Zaczynałem od Druha. I Ami. Potem był niemiecki Certo z niezłym obiektywem. I pierwsza Smiena. Działo się to w Dębicy, w LO mielismy warsztaty fotograficzne. Ciemnię miałem w szkole i u kolegi na ulicy Puszkina. Po Smienie była luksusowa Konica, przywieziona z Ameryki przez jedną z ciotek. W rodzinnym domu opowiadało się o Leice dziadka. Był prezesem Kasy Stefczyka.
W 1976 przyjechałem do Lublina na studia. KUL, teatrologia, teatr Mądzika. W sklepie fotograficznym mieszczącym się w dawnym Domu Towarowym Centrum kupiliśmy z moją żoną Małgosią Kijewa. Rosyjską kopię Contaxa. Dalmierzowiec jest w moim domu do dziś.
Digital Ixus. Pierwsza cyfrówka, 2 miliony, metalowy korpus. Niezniszczalny. Potem zachorowałem na cyfrową Leikę. Kupiłem Leicę Digilux 1. Cudowne kolory, szum matrycy. Była kanciasta, w zasadzie brzydka. Idealna do pejzażu. I portretu w czerni i bieli. Zacząłem fotografować jedzenie. W sklepie "Pstryk" zamieniłem Leikę na Olympusa E1. Dopłaciłem. I mam go do dziś. Uszczelniony korpus. Świetny obiektyw.
W międzyczasie trafiłem na Allegro legendarnego Nikona F5 w cyfrowej wersji. Czyli Kodaka DCS 620. Nowy w sklepie kosztował samochód. Kupiłem go dla programu obróbki zdjęć. Nazywanego cyfrową ciemnią. Ma tylko 2,1 mln pikseli na matrycy. Ale da się wyciągnąć powiększenie 30 na 40. Zostawiłem go sobie na fotografię czarno białą.
Musiałem wrócić do Leiki. Najpierw kupiłem malutki "Ieica C-lux2" z pięknym, skórzanym pokrowcem. Na festiwalu "Inne brzmienia" spotkałem Tomka Sikorę. Spotkałem dzięki jaśminowej dziewczynie. Szła Złotą razem z Tomkiem i jego żoną. Gadaliśmy o fotografii w patio "Alchemii" przy Złotej 3. Wtedy pokazał mi kompakt, którym robi wystawy: "Panasonic LX-2". Kupiłem. Ma dobry obiektyw Leiki, ręczne nastawy, metalowy korpus. I robi cudowne zdjęcia.
Kiedyś kupię sobie wymarzone cudo: Leica M 8. Dalmierzowca. Kiedyś. Jak nauczę się fotografować. Na razie jestem fotografem niedzielnym...
Reklama
Moje aparaty
- 11.02.2009 15:05

Zaczynałem od Druha. I Ami. Potem był niemiecki Certo z niezłym obiektywem. I pierwsza Smiena. Działo się to w Dębicy, w LO mielismy warsztaty fotograficzne. Ciemnię miałem w szkole i u kolegi na ulicy Puszkina. Po Smienie była luksusowa Konica, przywieziona z Ameryki przez jedną z ciotek. W rodzinnym domu opowiadało się o Leice dziadka. Był prezesem Kasy Stefczyka.
W 1976 przyjechałem do Lublina na studia. KUL, teatrologia, teatr Mądzika. W sklepie fotograficznym mieszczącym się w dawnym Domu Towarowym Centrum kupiliśmy z moją żoną Małgosią Kijewa. Rosyjską kopię Contaxa. Dalmierzowiec jest w moim domu do dziś.
Digital Ixus. Pierwsza cyfrówka, 2 miliony, metalowy korpus. Niezniszczalny. Potem zachorowałem na cyfrową Leikę. Kupiłem Leicę Digilux 1. Cudowne kolory, szum matrycy. Była kanciasta, w zasadzie brzydka. Idealna do pejzażu. I portretu w czerni i bieli. Zacząłem fotografować jedzenie. W sklepie "Pstryk" zamieniłem Leikę na Olympusa E1. Dopłaciłem. I mam go do dziś. Uszczelniony korpus. Świetny obiektyw.
W międzyczasie trafiłem na Allegro legendarnego Nikona F5 w cyfrowej wersji. Czyli Kodaka DCS 620. Nowy w sklepie kosztował samochód. Kupiłem go dla programu obróbki zdjęć. Nazywanego cyfrową ciemnią. Ma tylko 2,1 mln pikseli na matrycy. Ale da się wyciągnąć powiększenie 30 na 40. Zostawiłem go sobie na fotografię czarno białą.
Musiałem wrócić do Leiki. Najpierw kupiłem malutki "Ieica C-lux2" z pięknym, skórzanym pokrowcem. Na festiwalu "Inne brzmienia" spotkałem Tomka Sikorę. Spotkałem dzięki jaśminowej dziewczynie. Szła Złotą razem z Tomkiem i jego żoną. Gadaliśmy o fotografii w patio "Alchemii" przy Złotej 3. Wtedy pokazał mi kompakt, którym robi wystawy: "Panasonic LX-2". Kupiłem. Ma dobry obiektyw Leiki, ręczne nastawy, metalowy korpus. I robi cudowne zdjęcia.
Kiedyś kupię sobie wymarzone cudo: Leica M 8. Dalmierzowca. Kiedyś. Jak nauczę się fotografować. Na razie jestem fotografem niedzielnym...
Reklama












Komentarze