Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nacisk na patriotyzm i kształtowanie tożsamości narodowej. Co się zmieni w eduakcji?

- W lipcu i sierpniu pokażemy założenia zmian ustawy o systemie oświaty - zapowiedziała w Lublinie Anna Zalewska, minister edukacji narodowej. Informacja, która najprawdopodobniej miała uspokoić nastroje wywołała odwrotny efekt. Coraz więcej nauczycieli, ale i rodziców zastanawia się „Co z tą edukacją?”
Nacisk na patriotyzm i kształtowanie tożsamości narodowej. Co się zmieni w eduakcji?
Niektórzy pomysły polskiego rządu nazywają "zamachem na edukację"

Anna Zalewska przyjechała do Lublina na XV Ogólnopolską Konferencję Nauczycieli i Wychowawców „W trosce o kształt polskiej edukacji. Jakiej reformy potrzeba szkole?”.

Rozmawiano między innymi o zmianie podstawy programowej wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, przyszłości gimnazjów oraz edukacji ponadgimnazjalnej.

- Zmiany w edukacji rozpoczną się od 2017 roku. Będzie to proces stopniowy, wprowadzany w taki sposób, aby był jak najmniej odczuwalny zarówno dla dzieci, jak i nauczycieli - uspokajała Zalewska.

Polski i historia

Zmiany dotyczyć mają miedzy innymi podstaw programowych i wychowawczych, podręczników oraz zasad funkcjonowania systemu edukacji.

Nacisk postawiony ma być na rozwijanie kompetencji związanych z nauką języka polskiego (literatury i kultury) oraz historii, która ma zgodnie z założeniami kształtować patriotyzm, poczucie tożsamości narodowej i świadomości własnego pochodzenia. Zmiany, które poprzedza ogólnopolska debata o przyszłości edukacji, wprowadzane mają zostać systematycznie obejmując kolejne roczniki uczniów począwszy od 2017 roku.

- Po raz pierwszy w historii ministerstwa zaprosiliśmy wszystkich zainteresowanych losem polskiej oświaty. Całość działań podsumujemy 27 czerwca w Toruniu - podkreślała Anna Zalewska.

Nauka zawodu

Jedną z pierwszych debat MEN pod hasłem „Uczeń - rodzic - nauczyciel. Dobra zmiana” odbyła się we wtorek w Lublinie. Dyrektorzy szkół, nauczyciele, eksperci oświatowi, ale także pracodawcy z całego województwa debatowali nad rolą kształcenia zawodowego dla rynku pracy.

Wśród licznych pomysłów mówiono między innymi o skróceniu czasu nauki w zasadniczej szkole zawodowej kształcącej sprzedawców i elektryków. Ponieważ uczniowie coraz chętniej wybierają technika, a unikają ZSZ, zastanawiano się też nad powodami tego zjawiska oraz przeciwdziałaniu mu na przykład poprzez zmianę negatywnie kojarzącej się nazwy tego typu szkół, albo ich struktury.

Być może uczniom potrzebne byłyby też pozytywne przykłady absolwentów tego typu placówek. Za niezbędne uznano także zwiększenie liczby godzin poświęconych na praktyczną naukę zawodu zwłaszcza w zakładach pracy oraz zmianę terminów ostatniego egzaminu zawodowego w technikach, który w tej chwili koliduje z nauką przedmiotów ogólnokształcących.

Komplikacje

To, że zmiany wprowadzane przez nowy rząd idą niekoniecznie w dobrym kierunku uważają natomiast nauczyciele i samorządowcy, którzy wzięli udział w poniedziałek w zorganizowanej przez lubelską Platformę Obywatelską konferencji „Zamach na edukację”. Krytykowano podczas niej zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków i plany dotyczące likwidacji gimnazjów.

- Zamach na edukację nie tylko dokonuje się na naszych oczach, ale w wielu punktach już się dokonał. Osobiście najbardziej boli mnie wstrzymanie edukacji 6-latków - przyznawała Celina Stasiak, radna Sejmiku Województwa Lubelskiego, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Lublinie oraz członek Rady Krajowej OPZZ. - Nie mogę zrozumieć w czym polskie 6-latki są gorsze np. od szwajcarskich 4-latków.

Reforma i pieniądze

Opóźnienie obowiązku szkolnego niesie za sobą wiele komplikacji. Pierwsza z nich to zmniejszenie liczby miejsc w przedszkolach dla najmłodszych dzieci. Szacuje się, ze w samym Lublinie może brakować 5023 miejsc głównie dla 3-latków.

- Dzieci te znajdą wolne miejsca w placówkach w ościennych gminach, ale to my będziemy musieli pokryć koszty ich edukacji - podkreślał Tomasz Barczuk, zastępca wójta gminy Krasnystaw. - Reforma, którą funduje nam rząd uderzy w finanse gmin, a co za tym idzie w gminne inwestycje. Będzie mniej pieniędzy na drogi, czy na termomodernizację obiektów użyteczności publicznej.

Stanie się tak dlatego, że subwencja na dziecko w szkole to 5 tys. zł. Na dziecko w przedszkolu lub szkolnej zerówce niewiele ponad 1300 zł.

Za mało klas, za dużo nauczycieli

Przede wszystkim ucierpią jednak nauczyciele.

- W powiecie lubartowskim, gdyby sześciolatki poszły do szkół, powstałyby 32 klasy pierwsze. Jeśli nie pójdą będzie ich tylko 19 - wyliczał Włodzimierz Kosior, z lubelskiego oddziału ZNP. - Liczę, że w całym powiecie lubelskim zatrudnienie może stracić ok. 600 osób.

Liczba ta będzie mniejsza, jeśli zmniejszona będzie liczba uczniów w klasach (do 11 w miastach), część nauczycieli przejdzie na emerytury, część na świadczenia kompensacyjne lub na urlop dla podratowania zdrowia.

W skali Lublina chodzi - według różnych wyliczeń - o ok. 70 etatów nauczycieli wczesnoszkolnych. Być może mniej, jeśli niektórzy zdecydują się odejść na emeryturę, świadczenie kompensacyjne lub urlop dla podratowania zdrowia.

- Konsekwencją dla nich już teraz też stres, który wiąże się ze zmianą i lękiem o dalsze zatrudnienie - podkreśla Celina Stasiak. - Stres wiąże się też z tym, że już od września nauczyciele będą mieli w pierwszej klasie dzieci 6-letnie, siedmioletnie i takie, które pierwszą klasę powtarzają. Tymczasem wciąż nie ma jednak zmodyfikowanych programów nauczania. Nie ma szkoleń na nauczycieli - tłumaczy Celina Stasiak i dodaje, że nauczyciele poradzą sobie z tym problemem, ale są zostawieni z nim sami sobie.

Gimnazja

Ogromne wątpliwości wywołuje też pomysł likwidacji gimnazjów. Uczestnicy konferencji „Zamach na edukację” uważają, że nie rozwiąże on problemów młodzieży w wieku dojrzewania. Kryzys tego wieku uczniowie i tak będą przeżywać z tym, że będzie to się działo w przyjaznym dotąd maluchom szkołom podstawowym.

- Wydaje mi się, że chęć do likwidacji gimnazjów wynika z faktu niezrozumienia i powielania stereotypowych wyobrażeń o tego typie szkół - mówił jeden z uczestników spotkania. - Większości ludzi wydaje się, że gimnazja powinny być zlikwidowane, bo dochodzi w nich do wielu aktów agresji. Przeczą temu jednak badania.

Instytut Badań Pedagogicznych stwierdził, że 10 procent uczniów jest dręczona przez rówieśników, a co piąty z nich spotyka się z przemocą każdego dnia nauki.

Najwięcej agresji jest jednak w klasach IV–VI szkół podstawowych. Podczas gdy w gimnazjach dominuje przemoc elektroniczna, w podstawówkach częstym zjawiskiem jest wyzywanie i obrażanie, wyśmiewanie i poniżanie, obgadywanie, ostracyzm, ale także kradzieże, celowe popychanie i bójki, także z udziałem niebezpiecznych przedmiotów. Ofiarami takich zachowań padają najczęściej dzieci wywodzące się z biednych rodzi oraz radzące sobie gorzej na lekcjach w-f.

Zmiany dotyczyć mają miedzy innymi podstaw programowych i wychowawczych, podręczników oraz zasad funkcjonowania systemu edukacji.

Nacisk postawiony ma być na rozwijanie kompetencji związanych z nauką języka polskiego (literatury i kultury) oraz historii, która ma zgodnie z założeniami kształtować patriotyzm, poczucie tożsamości narodowej i świadomości własnego pochodzenia...

Zmiany dotyczyć mają miedzy innymi podstaw programowych i wychowawczych, podręczników oraz zasad funkcjonowania systemu edukacji.

Nacisk postawiony ma być na rozwijanie kompetencji związanych z nauką języka polskiego (literatury i kultury) oraz historii, która ma zgodnie z założeniami kształtować patriotyzm, poczucie tożsamości narodowej i świadomości własnego pochodzenia...

Poprawa zamiast reformy

Zamiast likwidacji gimnazjów, według członków konferencji, lepsza byłaby zmiana programowa na wszystkich etapach kształcenia, indywidualizowanie uczniów, wypracowanie procedur postępowania w stosunku do uczniów zagrażającym bezpieczeństwu społeczności szkolnej, czy zatrudnienie większej liczby psychologów i pedagogów.

Celina Stasiak uważa, że właśnie dlatego w przyszłości trzeba będzie wrócić do obowiązku szkolnego dla sześciolatków.

- Oświata wymaga stałości i przewidywalności i dlatego nie powinny nią o niej decydować argumenty polityczne i populistyczne, a eksperci i praktycy - uważa Grzegorz Szymczak, Nauczyciel matematyki, prowadzi Prywatne Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Królowej Jadwigi. - Dlatego lepsza byłaby nie gigantyczna reforma, a poprawa istniejącej już struktury.

Pytania i pretensje

- Zmiany w edukacji nie są niczym dobrym. Zgodzę się, że bardzo wspaniałym pomysłem jest zwiększenie godzin nauki historii, która teraz traktowana jest po macoszemu. To dobrze, że ma być także więcej lektur - uważa mama uczniów czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej klasy gimnazjum. - Bardzo denerwuje mnie sytuacja, kiedy moje dzieci traktowane są jak króliki doświadczalne. Młodszy niepokoi się, czy będzie musiał pisać egzamin szóstoklasisty, czy już nie. Starszy nie wie, czy skończy gimnazjum, czy będzie musiał zmienić typ szkoły. Może dla kogoś to głupi problem i dzieci powinny po prostu spokojnie czekać zamiast się denerwować. Ale dzieci lubią mieć poukładany świat i wiedzieć co ich czeka. Jeśli tak nie jest bardzo się stresują.

- Moje dziecko, które poszło w tym roku do pierwszej klasy podstawówki, ma do nas o to pretensje. Lubi się uczyć i dobrze sobie radzi, ale odkąd dowiedział się, że teraz znowu naukę rozpoczynać mają siedmiolatki ma do nas żal, że nie został w przedszkolu - przyznaje mama ucznia lubelskiej szkoły nr 45.

- Ostatnio usłyszałam, że zmarnowałam mu dzieciństwo, bo zamiast biegać po dworze ma odrabiać pracę domową. Jest mi bardzo przykro, ale dziecko ma trochę racji. Gdybym w tamtym roku wiedziała, że obowiązek szkolny dla sześciolatków potrwa tylko rok, zrobiłabym wszystko żeby go odroczyć. W końcu faktycznie dlaczego nie przedłużyć maluchowi dzieciństwa?

Co z tą edukacją będzie

- Córka kończy w tym roku gimnazjum i wybiera się do szkoły średniej, ale nie wie co wybrać. Chciałaby pójść do ogólniaka do klasy humanistycznej, ale podobno w liceach ma już nie być profilowania tylko nauka ogólnokształcąca. Dla niej to zła wiadomość, bo kiepsko radzi sobie z fizyką i chemią. Gdyby profilowania nie było, to wybrałaby jakieś technikum - mówi inna mieszkanka Lublina. - Teraz boi się, że reforma uderzy ją w trakcie nauki. Dlatego wydaje mi się, że mówiąc o reformie nie powinno się zapowiadać, że ogłosi się ją tuż przed wakacjami. To powinno być zrobione natychmiast, żeby oszczędzić nerwów uczniom i rodzicom.

- Z rozmów z koleżankami wiem, że na wszystkich etapach nauki rodzice martwią się zmianami w edukacji. Nie ma zebrania, na którym nie pytaliby nauczycieli co z tą edukacją będzie, a my co? Możemy tylko mówić, że wiemy tyle samo co oni - mówi nam anonimowo nauczycielka z Zespołu Szkół nr 7 w Lublinie i bezradnie rozkłada ręce.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama