polem karnym. Rywalom należał się więc jedynie rzut wolny.

Duma kapitana

W 17 min na do siatki gości trafił Krzysztof Mączyński, ale sędzia nie uznał gola, dopatrując się pozycji spalonej u Roberta Lewandowskiego. W 43 min nie było już wątpliwości. Kamil Glik wrzucił piłkę w pole karne do Karola Linettiego, który odegrał do Krzysztofa Mączyńskiego, a ten precyzyjnie dośrodkował na głowę Lewandowskiego. Więcej goli nie padło, choć emocje były do ostatniego gwizdka sędziego, który doliczył aż pięć minut. Biało-czerwoni grali jednak mądrze, utrzymywali się przy piłce na połowie rywali, a Lewandowski dał się sfaulować Johnowi O’Shea, co skończyło się czerwoną kartką dla Irlandczyka.

– Jestem dumny z chłopaków, że walczyliśmy do końca, że wierzyliśmy w zdobycie tej bramki i w awans. Irlandczycy nie stworzyli praktycznie żadnej dobrej sytuacji. Zasłużyliśmy na awans. Irlandczycy byli groźni tylko gdy grali długą piłką, to my byliśmy lepsi. Zbudowaliśmy w rok mocną drużynę, trener wykonał znakomitą pracę – powiedział kapitan naszej kadry.

Będzie się działo

Po emocjonującej końcówce, w której nasi piłkarze nie ograniczyli się wyłącznie do bronienia korzystnego rezultatu, ale starali się długo utrzymywać przy piłce na połowie rywali i szukać okazji do strzelenia kolejnego gola, Stadion Narodowy w Warszawie eksplodował radością.

W górę wystrzeliło białe i czerwone confetti, z głośników poleciały ulubione przeboje piłkarzy, którzy wzięli na ręce selekcjonera Adama Nawałkę i kilka razy podrzucili go w górę. Długo świętowali, najpierw z kibicami na stadionie, później we własnym gronie w szatni, gdzie odwiedził ich prezydent Andrzej Duda.

Wesoło było także w strefie mieszanej, gdzie Jędrzejczyk z Jakubem Wawrzyniakiem i Maciejem Rybusem grali w papier, kamień, nożyce o to, kto jest najlepszym lewym obrońcą, a Sławomir Peszko na przemian tańczył i śpiewał: „Będzie, będzie zabawa, będzie się działo”.

Już na murawie wystrzeliły korki od szampanów, a w nocy kadrowicze wspólnie świętowali sukces. Za zgodą selekcjonera, który tym razem udzielił im dyspensy. – Za nami wspaniały mecz, przed nami wspaniała noc – stwierdził Nawałka.

Rekordowe premie

Za awans biało-czerwoni otrzymają rekordowe 10 000 000 złotych do podziału. Jeszcze więcej, bo milion euro ma otrzymać Nawałka. Należy jednak pamiętać, że to tylko ułamek kwot, jakie Polski Związek Piłki Nożnej otrzyma od UEFA. Poza tym po raz pierwszy w historii kadrowicze zrezygnowali z pieniędzy za sam przyjazd na zgrupowania, a selekcjoner zarabiał prawie dwukrotnie mniej od swoich poprzedników.

Zgrupowanie reprezentacji zakończyło się w poniedziałek. Biało-czerwoni w nocy świętowali zwycięstwo nad Irlandią i awans, a po południu rozjechali się do swoich klubów. Z kolei Nawałka wspólnie z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem wzięli udział w specjalnie zwołanej konferencji prasowej, na której ogłoszono, że kontrakt selekcjonera został automatycznie przedłużony do końca Euro 2016.

Dwa lata

– Pamiętam, kiedy dwa lata temu prezentowałem Adama, jako selekcjonera kadry, obaj byliśmy uśmiechnięci. Dziś ponownie możemy się cieszyć. Uważam, że selekcjoner wykonał świetną robotę. Potrafił nadać tej drużynie twarz i charakter. Mam przekonanie, ze jest to drużyna i dlatego potrafiliśmy wygrywać – powiedział Boniek.

Najbliższe plany kadry to dwa mecze sparingowe. 13 listopada w Warszawie prawdopodobnie zmierzymy się z Walią, a cztery dni później we Wrocławiu z Czechami. Przynajmniej dwa towarzyskie mecze zagramy także w przyszłym roku. W kuluarach mówi się, że wówczas naszymi rywalami będą Norwegia oraz Belgia.

Trzon jest gotowy

Można się spodziewać, że selekcjoner będzie chciał sprawdzić w tych meczach kilku nowych zawodników. Zapewne w przynajmniej czasową odstawkę pójdą ci, którzy nie zachwycają w swoich klubach, jak Sławomir Peszko czy Sebastian Mila. Oni muszą drżeć o miejsce w kadrze. Jeżeli nie zaczną regularnie grać, mogą nie pojechać na Euro.

– Selekcja nie jest zamknięta, wciąż szukamy kolejnych zawodników do reprezentacji. Do rozpoczęcia mistrzostw Europy mamy prawie rok. Będziemy bazować na grupie, którą wybraliśmy w ciągu ostatnich dwóch lat. W każdej formacji potrzebujemy wzmocnień. Potrzebujemy ciekawych, młodych zawodników. Czekamy na pozytywne sygnały od graczy, którzy dobrze zaprezentują się w meczach ligowych – zapewnił Nawałka.

Trzon zespołu jest już jednak gotowy. Nikt nie wyobraża sobie tego zespołu bez Krychowiaka, Lewandowskiego, Kamila Glika, Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego, Arkadiusza Milika, Kamila Grosickiego, Łukasza Fabiańskiego czy Wojciecha Szczęsnego. Selekcjoner nie jest szaleńcem, z pewnością nie zrezygnuje z żadnego z nich. Na ten moment pewniakami do wyjazdu wydają się także Pazdan, Jędrzejczyk, Łukasz Szukała, Maciej Rybus, Krzysztof Mączyński i Karol Linetty. Przynajmniej siedem, osiem miejsc jest jednak wolnych i czeka na eksplozję formy potencjalnych kadrowiczów.

Złota rybka dla selekcjonera

Póki co, przed reprezentacją nie stoi żadne konkretne zadanie. – Za wcześnie jest mówić o celach na Euro. Musimy się odpowiednio przygotować. Na pewno poinformujemy odpowiednio wcześnie o naszych planach i oczekiwaniach Ale nie chcemy ograniczyć się do trzech meczów: otwarcia, o wszystko i o honor. Nasze ambicje są większe – dodał Boniek.

Na razie nie została podjęta decyzja w sprawie ośrodka przygotowawczego, w którym zamieszkają Polacy we Francji. Nieznane są także szczegóły dystrybucji biletów ani przedturniejowego zgrupowania. - Myśleliśmy o tym, by obóz zrobić w Polsce, ale ostatnie słowo będzie należało do trenera. Może zechce mieć bazę na wysokości 1000 m n.p.m., albo gwarancję dobrej pogody. Lepiej, gdybyśmy zostali w kraju, ale będziemy spełniać życzenia selekcjonera - dodał prezes PZPN.

– Chciałbym podziękować kibicom, którzy w nas wierzyli od początku. Było wiele emocji i zawsze czuliśmy ich wsparcie – zakończył Lewandowski. – Ja i koledzy liczymy na was, jeśli będziecie w nas wierzyć, to będziemy do końca walczyć w każdym meczu. Razem możemy osiągnąć wiele.

Lewandowski był najlepszy

Pokonując w niedzielny wieczór Darrena Randolpha Robert Lewandowski pobił kilka nowych rekordów. Jako pierwszy Polak zdobywał bramki w pięciu kolejnych meczach o punkty, a strzelając 13 bramek został królem strzelców eliminacji Euro 2016 i wyrównał osiągnięcie Davida Healy’ego. W sumie w sześciu ostatnich meczach trafiał do siatki 15 razy, a w tym roku ma na koncie już 40 goli. Więcej od niego strzelili tylko Leo Messi (45) i Cristino Ronaldo (42).

– Rekordy zawsze cieszą, ale najważniejszy jest sukces reprezentacji – przekonuje kapitan naszej drużyny narodowej, który został uznany najlepszym piłkarzem eliminacji Euro 2016 przez UEFA.

Wyróżniony został także Sebastian Mila, którego wypowiedź uznano za cytat eliminacji. Chodziło o słowa: „Miałem stłuczoną kostkę, ale nie pamiętam, kto mnie kopnął. Kiedy wygrywasz z mistrzami świata, nie czujesz bólu”.

Takie mecze zapamiętam do końca życia

• 10 spotkań, 21 punktów, 33 strzelone gole, 10 straconych. To wasz bilans w zakończonych eliminacjach do mistrzostw Europy. Całkiem niezły.

– Były mecze lepsze, gorsze, ale generalnie było stabilnie. Kończymy eliminacje z jedną porażką i to na pewno nasz sukces. Kontuzje, które prześladowały nasz zespół, pokazały siłę tej drużyny. Emocje jeszcze przez jakiś czas w nas będą. Zdajemy sobie sprawę, że awansowaliśmy. Jest to moment, w którym można poświętować i trochę odpocząć.

• Ciekawe jest to, że wywalczyliście awans na Euro, chwalimy was ostatnio często, bo na to zasługujecie, ale to już trzecie kolejne eliminacje, w których nie wygraliście na wyjeździe z poważnym rywalem.

– Tak bywa. W Glasgow straciliśmy dwie bramki, można było pewnie w jakiś sposób temu zapobiec, ale to były dwie piękne bramki i tak to w piłce bywa. Nic na to nie poradzimy. Można też myśleć w ten sposób, że Niemcy mają jedną porażkę więcej w tych eliminacjach od nas. My mamy tylko jedną, oni dwie i to są jakieś pozytywy. Staramy się wszyscy te pozytywy wyciągać i z pełną skromnością patrzeć na to, co się dzieje.

• Po meczu ze Szkocją więcej w was był radości z wyrwanego w końcówce punktu czy niedosytu, że zagraliście dobry mecz, a tylko zremisowaliście.

– Myślę, że obydwie rzeczy po części. Była huśtawka emocji. Wszystko zaczęło się po naszej myśli. Graliśmy dobrze w piłkę, ale tuż przed przerwą straciliśmy bramkę. Później kolejną, ale wyrównaliśmy w niesamowitych okolicznościach. Myślę, że jest to cenny punkt i sądzę, że z perspektywy meczu nie byliśmy na tyle gorsi, żeby to spotkanie przegrać.

• Jak z twojego punktu widzenia wyglądały te dwie stracone bramki?

– Ta pierwsza to rzeczywiście bramka stadiony świata. W takiej sytuacji można tylko stanąć i przyklasnąć. Zresztą przy drugiej również.

• Ten drugi gol padł po prostej stracie w środku pola, kiedy to wy wykonywaliście rzut wolny. Krótkie podanie i strata. Tego można było chyba uniknąć.

– Być może trochę się pośpieszyliśmy. W momencie, gdy byliśmy szeroko rozstawieni to zawsze jest groźne. Na tym poziomie klasowa drużyna takie błędy potrafi wykorzystać i Szkocji to właśnie zrobili. To nie był błąd taktyczny czy techniczny, ale zabrakło po prostu koncentracji.

• A nie było tak troszkę, że ta szybko strzelona bramka trochę wam zaszkodziła? Nie poczuliście się zbyt pewni siebie?

– Nie, na pewno tak nie było, bo po zdobyciu bramki cały czas kontynuowaliśmy naszą dobrą grę. Szczególnie te pierwsza 20, 25 minut było w naszym wykonaniu ok. Graliśmy dobrze piłką i stworzyliśmy kolejne ze dwie dobre sytuacje, żeby ten wynik podwyższyć. Także w żaden sposób to nas nie uśpiło. Dopiero później rzeczywiście oddaliśmy troszkę inicjatywę.

• W końcówce dążyliście z całych sił do strzelenia drugiego gola, ale w tych waszych akcjach brakowało trochę pomysłu. Na pewno nie brakowało jednak wiary, ona objawiła się choćby wejściem Łukasza Fabiańskiego w pole karne. Postawiliście wszystko na jedną kartę.

– Wiara w tej drużynie jest od początku eliminacji. Drużyna pod względem cech wolicjonalnych zmieniła się na plus, walczy do samego końca. Udowodniliśmy kibicom, że warto być z nami do końca.

• W niedzielę walki było chyba nawet więcej niż w Glasgow.

– Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo i nastawialiśmy się na walkę. Poziom trudności był wyższy niż zwykle, bo tutaj wiedzieliśmy, że potrzebujemy określonego wyniku, żeby awansować. Irlandczycy grali mniej w piłkę niż choćby Szkoci. Porównywaliśmy przed meczem te zespoły i zdawaliśmy sobie sprawę, że Irlandczycy są słabsi. To był trudny, fizyczny mecz. Jeden z trudniejszych, ale nie najtrudniejszy w tych eliminacjach.

• Nikt nie odstawiał nogi. Boleśnie przekonał się o tym Shane Long.

– To jest mecz piłki nożnej, dlatego kości zawsze trzeszczą. Jeszcze na boisku przeprosiłem Longa, ale faulu nie było, ponieważ sędzia nie zagwizdał.

• W przekroju całych eliminacji funkcjonowaliście dobrze jako drużyna, ale nie byłoby chyba tego awansu, gdyby nie Robert Lewandowski.

– Strzelił 13 goli, świetny zawodnik, dobry kolega. Robert potrzebuje tak samo nas, jak my jego. Po prostu potrzebujemy siebie nawzajem. Jako drużyna czujemy się razem dobrze i to widać. Robert na pewno odczuwa nasze wsparcie z każdej strony.

• Co w tej drużynie jeszcze jest do poprawy?

– To pytanie do trenera Nawałki. On to wszystko analizuje, na pewno już wie, gdzie musimy się wzmocnień i niedługo nam to przekaże. Już w listopadowych meczach towarzyskich będzie okazja, by zacząć poprawiać mankamenty w naszej grze i wzmacniać te aspekty, które już teraz są dobre.

• Całe eliminacje mogliście liczyć na doping polskich kibiców. We Francji także mogą być waszym dwunastym zawodnikiem.

– To żadna nowość, bo wiadomo, że nasi kibice robią zawsze świetną atmosferę, obojętnie gdzie gramy. Pomogli nam mega. Takie mecze, jak w Dublinie czy Glasgow zapamiętam do końca życia. Ale i w Warszawie na Narodowym atmosfera zawsze była niesamowita. Liczę, że we Francji też „zagramy u siebie”.

Rozmawiał Michał Beczek


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama