Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Spada zainteresowanie giełdą samochodową. Plany prezesa Lubelskiego Rynku Hurtowego w Elizówce

Rozmowa z Andrzejem Rylem, nowym prezesem Lubelskiego Rynku Hurtowego w Elizówce.
Spada zainteresowanie giełdą samochodową. Plany prezesa Lubelskiego Rynku Hurtowego w Elizówce
Andrzej Ryl (fot. Dorota Awiorko)

• W jakiej sytuacji finansowej jest Lubelski Rynek Hurtowy?

– Lubelski Rynek Hurtowy pod względem rachunku wyników jest w bardzo dobrej sytuacji finansowej. Z tym, że w roku 2015 r. firma poniosła pewne straty na działalności operacyjnej. Wynika to wyłącznie z tego, że wykonaliśmy remont. Mieliśmy na ten cel środki. Pochodziły z wywłaszczenia drogi pod ekspresówkę.

• Jakie są pana pomysły na rozwój Lubelskiego Rynku Hurtowego?

– Jestem prezesem spółki dopiero od trzech tygodni, więc na razie o konkretach trudno mówić. Pomysły, które mam, wynikają z bieżącej sytuacji spółki. To jest pierwsza firma, do której przychodzę, która jest w dobrej sytuacji finansowej. Nie grozi jej upadłość, czy też likwidacja. Jednak jeśli chodzi o operacje na rynku hurtowym, to jest pewien regres. Mam na myśli chociażby liczbę osób wjeżdżających – to spada zainteresowanie giełdą samochodową. Trzeba się zastanowić co będzie za 2-3 lata.

Choć nie należę do osób, które dyskredytują poprzedników, to moim zdaniem działania poprzednich władze spółki polegały na zarządzaniu nieruchomością. Dzisiaj to już nie wystarczy. Do działalności rynku należy włączyć się w sposób aktywny. Mamy mnóstwo sieci handlowych – dużo sklepów np. dowozi towary. To wymaga obserwacji i reakcji. Nie wygramy z nimi konkurencji, chociażby dlatego, że mamy węższy asortyment, ale musimy położyć większy nacisk na współpracę z naszymi operatorami pod względem działań marketingowych. Mają się one sprowadzać do opracowania oferty na rynek chociażby w postaci gazetki dla klienta. Do tej pory takiej praktyki u nas nie było. Może to szczegół, ale bardzo istotny. Impulsem do rozwoju poważnych działań marketingowych będzie organizowana przez nas Międzynarodowa Konferencja Światowego Stowarzyszenia Rynków Hurtowych. Musimy zainteresować klienta rynkiem, aby odwrócić tę tendencję spadkową jeśli chodzi o zainteresowanie naszą giełdą. To dotyczy zarówno naszej działalności podstawowej jak też giełdy samochodowej. Spotkałem się już z prezesem PZMotu. Wstępnie ustaliliśmy, że będziemy działać w tym kierunku, aby ofertę niedzielnej giełdy uatrakcyjnić.

• Panie prezesie skoro mowa o osobach wjeżdżających na teren giełdy, to wjeżdżają na nią nie tylko klienci LRH ale też rolnicy, którzy załatwiają swoje sprawy w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Skarżyli się, że muszą za wjazd płacić, choć klientami giełdy nie są. Czy opłata za wjazd będzie niższa, będą promocje albo w ogóle jej nie będzie?

– To wszystko jest do przedyskutowania. Jednak nie chciałbym z tej opłaty rezygnować. To jest jedno ze źródeł naszego dochodu. Myślę, że raczej będziemy szli w kierunku promocji, np. weekendowej. Tego nie wykluczam. Będziemy podejmować działania zachęcające do zakupów na giełdzie. W Lublinie co krok trzeba płacić za parking, dlatego ja bym tej opłaty w wysokości 2 zł nie demonizował. Może te skargi rolników wynikały z nienajlepszej relacji na linii rynek – agencja. Te relacje chciałbym poprawić. Poza tym trudno jest skontrolować, czy to jest nasz klient czy nie. Dla tych, którzy płacić nie chcą, jest przeznaczony pas do parkowania przed wjazdem.

• Poprzednie władze lubelskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa poszukiwały nowej siedziby. Czy ARiMR się wyprowadzi? Czy te plany po zmianie władz w Agencji są już nieaktualne?

– Ja nie dyskredytuję poprzedników, jak już wspomniałem na początku rozmowy, jednak o dobre relacje z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa czy też Lubelskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego (na terenie giełdy funkcjonuje oddział LODR – red.) trzeba dbać. Należy zabiegać, aby takie rozwiązanie zostało utrzymane. Na odpowiedź na to pytanie za wcześnie. Od kilu dni jest dopiero nowy dyrektor oddziału lubelskiego ARiMR. Z mojego rozeznania wynika, że centralna Agencji nie jest zdeterminowana, żeby ten oddział wyprowadzać. Mam nadzieję, że zostanie. Trzeba tylko poprawić warunki pracy pracownikom ARiMR.

• Wróćmy do spółki. Czy planuje pan jakieś zmiany organizacyjne, będą zwolnienia pracowników?

– To nie jest pierwsza firma, w której jestem. Tak zwana wieść gminna zawsze mówiła, że gdziekolwiek przyjdę, to będą „ucinał głowy”. Nigdy tak nie było, więc i tutaj nie będę robić takich rzeczy. Np. w Ośrodku Doradztwa Rolniczego, w którym byłem szefem, pracowało 500 pracowników. Ludzie byli skonfliktowani, byli przeciwko dyrekcji. Ale to z czasem się zmieniło. Teraz jak tam przyjadę, to ludzie pytają, kiedy wracam, zapraszają na kawę, mimo tego, że byłem wymagającym szefem. Ci ludzie to doceniają jak też to, że wiedzieli, co mają robić i ile zarobią. Staram się wykrzesać z ludzi to co najlepsze. Natomiast źle pracujące osoby mogą pociągnąć za sobą cały zespół. Zwolnień nie planuję, poza przypadkami merytorycznie uzasadnionymi. Zmiana kierunku działania musi mieć jednak odzwierciedlenie w strukturze zatrudnienia. Obecnie np. w marketingu jest jedno stanowisko. Osoba ta zajmuje się nie tylko marketingiem, ale też wszystkim innym. Oznacza to, że tego marketingu praktycznie nie było. 

• Czy będzie pan kontynuować inwestycje zaplanowane przez pana poprzednika? Na jakim są obecnie etapie?

– Inwestycje, które realizował mój poprzednik, są już zakończone. Chodzi o położenie nowego asfaltu. Może ta sprawa jest nieco dyskusyjne czy już było to konieczne, ale jest po fakcie. Do tego dochodzi nowy system komputerowy, nowa instalacja przeciwpożarowa. Są też nowe nagrzewnice w halach. Teraz mamy kolejne rzeczy wstępnie zaakceptowane przez właściciela – instalację ogniw fotowoltaicznych na dachu hali K i budowa kolejnej hali. Po otwarciu ofert dowiemy się, jaki jest koszt instalacji ogniw fotowoltaicznych. Jeśli analiza wykaże, że ta inwestycja jest rentowna, to ją będziemy kontynuować. Możemy ją sfinansować albo z własnych środków, ale z kredytu z ochrony środowiska, który jest częściowo umarzalny. Druga rzecz to ewentualnie budowa kolejnej hali. W przypadku tej inwestycji też jest wstępna zgoda właściciela, ale nie mamy żadnej analizy. Nie wiemy, dla kogo byłaby ta hala i czy ta inwestycja byłaby rentowna.

• A co z Centrum Handlu Zagranicznego? Zostało zamknięte z końcem 2014 r. z powodu rosyjskiego embarga. Ze znalezieniem nowych rynków zbytu – zdaniem Rady Nadzorczej – nie uporał się dotychczasowy zastępca prezesa LRH w Elizówce. Z tego m.in. powodu został odwołany.

– Centrum Handlu Zagranicznego w spółce było otworzone w 2009 roku. Był tylko jeden rok, kiedy miało ono realną sprzedaż, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że nigdy nie była ona rentowna. Nawet w tym najlepszym 2014 roku. Handel zagraniczny jest rzeczą bardzo trudną. Nie chcemy z tego rezygnować, ale do tego musimy się dobrze przygotować. Dziś realia są takie, że decyzje w handlu zagranicznym są podejmowane właściwie z godziny na godzinę. A u nas nawet najlepszy kontrakt musi zatwierdzić zarząd. Aby wyeksportować np. 300 ton pomidorów, to też czasem trzeba bardzo szybko reagować. Pojawi się kontrahent i trzeba kontrakt realizować. W spółce skarbu państwa aby np. zorganizować transport, musimy przestrzegać pewnych procedur. „Na telefon” nie da się tego załatwić. To są techniczne rzeczy, które są do pokonania. Jednak podstawowy nasz problem jest taki, że my nie wiemy, czym chcemy handlować. Nie mamy też rozeznanego rynku ani kadr.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama