Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dostęp do broni: dla kogo i do jakiej. I co się może zmienić

Według stanu na koniec czerwca tego roku w rękach mieszkańców naszego regionu znajdowało się prawie 20 tys. sztuk broni. Tyle pozwoleń na broń wydała lubelska policja. Większość broni to broń myśliwska. A statystyczny Kowalski, któremu marzy się posiadanie własnego pistoletu, bo czuje się zagrożony, może o takim pozwoleniu zapomnieć. W tym roku wydano ich zaledwie siedem
Dostęp do broni: dla kogo i do jakiej. I co się może zmienić

Z Brukseli napływają sygnały, że o broń może jeszcze trudniej. Także w Polsce. Dlatego w ostatnim czasie Jarosław Stawiarski, poseł PiS-u, pochodzący z Kraśnika, zwrócił się z apelem do kół łowieckich i sportowych o przesyłanie opinii dotyczących ewentualnych obostrzeń przepisów.

- Chcę zapytać, czy ta dyrektywa niesie za sobą takie niebezpieczeństwo, jak twierdzą przedstawiciele tych środowisk, którzy się do mnie zgłosili. Ich zdaniem może to oznaczać zakaz posiadania broni samopowtarzalnej, a nawet tej, podobnej do broni automatycznej - mówił Dziennikowi parlamentarzysta.

Pozwolenie na broń wymagane jest w Polsce już od czasu odzyskania niepodległości, czyli od 1918 roku.
Od wielu lat pozwolenie wydaje komendant wojewódzki policji. Ale droga do uzyskania takiego pozwolenie nie jest łatwa. Jeżeli chcemy legalnie posiadać broń indywidualną, musimy udowodnić, że zagraża nam realne niebezpieczeństwo, a posiadanie broni ma nas od tego uchronić. Podobnie z bronią myśliwską: musimy przedstawić odpowiednie dokumenty, że jesteśmy członkiem koła łowieckiego; na broń sportową – że jesteśmy sportowcem. Ale to nie wszystko. Trzeba przejść także pozytywnie badania psychofizyczne.

Wszystkie te obwarowania są ujęte w ustawie o broni i amunicji z 1999 roku.

Rezygnują

Pozwolenia nie musimy posiadać m.in. w przypadku broni sprzed 1885 roku oraz jej replik, broni alarmowej o kalibrze do 6 mm, broni palnej pozbawionej cech użytkowych. Zezwolenie nie jest wymagane także na ręczne miotacze gazu obezwładniającego.

- W praktyce otrzymanie w Polsce pozwolenia na broń do własnej ochrony graniczy z cudem - mówi Mirosław Słowiński, sprzedawca w sklepie Gascolt, strzelec sportowy i miłośnik broni. - Dużo ludzi przychodzi do nas, pytając o możliwość zakupu. Kiedy dowiadują się o procedurach: rezygnują.
Okazuje się jednak, że od dwóch lat w naszym ustawodawstwie znalazła się furtka, z której wiele osób skorzystało, żeby stać się legalnym posiadaczem własnej broni. I to nie tylko sportowej czy myśliwskiej.

Broń kolekcjonerska

- Wcześniej też takie zezwolenia były, ale ich właściciele mieli problemy z zakupem amunicji - wyjaśnia Mirosław Słowiński. - Zmieniło się to niedawno. Wiele osób wystąpiło o pozwolenia na broń kolekcjonerską, czyli każdą, oprócz automatycznej typu kałasznikow, strzelającej ogniem ciągłym. Kupili do niej legalnie amunicję i są teraz legalnymi właścicielami m.in. typowej broni obronnej.
Nie oznacza to jednak, że osoba z takim pozwoleniem może czuć się z pistoletem jak szeryf na Dzikim Zachodzie.

- Komu i w jakim celu może zostać wydane pozwolenie na broń określają przepisy Ustawy o broni i amunicji. Trzeba się także liczyć z sankcjami za niezgodnie z wydaną decyzją jej użytkowanie - wyjaśnia nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy KWP w Lublinie. - Od wielu lat nie tylko w Polsce trwa debata czy dostęp do broni powinien być bardziej liberalny, czy też zaostrzony. Jest wielu zwolenników zarówno jednego, jak i drugiego stanowiska. Ze swej strony mogę powiedzieć nie zauważyliśmy, by w ostatnim okresie wzrosła ilość osób zainteresowanych możliwością posiadania broni. Zaś my jako policja działamy w oparciu o istniejące i obowiązuje przepisy prawa.

Samo uzyskanie zezwolenia na broń kolekcjonerską wymaga też zasobnego portfela. Egzamin kosztuje ok. 1 tys. zł (sama teoria przepisów, nie ma potrzeby wykazania się umiejętnością strzelecką), badania lekarskie: 300-500 zł, opłata administracyjna: 242 zł oraz około tysiąca złotych na szafę (specjalna, na kilka sztuk broni - tylko w takiej można zgodnie z przepisami trzymać broń), można też zakupić zwykłą kasetkę lub niewielki sejf za kilkaset zł. Razem daje to ok. 2,7 tys. zł. Teraz pozostaje tylko mały „szczegół”, czyli zakup broni. Jest to wydatek od kilkuset złotych do kilku tysięcy. 

Żeby zostać także legalnym posiadaczem broni - na zasadach kolekcjonerstwa - trzeba również posiadać odpowiednie zaświadczenie o przynależności do towarzystwa lub stowarzyszenia kolekcjonerów lub miłośników broni i opłacać składkę (ok. 250 zł rocznie).

- Z tym nie ma żadnego problemu - dodaje pracownik Gascolta. - Wiele klubów sportowych czy kół strzeleckich, myśliwskich takie stowarzyszenia ma w swoim statucie. Wystarczy tylko zapisać się i regularnie opłacać składki.

Tylko na strzelnicy

Okazuje się również, że tacy kolekcjonerzy mogą posiadać dowolną liczbę broni. Nie mają żadnych ograniczeń, tak jak np. w przypadku sportowców.

- Ci, którzy strzelają sportowo mogą mieć tylko kilka sztuk broni - mówi pan Mirosław. - Kolekcjoner, który ma pieniądze, bez większych problemów może zupełnie legalnie kupić sobie nawet kilkanaście pistoletów.

Różnica między tymi, którzy mają zezwolenie na posiadanie broni w celu własnej ochrony a kolekcjonerami jest taka, że ci drudzy w praktyce swoją broń mogą wykorzystywać jedynie na strzelnicy.

W przeciwnym razie popełniają przestępstwo. Chyba, że mają własną, przydomową strzelnicę. Musi ona spełniać określone warunki: podstawowy to taki, że prawidłowo wystrzelony pocisk nie może opuścić terenu strzelnicy. Zezwolenie na nią wydaje wójt gminy. Takiej prywatnej strzelnicy nikt jednak w Lublinie nie posiada.

Czarny rynek

Unijne dyrektywy, o których mówi się coraz głośniej, nie powinny dotyczyć ani myśliwych ani sportowców. Mogą jednak w znacznym stopniu utrudnić właśnie nabywanie broni w celach kolekcjonerskich.

- Zaostrzenia przepisów w żaden sposób nie ograniczą przestępstw - argumentuje Mirosław Słowikowski. - Żaden terrorysta czy bandyta nie robi zakupów broni w sklepie. Od tego jest czarny rynek.

Według niego, prawo powinno zmierzać ku liberalizacji kryteriów przyznawania pozwoleń na broń. - Nie tak dawno w USA jakiś bandyta zabił kilka osób w kinie - argumentuje. - Następnego dnia, w tej miejscowości sklepy z bronią przeżyły oblężenie. Myślę, że następnym razem, kiedy ktoś inny będzie chciał urządzić strzelaninę w tym mieście, to przypomni sobie, ile osób w ostatnim czasie nabyły w tym miejscu broń i raczej to go zniechęci.

Obrona terytorialna

O Waldemarze Jaksonie, burmistrzu Świdnika, ostatnio było głośno z powodu jego wypowiedzi o konieczności powołania w kraju jednostek obrony terytorialnej; na wzór Gwardii Narodowej.
- Nie spodziewa się pan innej odpowiedzi ode mnie jak tej, która popiera łatwiejszy dostęp Polaków do broni - mówi burmistrz. - W świetle ostatnich wydarzeń jeszcze bardziej utwierdzam się w swoich przekonaniach. Być może, gdyby podczas tej masakry w Paryżu znalazł się ktoś, kto miałby przy sobie broń, to terroryści nie dokonaliby takiej rzezi.

Według niego, zaostrzenie przepisów nie ma większego sensu.

- To nie broń strzela, tylko ten, kto pociąga za spust - dodaje Waldemar Jakson. - Obracam się w kręgu osób, które na co dzień posługują się bronią, sam jestem i czynnym strzelcem, i instruktorem strzelectwa. I nie mam wątpliwości, że te osoby są w pełni świadome i odpowiedzialne mając broń w ręku. Wiem też, że w razie - odpukać - konfliktu zbrojnego będą wiedzieć, do czego służy broń i jak z niej korzystać. Dlatego jestem przekonany, że im więcej Polaków będzie umieć posługiwać się bronią - a taką możliwość dają m.in. formacje obrony terytorialnej - tym lepiej i dla nich i dla kraju.

