W niedzielę pan Jan wracał razem z żoną z kościoła do swojego domu w Kolonii Pliszczyn (gm. Wólka).
– Widziałem, że z przeciwka jedzie radiowóz, ale był daleko więc skręciłem do domu – opowiada 75-latek. – Kilka minut później, kiedy żona otwierała garaż, zauważyłem, że na podwórku stoi radiowóz. Policjant powiedział, że mam wysiadać i pokazać dokumenty. Niczego nie tłumaczył. Padał deszcz, więc odpowiedziałem, że chcę wcześniej wjechać do garażu.
Wyciągnął, uderzył, rzucił
Wtedy doszło do szarpaniny, podczas której policjant miał wyciągnąć mężczyznę z samochodu i rzucić na ziemię. – Wyciągnął mnie z samochodu i rzucił w błoto jak psa – mówi 75-letni Jan Przybyś. – Kiedy próbowałem się podnieść, uderzył mnie z główki.
Z relacji 75-latka wynika, że jego żona próbowała powstrzymać policjanta. Ten ją odepchnął, kobieta upadła w błoto. – Policjant krzyczał „jesteś zatrzymany, do radiowozu, pojedziesz na komendę” – wspomina pan Jan. – Nie wiedziałem, o co chodzi, żona płakała. Policjantka, która była w patrolu, tylko podjudzała kolegę. Krzyczała „skuj go i gazem”.
Wtedy mundurowy potraktował 75-latka gazem. – Żona chciała podbiec na ratunek, ale policjant kopnął ją w nogę tak, że ją złamał. Po chwili też zaatakował żonę gazem – opowiada pan Jan. – Chciała podeprzeć się grabiami, ale policjant podbiegł do niej, wyrwał grabie i rzucił na podwórko.
Na miejsce przybiegli krewni małżonków, przyjechał też drugi patrol wezwany przez policjantów. 71-letnią małżonkę pana Jana karetka zabrała do szpitala, nadal tam przebywa. Mężczyzna jest poturbowany, ma podbite oko.
Grabiami po plecach
Policjant, który miał poturbować małżonków, jest na zwolnieniu. – Ma otwartą ranę barku i ranę okolic łopatki – wyjaśnia nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy lubelskiej policji.
Z wyjaśnień mundurowych wynika, że obrażenia te spowodowała 71-letnia żona pana Jana. Miała okładać dzielnicowego grabiami po plecach. Według policji, wyjaśnienia małżonków mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Mundurowi twierdzą, pan Jan wymusił pierwszeństwo przejazdu. – Jadąc z przeciwnego kierunku, bez sygnalizowania manewru, skręcił na jedną z posesji zajeżdżając drogę oznakowanemu radiowozowi – mówi nadkom. Laszczka-Rusek. – Funkcjonariusze chcieli tylko wylegitymować i pouczyć starszego mężczyznę.
Wtedy rutynowa interwencja zamieniła się w szarpaninę. Miał ją sprowokować 75-latek. Jak twierdzą mundurowi, zamiast pokazać prawo jazdy, powiedział tylko „wyp…ać, skur….ny”. Później żona pana Jana miała chwycić metalowe grabie i uderzać nimi mundurowego. Nie reagowała na żadne polecenia.
– Policjant zmuszony był użyć siły, by uniemożliwić kobiecie atak. 71-latka poślizgnęła się i upadła. Kiedy dzielnicowy chciał jej pomóc wstać, 75-latek ruszył na niego z metalową rurką – opowiada nadkom. Laszczka-Rusek.
Wtedy policjant miał sięgnąć po gaz. Po chwili na miejscu była już rodzina gospodarzy, kolejni policjanci i ratownicy z pogotowia. – Jak się okazało, kobieta doznała urazu w postaci złamania kości nogi. Prawdopodobnie w wyniku upadku – dodaje nadkom. Laszczka-Rusek.
Wyjaśnianiem dokładnych okoliczności zdarzenia zajmie się Prokuratura Rejonowa w Świdniku. 75-latek poskarżył się śledczym, że został pobity przez policjantów. Z kolei mundurowi zawiadomili prokuraturę o napaści na funkcjonariusza. – Na potrzeby postępowania zabezpieczyliśmy grabie oraz metalową rurkę. W mieszkaniu małżeństwa policjanci zabezpieczyli także wiatrówkę, której użyciem groził starszy mężczyzna – wylicza nadkom. Laszczka-Rusek.
Pan Jan przyznaje, że kiedy powalono go na ziemię, nazwał policjanta „debilem”. Zapewnia jednak, że wraz z małżonką nie byli agresywni. – Nie wiedziałem, co się dzieje. Nie próbowałem nikogo uderzyć, a tym bardziej nie groziłem wiatrówką – przekonuje 75-latek. – To policjant mówił, że gdybym podniósł rękę, to mógłby mnie zastrzelić, bo ma takie prawo.
Tuż po zdarzeniu bliscy pana Jana nagrali krótki film. Widać na nim klęczącą w błocie 71-latkę i jej oszołomionego męża. Wokół nich spokojnie przechadza się policjant. – Szkoda, że nakręcony filmik nie pokazuje całej interwencji, tylko sam jej koniec. Niewątpliwie całość stanowiłaby doskonały materiał dowodowy – komentuje nadkom. Laszczka-Rusek.
Prokuratura nie zdecydowała jeszcze, w jakim kierunku potoczy się dalsze postępowanie. Wyjaśnianiem sprawy zajmuje się również Komenda Miejska Policji w Lublinie.














Komentarze