Burmistrz nie rozumie, dlaczego w Polsce, w odróżnieniu do większości państw, tak trudno jest zdobyć pozwolenie na broń. - Nie tak dawno, gdzieś na zachodzie kraju był napad na kantor. Ranna została kasjerka. Wtedy właściciel kantoru wystąpił o pozwolenie na broń. Argumentował, że obawia się o swoje życie. Nie dostał pozwolenia, gdyż według osób, które o tym decydowały, ta obawa musiałaby być ciągła, a w przypadku jednego napadu nie może być mowy o ciągłości.

Druga strona medalu

Pan Krzysztof (prosił o anonimowość) ma w domu kilka rodzajów broni, w tym sportową i pistolety. Na wszystkie ma zezwolenia.

- To nie jest tak, że naoglądałem się amerykańskich filmów i od razu poleciałem do sklepu po broń - opowiada. - Mieszkam pod Lublinem. Blisko las, daleko do sąsiada. Nikt nigdy nie napadł na mnie, ale czasami łapałem się myślami na tym, że moja chałupa to idealne miejsce na coś takiego. Bronią interesowałem się od dawna, dużo czytałem, w końcu kupiłem. Trzymam je pod kluczem. Na pewno z jednej strony czuję się pewniej, że gdyby - odpukać - coś się wydarzyło, to nie jestem bezbronny. Jestem w stanie obronić siebie i rodzinę. Jest też druga strona medalu: świadomość, że ma się w domu coś, co, nie da się ukryć, jest śmiercionośnym narzędziem. Powoduje, że człowiek staje się dużo ostrożniejszy, stara się mimowolnie panować nad arogancją i butą. Tak jest w moim przypadku.

W tym roku lubelska policja wydała 368 pozwoleń na broń myśliwską, 91 na sportową i 7 na broń bojową do ochrony osobistej

- Zaledwie siedem pozwoleń na broń do obrony własnej daje wiele do myślenia - komentuje Artur Soboń, poseł PiS pochodzący ze Świdnika. - Wydaje mi się, że przepisy dotyczące posiadania broni powinny być ujednolicone; poza tym ograniczenia są często niczym nieuzasadnione.

I proponuje debatę: - Nad tym powinny się zastanowić wszystkie zainteresowane strony: policja, stowarzyszenia, koła łowiecka i sportowe - mówi poseł. - Wspólnie powinny ustalić zasady przyznawania pozwoleń.

• Ma pan broń?

- Nie potrzebuję, ale chętnie wezmę udział w doszkoleniu się w strzelaniu. Ostatnio nie poszło mi na strzelnicy najlepiej - mówi poseł i podkreśla również, że Polska pod względem dostępności do broni nigdy nie dorówna USA. - To jest związane z inną kulturą i historią. U nas powinna być weryfikacja, komu można sprzedać broń, ale na jasnych, klarownych zasadach.

Polacy mieszkający w Stanach nie ukrywają, że posiadanie tam broni jest czymś zupełnie naturalnym.
- Owszem, po jakimś medialnym napadzie są dyskusje, czy nie zmienić tych przepisów, ale nie wierzę, że do tego dojdzie - mówi Jerzy Ślusarski. Pochodzi z Lublina, od 12 lat mieszka w USA.

Inaczej jest w Niemczech. - Broń nie jest u nas powszechna - twierdzi Peter Scibura, od ponad 30 lat mieszkaniec Niemiec, wcześniej mieszkał również w Lublinie. - O zezwolenie jest łatwiej niż w Polsce, kluczowa jest opinia policji o niekaralności itd., ale z moich znajomych - poza myśliwymi i jednym adwokatem - nikt takiej broni nie posiada. O tym się w ogóle nie mówi.

Polskie przepisy regulujące prawo do posiadania broni należą do jednych z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Według kanadyjskiego dziennika „National Post” (Gun Nations, 2012) w Polsce na 100 mieszkańców przypada 1,3 egzemplarza broni palnej. Daje nam to 91. lokatę na 102. ujęte w zestawieniu państwa.

Najbardziej uzbrojeni są:

• Amerykanie (88,8 sztuk na 100 mieszkańców)

• Szwajcarzy (45,7)

• Finowie (45,3)

Więcej broni od nas posiadają m.in. Norwegowie (31,3), Niemcy (30,3) i Czesi (16,3). Mniej broni posiadają m.in. Rumuni (0,7), Litwini (0,7) czy Japończycy (0,6).


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama